Yankee Candle Amber Moon

Odkąd zaczęłam prowadzić dla Was Kącik Zapachowy na moim blogu, nałogowo odpalam wieczorami na kominku woski. Weszło mi już to w nawyk. Jak tak dalej będzie, to wręcz stanie się to moim uzależnieniem 😉 Ostatnio towarzyszył mi m.in aromat dzikich fig za sprawą tarty Wild Fig od Yankee Candle. Tym razem miałam ochotę na coś innego, nie owocowego. Wybór mój padł na „Amber Moon”, który zgodnie z opisem producenta obiecywał mi połączenie powiewu ciepłej wieczornej bryzy z aromatem paczuli oraz drzewa sandałowego. Zapowiadał się obiecująco. Przypadł mi również do gustu jego wygląd. Soczyście pomarańczowy. Bardzo przyjemny dla oka 🙂

Kiedy wosk rozpuszczał się na górze kominka, zaczął wydzielać bardzo delikatny i przyjemny zapach. Taki stonowany. Chwilami miałam wrażenie, że faktycznie czuję muskanie wiatru. Bardzo mi się to spodobało. Niestety okazało się, że im dalej od kominka, tym słabszy był zapach. Jedynie w bardzo bliskiej odległości od niego dawało się coś wyczuć. Sądziłam, że może przyzwyczaiłam się do tego aromatu i dlatego też tak się dzieje. Poszłam do kuchni przygotować kolację z myślą, że jak wrócę do pomieszczenia, w którym stoi kominek, na nowo owieje mnie aromat Amber Moon. Tak się jednak nie stało. Nic a nic nie wyczułam. Dosłownie. Jedynie pochylając się nad kominkiem mogłam z powrotem cieszyć się tą przyjemną wonią. Szkoda, naprawdę szkoda. Cóż. Nie można mieć wszystkiego i nie każdy wosk musi się nam spodobać. Amber Moon nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań 🙁

Za możliwość wypróbowania wosku Amber Moon bardzo dziękuję sklepowi cozazapach.pl

 

PS. To nie koniec na dziś! Później pojawi się jeszcze jeden wpis – wyczekujcie 😀

 

2Shares