Tytuł oryginalny: In Their Footsteps
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Wydawnictwo: Mira/Harlequin
Data wydania: 5.09.2012r
Oprawa: miękka
Ilość stron: 304
ISBN: 978-83-238-8549-8
Z twórczością Tess Gerritsen po raz pierwszy spotkałam się przy okazji lektury „Osaczonej”. Książka wywarła na mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie. Powzięłam sobie za cel poznanie innych powieści, które wyszły spod jej pióra. Dlatego też niezmiernie ucieszyłam się, kiedy okazało się, iż będę miała okazję przeczytać, a następnie zrecenzować dzieło, które po raz pierwszy zostało opublikowane za granicą w 1994 roku pt „In Their Footsteps”, a które doczekało się we wrześniu tego roku polskiej premiery. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira w moje ręce trafiła książka „Śladem zbrodni”. Wiedząc, czego mniej więcej mogę już spodziewać się po piórze autorki, zasiadłam do lektury.
„Miasto światła, pomyślała. A tuż obok cienie, mroczne alejki, ciemne sekrety.” [1]
W roku 1973 Paryżem wstrząsnęła informacja w prasie o śmierci pary Anglików, małżeństwa Madeline i Bernarda Travistocków. Znaleziono ich martwych w mansardzie na jednym z poddaszy budynku znajdującego się w okolicach Pigalle. Osierocili oni dwójkę dzieci – Beryl oraz Jordana, którzy po utracie rodziców zamieszkali w posiadłości wuja – lorda Hugh. Dzieci o matce i ojcu wiedzieli tyle, że oboje byli agentami wywiadu MI6 oraz że zginęli na służbie. Mija dwadzieścia lat. W domu ich wuja zorganizowane zostaje przyjęcie, na które zaproszono osoby powiązane z siatką szpiegowską – agentów, szpiegów, pracowników biura, zarówno aktywnych zawodowo, jak i tych, którzy przeszli już na emeryturę. Na owym przyjęciu znalazł się również Richard Wolf, konsultant od spraw bezpieczeństwa z firmy Sakaroff & Wolf, którego Beryl miała okazję poznać chwilę przed tym, zanim pojawił się na przyjęciu. Pod wpływem alkoholu jednemu z obecnych gości rozplątuje się język, przez co na jaw wychodzi wzmianka, iż rodzice Beryl i Jordana wcale nie ponieśli śmierci na służbie, a z zupełnie innej przyczyny. Okazuje się, że to było zabójstwo i samobójstwo… Według wszelkich dowodów Bernard Travistock zastrzelił swoją żonę, a następnie się zabił. Przy ciele znaleziono akta, które wskazywały na to, że to Bernard mógł być podwójnym agentem o kryptonimie Delphi, który wynosił tajne akta z NATO, a następnie przekazywał je do komunistycznych Niemiec. Rodzeństwo Travistock nie wierzy w te rewelacje i za wszelką cenę chce oczyścić honor rodziny oraz dobre imię swych rodziców. Beryl i Jordan zamierzają wybrać się do Paryża, aby na własną rękę zająć się rozwiązaniem sprawy sprzed dwudziestu lat. Do pomocy, a zarazem ich ochrony przydzielony zostanie Richard Wolf. Czy uda im się rzucić nowe światło na to, co wydarzyło się w 1973 roku? Czy możliwe jest, aby Bernard Travistock mógł być szpiegiem ukrywającym się pod pseudonimem Delphi? A jeśli nie on, to kto? Czy nadal żyje? Wiadomo jedno… ktoś nie chce, aby na nowo rozgrzebywano sprawy sprzed dwudziestu lat. Ten ktoś nie cofnie się przed niczym, aby powstrzymać Beryl i jej brata. Rodzeństwo nie zdaje sobie sprawy, że rozpoczynając swe śledztwo, wydali na siebie wyrok śmierci.
„Może właśnie nadszedł czas, by ujawnić tajemnicę, odpowiedzieć na wszystkie pytania, które on i Daumier postawili przed dwudziestoma laty. Pytania, które MI6 zbyła, zamiotła pod dywan.” [2]
Kariera pisarska Tess Gerritsen nabrała tempa w momencie, kiedy wydała swój pierwszy thriller medyczny. Było to w roku 1996, a pierwszą powieścią z tego gatunku w jej dorobku był „Dawca”. Książka ta doczekała się nawet swej ekranizacji, do którego prawa autorskie wykupił Paramount. Jednak zanim to nastąpiło, wydano wpierw dziewięć książek będących połączeniem romansu z wątkiem kryminalnym. Pierwszą pozycją z tego gatunku było wydane w 1987 roku dzieło „Telefon po północy”. Recenzowana dziś przeze mnie książka „Śladem zbrodni” również zalicza się do tej grupy.
Historię opisaną przez autorkę śledzimy głównie dzięki narracji trzecioosobowej. Piszę głównie, gdyż bywają momenty, kiedy natykamy się na przemyślenia bohaterów z punktu widzenia pierwszej osoby. Akcja toczy się w Anglii, Francji oraz w Grecji. Jak już wspomniałam wyżej, książka stanowi zgrabne połączenie dwóch wątków – miłosnego z kryminalnym. Przyglądamy się zatem, jak łatwo się domyślić, rozwijającemu się związkowi pomiędzy Beryl i Richardem. Wraz z nimi jesteśmy świadkami kolejno szybko rozgrywających się wydarzeń, które następują po sobie czasem z zawrotną prędkością. Mamy do czynienia z morderstwami, zamachami bombowymi, szantażem i ciągłą ucieczką przed niebezpieczeństwem. Do samego końca nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jaki będzie finał tej powieści, co mnie osobiście bardzo ucieszyło. W trakcie lektury miałam swoje podejrzenia, dość mocno uzasadnione, jednak okazało się, że pisarka potrafi doskonale wyprowadzić czytelnika na manowce.
Bohaterowie pojawiający się na kartach powieści są różnorodni, ciekawi, doskonale wykreowani. Nie ma tu tylko dobrych i złych charakterów, tak jak nie ma jedynie bieli i czerni. Pomiędzy zawsze pojawiają się szarości. I tak jest też w przypadku postaci, które napotykamy podczas lektury. To się chwali autorce, że pokazuje nam różne oblicza ludzkich zachowań, ich charakterów, motywów działania. Przez to całość jest z pewnością o wiele ciekawsza.
Język powieści jest prosty i jak najbardziej zrozumiały dla każdego czytelnika. Nie ma tu zawiłości językowych, które stanowiłyby problem w odczycie. To sprawia, że całość czyta się zaskakująco szybko. Dużą w tym rolę odgrywa oczywiście sama historia, która pędzi niczym pociąg expresowy nie dając nam chwili wytchnienia, nie przewidując przystanków na swej drodze. Wkradło się jednak kilka błędów gramatycznych, stylistycznych, które bynajmniej w żaden sposób nie psują przyjemności płynącej z czytania tego dzieła.
Czy polecam tę książkę? A czy potrzebny jest Wam tlen, aby oddychać? Chyba zatem znacie już odpowiedź. Książka zawiera w sobie wszelkie elementy, którymi odznacza się dobry kryminał. Wpleciony wątek miłosny tylko aby dodaje całości pewnej pikanterii. Akcja w powieści jest szybka, wartka, nie pozwala się nudzić i do tego kończy się w zaskakujący sposób. Czegóż chcieć więcej? Zatem gorąco polecam! Jeśli nie znacie jeszcze twórczości autorki, to czym prędzej nadróbcie zaległości. Jestem pewna, że nie pożałujecie tej decyzji. A wszyscy Ci, którzy zdążyli polubić panią Tess i jej książki, niech czują się w obowiązku sięgnąć po najnowsze jej dzieło.
[1] „Śladem zbrodni”, Tess Gerritsen, Mira, 2012 r, s. 148
[2] Tamże, s. 57