„Wzorzec zbrodni” – Warren Ellis (recenzja 544, przedpremierowa)

Nowy Jork. Dzień jak co dzień. Kolejna zmiana do odpękania. Nic nie wskazywało na to, by akurat tego dnia wydarzyć się miało coś nieoczekiwanego. Tymczasem jedna usłyszana przez radio informacja doprowadza do zmiany życia wielu ludzkich istnień. John Tallow oraz jego partner James Rosato odpowiadają na wezwanie. Ich celem jest czynszówka na Pearl Street, gdzie na jednym z pięter szaleje nagi facet, uzbrojony i złorzeczący na czym świat stoi. Kiedy policjanci docierają na miejsce nie zdają sobie sprawy, że tylko jeden z nich wyjdzie stąd żywy. Rosato ginie. Jego mózg rozbryzguje się na ścianie. Tallow w ułamku sekundy podejmuje decyzję i strzela do napastnika. Kilkukrotnie. Śmierć za śmierć. Sprawiedliwości stało się zadość, choć niestety nikogo to nie cieszy, a już zwłaszcza żony Jima. Strata partnera to niestety najmniejszy z problemów Johna. W mieszkaniu A3 odkrywa coś, co z jednej strony intryguje i zachwyca, z drugiej zaś wzbudza prawdziwe przerażenie. Ściany od podłogi po sufit pokryte są bronią, a każda z nich jest inna. Wśród nich są nawet modele sprzed stu lat. Przeprowadzone badania wykazują, że z każdej z tych broni kogoś zabito. Żadnego z tych morderstw dotąd nie wyjaśniono, a teraz, po odkryciu narzędzi zbrodni, policja zmuszona będzie na nowo zająć się dawno zakopanymi pod dywan, zapomnianymi sprawami. Zadaniem obarczony zostaje Tallow, za karę, bo to on otworzył przysłowiową puszkę Pandory. Szybko odkrywa, że układ broni na ścianach i podłodze nie jest przypadkowy. Całość tworzy skomplikowany wzór, którego znaczenie zna tylko ten, kto go stworzył. W niektórych miejsach znajdują się luki, a to oznacza, że morderca jeszcze nie ukończył swego dzieła… Czy uda się dopaść człowieka, który od około 20 lat pozostaje nieuchwytny?

Historia biegnie dwutorowo.
Z jednej strony śledzimy poczynania Tallowa starającego się rozwikłać zagadkę niezwykłego, a zarazem mrocznego mieszkania, swoistej świątyni największego szaleńca jaki dotąd stąpał po ziemi. Tylko wariat może zrozumieć wariata, zatem John nie powinien mieć z tym problemów, przez wielu bowiem uważany jest za prawdziwego świra. Tak naprawdę to go nie znają. Od zawsze był samotnikiem, nie szukał przyjaźni, unikał bliższych kontaktów z innymi. Miał tylko jednego przyjaciela, a teraz ten nie żyje. Śmierć partnera na nowo budzi w nim policjanta. Prędzej przestało już mu zależeć na pracy. Przychodził do niej, byle tylko zaliczyc kolejną zmianę i móc w końcu wrócic do domu, gdzie mógłby w spokoju poczytać. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Na nowo poczuł w sobie siłę i chęć do działania. Krok po kroku odkrywa kolejne ślady, które prowadzą do tego, że cała sprawa zaczyna coraz bardziej się rozrastać i to w oszałamiającym tempie. Wychodzi na jaw, że w sprawę zamieszane są osoby piastujące wysokie stanowiska, które gotowe są zrobić dosłownie wszystko, aby uciąć jej ostatecznie łeb…
Z drugiej strony mamy mordercę, który uważa siebie za Łowcę polującego na swoją zwierzynę. On jest oprawcą, cała reszta to jego ofiary. Mimo tego że żyje we współczesności, tak naprawdę do niej nie należy. Jego umysł przetwarza obecne obrazy na te z czasów, kiedy jeszcze nie było Manhattanu, a istniała Mannahatta zasiedlona przez plemiona Indian. Żyje w zgodzie z naturą. Żywi się własnoręcznie zebranymi roślinami oraz upolowanymi zwierzętami, najczęściej mięsem wiewiórek. Unika wszystkiego, co nowoczesne. A kiedy już zmuszony jest korzystać z owoców techniki, czuje jedynie obrzydzenie. Jest brutalny, nie ma hamulców, bez skrupułów, bezlitosny. To już nie jest człowiek, a maszyna do zabijania podążająca za swym celem dotąd, aż nie wykona zadania i nie pozbawi swej ofiary życia. Przez dziesięciolecia był nieuchwytny, niczym cień przemykający ulicami miasta. Czy zatem istnieje szansa, by ktoś taki został kiedykolwiek schwytany?…

Autorem powieści „Wzorzec zbrodni” jest Warren Ellis, brytyjski autor, scenarzysta komiksowy i telewizyjny oraz pisarz. W jego dorobku literackim znalazły się takie dzieła jak „Crooked Little Vein” czy powieść graficzna „RED”, którą zekranizowano w postaci odnoszącego sukcesy filmu pod tym samym tytułem. Miłośnikom komiksów z pewnością nie są obce takie pozycje jak „Detektyw Fell”, „Ministry of Space”, „Planetary” czy „Transmetropolitan”. Wracając jednak do „Wzorca zbrodni” przyznać muszę, że to jeden z lepszych kryminałów jakie dane mi było czytać w ostatnim czasie. Jest akcja, jest tempo, jest zagadka do rozwiązania, jest tajemnica, jest intryga zataczająca coraz szersze kręgi, jest nietuzinkowy morderca i podążający jego śladem równie nietypowy policjant, jest krwawo i brutalnie. Mówiąc krótko w powieści znalazło się wszystko to, co znaleźć powinno się w dziele z tego gatunku. Wszystko to, czego oczekuję od kryminałów, czego za każdym razem w nich poszukuję. Ellis świetnie pisze, niewymuszenie, lekko. Dialogi są wartkie, a opisy szczegółowe i obrazowe – czasem wręcz drastyczne, co może nie przypaść do gustu osobom o słabych nerwach (niech lepiej poczytają sobie jakąś obyczajówkę). Dla przykładu: „Kierowca jednośladu składał się teraz z kilku oddzielnych kawałków, a jego limonkowy strój był cały skąpany we krwi oraz mięsie.” O rozbryzgującym się mózgu na ścianie pisałam już prędzej. Niemniej jednak mi się to podoba i to bardzo. Kryminał musi być mroczny, powinien wywoływać skoki adrenaliny oraz ciśnienia krwi u czytelnika. Ma porywać już od pierwszych stron i nie wypuszczać ze swych zaciskających się szponów do samego końca. I taki właśnie jest „Wzorzec zbrodni”. Polecam go wszystkim miłośnikom gatunku. Nie zawiedziecie się. Jeśli natomiast chodzi o mnie chętnie sięgnę po kolejne powieści Warrena Ellisa.

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: Gun Machine
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania: premiera 4 październik 2014
Seria: Świadek zbrodni
Oprawa: miękka
Liczba stron: 296
ISBN: 978-83-7924-245-0

SQN

Baza recenzji Syndykatu Zbrodni w Bibliotece


39Shares