Po niezwykle klimatycznej i mrocznej „Słonecznej Dolinie” przyszła pora zmierzyć się ze „Starzyzną”, poznać dalsze losy nie tylko mieszkańców tej przeklętej, zapomnianej przez Boga wioski, ale również Witolda Uchmanna, dziennikarza – specjalisty od zdarzeń paranormalnych, do którego w poprzednim tomie zwrócił się o pomoc Rafał Gielmuda, któremu udało się opuścić Starzyznę, przez co ponosi tego przykre konsekwencje.
Rafał, po śmierci Helenki, mając świadomość, że przedwczesna śmierć może dotknąć też Paulinkę, ich córeczkę, chcąc ją ratować, postanawia wrócić do Starzyzny, by tam dowiedzieć się, co takiego wydarzyło się w 1952 roku, że ściągnęło na wieś klątwę. Niespodziewanie zamiast Gielmudy do Starzyzny wraca Witek. Jego przybycie budzi zarówno strach, jak i ciekawość wśród mieszkańców wsi.
Starzyzna zmieniła się po tym jak opuścił ją Rafał. Dom Trześniowskich, po śmierci jego właścicieli, z każdym kolejnym dniem coraz bardziej niszczeje. Jednak najbardziej niepokojącą zmianą jest fakt, że zatarła się granica dnia i nocy dla Nich – nie muszą czekać na zapadnięcie zmierzchu, by móc pojawić się we wsi. Przeklęty klecha tylko czeka, by móc dorwać kolejną ofiarę…
Czy Uchmannowi uda się poznać prawdę dotyczącą wydarzeń z 1952 roku, a tym samym uratować życie córeczki Rafała? Dlaczego na nowego mieszkańca wsi nie działają jej „czary” – tzn odniesione danego dnia obrażenia nie znikają bez śladu z nastaniem kolejnego dnia jak u reszty tubylców? Czy Witkowi uda się poznać tajemnicę starego Trześniowskiego? I co najważniejsze – czy uda mu się opuścić Starzyznę?
„To ponure miejsce, niepamiętające już słonecznego światła, otoczone było bezkresnymi połaciami lasów, w których czaiły się upiorne postacie wisielców, pozostających w zawieszeniu pomiędzy światem żywych i umarłych, czyhających tylko an to, aby kolejnych nieszczęśników nakłonić do powiększenia grona potępionych na wieki.”
„Starzyzna”, podobnie jak „Słoneczna Dolina”, napisana została w formie powieści szkatułkowej, w której każdą z opowieści poznajemy z punktu widzenia innego bohatera. Adam (przyjaciel Witka) znajduje w swoim aucie brulion, który ktoś zostawił go w nim, kiedy jego właściciel spał. Kiedy zaczyna go czytać, rozpoczyna się opowieść Witka o tym, jak to się stało, że trafił do wsi oraz co działo się później. W międzyczasie Uchmann sięga po zapiski Rafała, które z kolei pozwalają nam dowiedzieć się z ust ich autora o wydarzeniach mających miejsce tuż po jego powrocie ze Starzyzny. Przybliżają nam nie tylko losy Helenki i Paulinki, ale też to, jak to się stało, że Rafał w ogóle trafił do Witka. Całość jest bardzo przemyślana, wręcz dopracowana w najdrobniejszym szczególe. Tu jedno wynika z drugiego, poszczególne wątki idealnie się zazębiają tworząc jedną spójną całość. Widać ogrom pracy, jaką autor włożył w tę książkę i to się chwali.
Chciałabym móc wam więcej opowiedzieć o tej powieści, ale bez wnikania w szczegóły, zdradzania treści, po prostu się nie da. A nie chcę znów odbierać wam przyjemności płynącej z lektury tej książki, z poznawania tej całej, misternie przygotowanej przez autora historii. Musicie zadowolić się tym, że jest mrocznie, bardzo klimatycznie (m.in za sprawą tajemniczych snów) i co najważniejsze – strasznie. Niemal od samego początku czuć, że jest to powieść grozy, a ta narasta z każdą kolejno przewracaną stroną. Boimy się nie tylko o losy głównego bohatera, ale też o resztę mieszkańców Starzyzny, z którymi zdążyliśmy się w jakimś stopniu zżyć – a więc o Jaśka Grelę i jego ojca, Albina Sochę czy Katarzynę Cieplakową. Ciągła bliskość przeklętego klechy, przedstawionego w powieści w zarzuconym na głowę kapturze i z powrozem w ręku (spójrz na okładkę), budzi trwogę nie tylko w mieszkańcach Starzyzny, ale też w czytelniku. A jeśli już przy nim jesteśmy, to Darda zwraca uwagę czytelnika na to, jak w przeszłości wyglądała sytuacja w maleńkich wsiach, a dokładniej jakim autorytetem cieszył się w takich miejscach przedstawiciel Kościoła stanowiący dla mieszkańców wiosek główny autorytet, niemal istną wyrocznię; który wielokrotnie decydował o życiu podlegającej mu społeczności.
Autor snuje całą swą opowieść tak sugestywnie, że ma się wrażenie, jakby samemu uczestniczyło się we wszystkich tych wydarzeniach. Strach i niepokój, mrok i zaduch zgnilizny, dramatyzm i walka z samym sobą, poczucie odosobnienia i bezsilności – to nieodłączne elementy tej historii. Przy czym wszystko zdaje się tu odbywać na granicy jawy i snu, gdzie żywi mieszają się z umarłymi, a rzeczywistość ze złudzeniami.
„Starzyzna” to bezapelacyjnie doskonała kontynuacja „Słonecznej Doliny”. Jeśli lubicie powieści grozy, które naprawdę napawają lękiem, to koniecznie sięgnijcie po cykl „Czarny Wygon”. Pamiętajcie jednak, by za kolejne tomy zabierać się w porządku chronologicznym, bowiem nie da się w pełni zrozumieć wydarzeń opowiedzianych w drugiej części bez znajomości poprzedniej. Naprawdę polecam!
Sama tymczasem zabieram się za kolejny tom – „Bisy” – mając w pamięci słowa Witka, by nauczyć się doceniać to, co się ma, bowiem nigdy nie wiadomo, jak długo taki stan się utrzyma…
„Było mi żal wszystkich słonecznych dni, spędzonych przed ekranem komputera lub przed migającym idiotycznie telewizorem, targała mną wściekłość, że nie potrafiłem docenić tego, co mnie kiedyś otaczało, do szału doprowadzała mnie myśl, w jak beznadziejnie głupi sposób przez lata zobojętniałem na otaczającą mnie przyrodę. Wszystko to miałem przecież na wyciągnięcie ręki. Szkoda, że przyszło mi to docenić dopiero w tym śmierdzącym beznadzieją miejscu.”
Moja ocena: 6/6
Wydawnictwo: Videograf II
Rok wydania: 2012
Cykl: Czarny Wygon, tom 2
Oprawa: miękka
Liczba stron: 272
ISBN: 978-83-7835-003-3