Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: listopad 2012
Oprawa: miękka
Ilość stron: 384
ISBN: 978-83-7229-320-6
Półka: posiadam
Do kupienia: Gandalf, Empik, Merlin, Matras
„Jutra może nie być” jest debiutancką powieścią Gabrieli Gargaś. Niedawno na rynku ukazała się jej kolejna książka, „W plątaninie uczuć”. Z wykształcenia pani Gargaś jest ekonomistą bankowcem, a na co dzień niepoprawną marzycielką. Jej motto życiowe brzmi: „Sztuka życia to cieszyć się małym szczęściem”. Książka po raz pierwszy została wydana w 2011 roku i od razu podbiła serca wielu czytelniczek (i czytelników?). Jest to historia napisana przez kobietę, o kobiecie i dla kobiet. Ogromna popularność powieści przyczyniła się do tego, że w tym roku Wydawnictwo Feeria postanowiło ponownie ją wydać w odświeżonej szacie graficznej oraz w nowym opracowaniu edytorskim. Muszę przyznać, że obecna okładka podoba mi się o wiele bardziej, niż jej pierwsze wydanie. Od razu przykuwa uwagę czytelnika zapowiadając jakąś tajemniczą historię. A o czym właściwie ona jest?
O miłości… która potrafi dopaść każdego w najmniej oczekiwanym miejscu i czasie. Bywa od pierwszego wrażenia, a czasami potrzebuje dłuższego okresu, aby wybuchnąć pomiędzy dwojgiem ludzi ze zdwojoną siłą. Sprawia, że nasze życie staje się lepsze, pełniejsze, nabiera sensu. Dzięki niej mamy dla kogo żyć, o kogo się troszczyć, bardziej dbamy o siebie. Miłość uskrzydla, jak powiadają starodawne prawidła. Jest jak pucharek truskawek z bitą śmietaną – kusi wizją przyjemnego smaku i niezwykłych doznań. Tylko czy zawsze jest dobra? Czy miłość w ogóle może być zła? Niewłaściwa? Pewne jest, że niejednokrotnie sprawia nam ból, przynosi prawdziwe cierpienie, z którego czasami bardzo trudno jest się podnieść i móc dalej żyć. Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Ludzie chcą widzieć ją jedynie przez pryzmat różowych okularów, w jaskrawych kolorach, odpychając od siebie prawdę, że może mieć też odcienie szarości, a nawet czerni. Jednak rzeczywistość bywa doprawdy okrutna. Sprawia, że nasze uczucia lokujemy w niewłaściwej osobie, czasami zbyt późno, aby mogło rozwinąć się z tego uczucia coś pięknego. Często skazujemy się na wiele wyrzeczeń, pozwalamy się dobrowolnie krzywdzić, zapominając o tym, co najważniejsze – o sobie i własnym szczęściu. Czemu to robimy? W imię MIŁOŚCI. A może ze strachu przed samotnością? Jak powiadają, „lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu”. Tylko czy aby na pewno?
„Są w życiu człowieka takie chwile, które zmieniają wszystko, szanse dane nam tylko raz, okoliczności, które niewykorzystane, już nigdy się nie powtórzą, marzenia, które mogą się spełnić tylko wtedy, kiedy im pomożemy.” [1]
Kinga jest młodą i atrakcyjną kobietą. Poznajemy ją dzień po jej trzydziestych urodzinach. Od siedmiu lat związana jest z Darkiem, który ostatnio nawet się jej oświadczył, a planowany ślub ma się odbyć za dziewięć miesięcy. Jednak bohaterce czegoś brakuje w ich związku. Od dłuższego bowiem czasu ich wzajemne relacje popadły w rutynę. Wszystko stało się nudne i przewidywalne. Nawet seks odbywa się w wyznaczonym, stałym dniu tygodnia. Kinga zaczyna sobie powoli zdawać sprawę, że zwyczajnie to wszystko ją przytłacza, że się dusi, gdyż nie tak to wszystko miało wyglądać. Zupełnie nie tego się spodziewała. Gdzieś zagubiła się ich wielka i namiętna miłość, ustępując miejsca przyzwyczajeniu do obecności tej drugiej osoby w jej życiu. To stanowczo za mało, aby kobieta mogła powiedzieć, że jest szczęśliwa u boku obecnego partnera. I tu na scenę wkracza dawny znajomy z poprzedniej firmy – dyrektor, u którego Kinga była asystentką. Już wówczas darzyła mężczyznę skrywanym uczuciem, a teraz coś ją tchnęło, aby do nieco napisać. Wymiana kolejnych e-maili, ukradkowe sms-y, pierwsze spotkanie… Kinga zrywa z Darkiem i wdaje się w gorący romans z żonatym mężczyzną, który jawi jej się niczym książę na białym koniu. Dla niego gotowa jest na wszystko, a on obiecuje jej, że dla niej odejdzie od swojej żony, bo tylko ją tak naprawdę kocha. Jednak życie to nie bajka i czasem poddaje nas straszliwym próbom. Pewnego dnia Kinga dostaje wiadomość, która obróci zarówno jej życie, jak i kochanka, do góry nogami. Nic już nie będzie takie samo. Żadne z nich nie spodziewało się, że TO może im się przydarzyć. Teraz, kiedy są tacy szczęśliwi… dlaczego musiało ich to spotkać? Jak sobie poradzą w tej trudnej sytuacji? Jakie decyzje podejmą? Na całe szczęście Kinga ma jeszcze wiernych przyjaciół oraz kochającą ją rodzinę, ludzi, którzy zawsze stają na wysokości zadania służąc jej pomocą o każdej porze dnia i nocy. Tylko czy aby to wystarcza? Czy będzie mogła liczyć również na wsparcie ze strony ukochanego mężczyzny? Jak to się wszystko skończy?
„Pragnęłam miłości. I równie mocno się jej bałam. Ale kiedy mnie dopadła, zanurzyłam się w jej odmętach całą sobą. Nie zważając na to, że na dnie jest muł i zielone glony, które kiedyś uniemożliwią mi jakikolwiek ruch.” [2]
Historię Kingi poznajemy dzięki narracji pierwszoosobowej głównej bohaterki i według mnie był to doskonały zabieg. Dzięki temu czytelnik może wejść w skórę Kingi i samemu przeżywać wszystko to, czego doświadczała ona w swoim życiu. A wierzcie mi – trochę tego było! Jej historia przepełniona jest emocjami, rozterkami, naszpikowana jest całą paletą uczuć. Autorka doskonale potrafi igrać ludzkimi uczuciami. Podczas lektury bardzo mocno przeżywamy wszelkie radości, ale i osobiste tragedie, jakie spadają na główną bohaterkę. Razem z nią cieszymy się, kiedy jest ku temu okazja, oraz płaczemy, gdy jej serce przeżywa cierpienia nie do opisania. Aż trudno czasem uwierzyć, ile człowiek jest w stanie znieść w swoim życiu, że mimo kolejnych upadków, jest w stanie ciągle się podnosić i stawiać kolejne kroki. Pani Gargaś posługuje się przy tym bardzo obrazowym i barwnym językiem sprawiając, że całość nabiera większego wyrazu. Na kartach powieści znajdziemy wiele życiowych prawd o nas samych, o ludzkich cechach, naszym zachowaniu, słabostkach, którym ulegamy. Autorka stara się zwrócić uwagę czytelnika na to, co tak naprawdę jest ważne w naszym życiu. Bo przecież jutra może nie być… Jej bohaterowie to ludzie z krwi i kości, prawdziwi, ludzcy, z wszelkimi zaletami i wadami. Nie ma tu miejsca na cukierkowatość, oblewanie lukrem i przesładzanie. Życie to nie bajka. Bywa słodko – gorzkie i takim pisarka nam je ukazuje w swej powieści. Mimo, że momentami historia wydawała mi się nieco przegadana, gdyż za dużo było wałkowania tego samego tematu ubierając go jedynie w inne słowa, to i tak całość czyta się doskonale, a historia bohaterki sprawia, że czytelnik dwa raz zastanowi się nad własnym życiem. Po lekturze zadamy sobie pytanie: co tak naprawdę liczy się dla nas w naszym życiu, czego oczekujemy, na co czekamy, czy jesteśmy szczęśliwi, a może jednak czegoś nam brakuje.
„Czym jest ludzkie życie? Labiryntem, komedią, tragedią, zagadką, piękną przygodą? Czy za swoje życie i decyzje jesteśmy odpowiedzialni tylko my, czy jakaś wyższa siła, która nami kieruje? Niektórzy twierdzą, że nasz los jest zapisany w gwiazdach. Inni mówią, że mamy wolną wolę. Jak to jest naprawdę z tym życiem?” [3]
„Jutra może nie być” to historia prawdziwa. O życiu. O ludziach. O tym, co może spotkać każdego z nas. To jedna z tych opowieści, które wywołują u czytelnika prawdziwą sinusoidę emocji i których ot tak się nie zapomina. Dlatego jeśli macie ochotę przeczytać coś głębszego, dającego do myślenia, co zostawi ślad w Waszej psychice i sercach, to sięgnijcie po „Jutro może nie być”. Gorąco polecam!
[1] „Jutra może nie być”, Gabriela Gargaś, wyd. Feeria, 2012 r, s. 55
[2] Tamże, s.179
[3] Tamże, s. 300