„Wierni wrogowie” – Olga Gromyko (recenzja 490)

Szelena od kilku lat mieszka w samotnej chacie pod lasem niedaleko osady zwanej Wysiedliskiem. Pracuje u miejscowego zielarza jako jego asystentka, choć tak naprawdę to on powinien pobierać u niej nauki z zielarstwa. Zmuszona jest jednak skrywać sekret dotyczący tego, kim tak naprawdę jest. Gdyby prawda wyszła na jaw… znów musiałaby opuścić dom i szukać sobie kolejnej bezpiecznej przystani. Szelena jest wilkołakiem i to nie byle jakim, prawdziwym, a nie powstałym na skutek ugryzienia. Urodziła się taka i jest z tego powodu dumna. Szkoda tylko, że nie wszyscy podzielają jej zdanie. Zamiast tego wolą traktować ją jak resztę pomrok uważając ją za okrutną bestię, niezdolną do jakichkolwiek uczuć, którą trzeba czym prędzej zgładzić z powierzchni ziemi. Ale póki co Szelena ma spokój. A przynajmniej do czasu, kiedy to w miejscowej karczmie „Wilcza Paszcza” nie podsłuchała rozmowy dotyczącej pewnego maga, z którym miejscowi okrutnie się obeszli, na koniec pozostawiając w parowie by zdechł. Wiedziona ciekawością Szelena postanawia na własne oczy przekonać się, czy ów czarownik na pewno wyzionął ducha. Okazuje się jednak, że choć dotkliwie pobity i cały broczący krwią, duch nadal się go trzyma. Pod wpływem impulsu, sama nie wiedząc dlaczego, Szelena zabiera go do swojej chaty, by zobaczyć, czy uda jej się postawić go na nogi, aby mogli stoczyć uczciwą walkę. Magiem bowiem okazuje się Weres, który od jakiegoś czasu podążał jej tropem. Zamiast jednak spodziewanego pojedynku, Szelena i Weres zmuszeni zostają połączyć siły przeciwko wspólnemu wrogowi. Po Belorii krążą niewidzialne krwiożercze bestie, nad którymi ktoś najwyraźniej sprawuje władzę wskazując kolejne cele ataku, ktoś, kto zamierza rzucić wyzwanie Konwentowi Magów (z którego Weres został wyrzucony na zbity pysk z wilczym biletem) i ustanowić nową władzę. Czy śmiertelnym dotąd wrogom – Szelenie i Weresowi uda się powstrzymać nadchodzący chaos? Czy w ogóle możliwy jest pomiędzy nimi rozejm? Pomocą służyć będą im: wyrostek o słabowitym zdrowiu pretendujący do miana ucznia czarodzieja, smok podrywacz, co to żadnej nie przepuści, z wybujałym ego, który tchórzliwie ucieka nawet przed wilkami, oraz mała dziewczynka, która skrywa pewien mroczny sekret…

„Ty, Szeleno, jesteś wilkołakiem. A on czarownikiem. Twoim wiernym wrogiem. I żadne umowy tego nie zmienią.” (1)

Wiele dobrego słyszałam na temat Olgi Gromyko, białoruskiej pisarki, której niebywałą sławę przyniósł cykl powieściowy o przygodach Wolhy Rednej. Do tej pory nie miałam jednak okazji przekonać się, co też sprawiło, że stała się tak popularna. Obiecywałam sobie co prawda, że sięgnę po wspomnianą wyżej serię, ale ciągle odkładałam to na później. Dopiero teraz, kiedy na naszym rynku nakładem wydawnictwa Papierowy Księżyc ukazała się najnowsza powieść autorki pt „Wierni wrogowie”, postanowiłam w końcu nadrobić zaległości. Miałam jednak pewne obawy. Nie zawsze przecież można wierzyć opiniom innych (choć za autorką stoją murem rzesze fanów, co już o czymś świadczy), a do tego nieco przeraziły mnie gabaryty powieści. Blisko 650 stron(!!) to już prawdziwa cegła, którą nie dość że mocno czuć w dłoni podczas czytania, to jeszcze można wykorzystać, aby przyłożyć komuś w głowę, co z pewnością dotkliwie odczuje.

„I właśnie tym wrogowie różnią się od przyjaciół. Nawet siebie nie pożałują, byle tylko tobie zrobić świństwo!” (2)

Gromyko osadziła swą historię w świecie pełnym magii oraz niesamowitych stworzeń. Mamy tu znane wszystkim elfy, krasnoludy, trolle, smoki, driady, wilkołaki, wampiry, strzygi czy syreny. Ale są też inne, nowe istoty, o których nigdy dotąd nie słyszałam, jak np kudłaki, mrugonie, kelpie, rochtary czy rakswyre. Wędrówka głównych bohaterów przywiodła mi na myśl wyprawę drużyny pierścienia z epickiej powieści „Władca pierścieni” J.R.R. Tolkiena. Zarówno tam jak i tu zebrała się grupa śmiałków złożona z przedstawicieli różnych ras, których połączył wspólny cel – powstrzymanie wroga. Powieść Gromyko zaskoczyła mnie tym, że przebija z niej jeden wielki humor. A to wszystko za sprawą głównej bohaterki Szeleny (choć i reszta postaci ma w tym nie mały udział), która jest niesamowita i to pod każdym względem. Jej cięty język, wszechobecny sarkazm i walenie prosto z mostu tego, o czym akurat myśli sprawiają, że nie sposób nie roześmiać się podczas lektury. Uwielbiałam jej słowne utarczki z Weresem. Nie mogąc stoczyć ze sobą prawdziwego pojedynku, niejednokrotnie toczą walki na słowa, co kończy się z różnym skutkiem. Gromyko świetnie włada piórem. Już nie dziwi mnie uwielbienie jakim darzą ją Czytelnicy na całym świecie. „Wierni wrogowie” to doskonale napisana powieść, która wciąga już od pierwszych stron i od której nie sposób się oderwać. Jest pełna tajemnic, skrywa w sobie pewien mrok i ma to nieuchwytne coś, co przyciąga niczym magnes. Walki, w których biorą udział bohaterowie, zostały przedstawione tak dokładnie, że czytając ma się wrażenie, jakby samemu się w nich uczestniczyło. Czuć towarzyszący im strach, napięcie, zmęczenie, pot spływający po skórze, zapach krwi i odór rozkładających się ciał. Autorka pisze bardzo obrazowo i sugestywnie, co bardzo mi się spodobało. Cieszę się, że „Wierni wrogowie” trafili w moje ręce i dane mi było w końcu zapoznać się z twórczością Olgi Gromyko. Książkę polecam wszystkim fanom fantastyki, bo to rasowa powieść z tego gatunku i z pewnością ich nie zawiedzie.

„Życie ma to do siebie, że śmieje się ze śmierci. Czasem gorzko, ironicznie, desperacko… ale niezmiennie szczerze. Bo wieczności nie przestraszysz chwilą.” (3.)

(1) „Wierni wrogowie”, Olga Gromyko, Papierowy Księżyc, tłum. Marina Makarevskaya, 2014 r, s. 424
(2) j/w , s.334
(3) j/w , s. 498

Moja ocena: 6/6

Tytuł oryginalny: Верные враги
Tłumaczenie: Marina Makarevskaya
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2014
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 648
ISBN: 978-83-61386-43-8

18Shares