„Co kryją jej oczy to mroczna, wciągająca książka z zaskakującym zakończeniem. Sarah Pinborough stanie się waszą nową obsesją. – Harlan Coben”
Nie stanie. A przynajmniej nie w moim przypadku. Bo choć chętnie sięgnę po kolejne jej książki, gdy nadarzy się ku temu okazja, to nie będę wyczekiwała ich z utęsknieniem i zabierała się za ich lekturę z obłędem w oczach oraz cisnącymi się na usta pytaniami: co też tym razem przygotowała dla mnie autorka? czym mnie jeszcze zaskoczy?. Z prostej przyczyny – przez zakończenie „Co kryją jej oczy”. Tak, dobrze czytacie, właśnie przez zakończenie, o którym podobno wszyscy rozmawiają i które to miało być nie dającą się przewidzieć eksplozją. Właśnie przez nie… Bo to ono popsuło całą historię…
A ta dotyczy trojga ludzi, których ścieżki pewnego dnia przecinają się i plączą do tego stopnia, że już chyba bardziej się nie da. Trzydziestokilkuletnia Louise samotnie wychowuje synka pracując na niepełny etat jako sekretarka psychiatry specjalizującego się w uzależnieniach i obłędach. Pewnego dnia w barze poznaje mężczyznę idealnego – przystojnego, czarującego, takiego, z którym chętnie spędziłaby upojne chwile. I prawie że do nich dochodzi, tyle że on w ostatniej chwili się wycofuje…
Szybko jednak dochodzi do ich ponownego spotkania, choć nie do końca takiego, jakiego pragnęłaby Louise. Przystojniak z baru okazuje się być jej nowym szefem, żonatym z olśniewająco piękną kobietą.
Adele i David wydają się być parą idealną. Wiodą życie, którego można pozazdrościć. Tylko czy aby na pewno? Kto tak naprawdę wie, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami czyjegoś małżeństwa?
Louise przypadkiem? wbrew sobie? umyślnie? zostaje wciągnięta w życie tych dwojga do tego stopnia, że nie tylko gubi się w ich przeszłości, ale też przeraża ją teraźniejszość – ich… jej… Sama nie wie. Niczego już nie wie. Bo tu wszyscy kłamią. I mają swoje tajemnice. Łącznie z nią…
„Co kryją jej oczy” mogły być naprawdę świetnym thrillerem! Opowiedziana w książce historia jest bowiem mroczna, pełna tajemnic, intryg i manipulacji. Bez problemu wciąga czytelnika do swojego świata. Autorka umiejętnie stopniuje napięcie i zagęszcza atmosferę strachu i niepewności. Co i rusz wodzi czytelnika za nos, do tego stopnia, że w końcu nie wiadomo, gdzie leży prawda. Z kolei powołani przez nią do życia bohaterowie są wyraziści i wielowymiarowi. Przemawiają do czytelnika. Wzbudzają w nim sympatię bądź antypatię w odpowiednich momentach. To wszystko razem wzięte stanowi na plus tej powieści i uczyniłoby ją, tak jak wspomniałam na początku, naprawdę świetnym thrillerem.
Zatem co poszło nie tak?
To nieszczęsne zakończenie… Owszem, jest ono zaskakujące, ale nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ja się pytam: po co? Dlaczego autorka do tak świetnie skrojonej historii, powieści o tak dużym potencjale wcisnęła nagle elementy ze zgoła odmiennego gatunku literackiego jakim jest fantastyka? Przez nie cała ta historia traci na realizmie, przestaje być logiczna, a tym samym w ostatecznym rozrachunku spada satysfakcja z obcowania z lekturą. Być może niektórym czytelnikom nie będzie przeszkadzał tego typu zabieg i być może ocenią powieść Pinborough o wiele wyżej ode mnie. Ja się niestety trochę rozczarowałam.
Historia ta mnie pochłonęła. To fakt. Niezaprzeczalny. Byłam naprawdę ciekawa, jak to wszystko się zakończy i czy moje domysły okażą się słuszne. Niestety autorka podążyła w kierunku nie do końca dla mnie zrozumiałym. Przedobrzyła, choć mogła zakończyć historię w zupełnie inny, bardziej prawdopodobny i przez to odpowiedniejszy sposób. No cóż… Być może jest to odpowiedź na pytanie, dlaczego wszyscy rozmawiają o zakończeniu tej książki. Może tak jak i do mnie, tak i do innych czytelników ono nie trafia, a to prowadzi do dyskusji na jego temat. Dla mnie to jedyne wyjaśnienie tego, że tak głośno o tej powieści.
Moja ocena: 4/6
Tytuł oryginalny: Behind Her Eyes
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2017
Oprawa: miękka
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-8097-083-0