A zaskoczę Was tym, że nie będzie notki dotyczącej świata literatury, żadnych recenzji, stosików, nowości itp itd. Zapomnijcie ;p Kolejna książka dopiero się czyta, więc nie wiem dokładnie, kiedy zamieszczę recenzję 🙂
Co więc zatem dziś będzie?
A coś, co obiecałam jednej z blogerek – alison2 – a o czym ostatnio mi przypomniała.
Ponoć obietnic należy dotrzymywać, zatem nie mogłabym nie zamieścić dzisiejszej notki.
A będzie to? A krótki post o moim kocie. Rozpisywać się nie będę, bo nie ma o czym. Wystarczy, że po prostu go Wam pokażę 🙂
Napiszę jedynie, że trafił do mnie blisko dwa tygodnie temu i w zasadzie z przypadku. Przechodziłam z babcią wracając z zakupów przez podwórko sąsiedniego budynku i zaczepiła mnie znajoma kobietka, czy czasem nie chcę kotka. Sama zatrzymać go nie mogła, bo często nie ma nikogo w domu, nawet na kilka dni, a kot zostawałby wówczas sam – co jest nie do przyjęcia. Złamałam się i powiedziałam, że go wezmę. Na całe szczęście wszelkie sprzęty konieczne kotu miałam w piwnicy, także obyło się bez większych kosztów. Wiadomo – jedynie żwirek i jakieś jedzenie, choć staram się jej dawać również domowe, żeby nie pójść z torbami kupując puszki ;] Mój pies był wniebowzięty, kiedy sprowadziłam kotkę do domu [tak, to ONA]. Przez pierwsze cztery dni kot był bardzo nieufny i syczał oraz drapał wszystko i wszystkich, którzy stanęli mu na drodze. Dziś jest już dobrze. Nam daje spokój, a z psem je z jednej miski ;p Hmm… ciekawi? no to patrzcie i podziwiajcie ;]