„Wczesne sprawy Poirota – Agatha Christie [recenzja 293]

Wczesne sprawy Poirota

Recenzja bierze udział w konkursie dla Syndykalistów organizowanym przez serwis Zbrodnia w Bibliotece.

  • Tytuł oryginalny: Poirot’s Early Cases
  • Tłumaczenie: Anna Rojkowska, Andrzej Milcarz
  • Wydawnictwo: Dolnośląskie
  • Rok wydania: 2013
  • Seria: Klasyka kryminału
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Liczba stron: 304
  • ISBN: 978-83-245-9236-4

 

Agatha Christie uważana jest przez większość czytelników na całym świecie za niekwestionowaną mistrzynię książek z gatunku kryminału. Napisała ona ponad 80 kryminałów. Stworzyła dwie najbardziej fascynujące sylwetki detektywów w literaturze, Belga Herkulesa Poirota oraz starszą panią, detektyw – amator pannę Marple. Oprócz kryminałów ma na swoim koncie kilka powieści obyczajowych, które wydane zostały pod jej pseudonimem Mary Westmacott. Pisarka znalazła się w Księdze Guinnessa, jako najlepiej sprzedająca się autorka wszech czasów. Na całym świecie sprzedano ponad 2 mld egzemplarzy jej książek, zatem nie powinno dziwić, że trafiła ona do księgi rekordów. Wiele z jej powieści zostało zekranizowanych. Do tej pory miałam przyjemność zapoznać się jedynie z dwiema jej powieściami – „I nie było już nikogo” oraz „Morderstwo w Orient Expressie”. Żadna z nich mnie nie zawiodła, dlatego też zdecydowałam się sięgnąć po kolejne jej dzieło. Tym razem w mych rękach znalazła się książka „Wczesne sprawy Poirota”. Po raz pierwszy została ona wydana w 1974 roku, czyli zaledwie dwa lata przed śmiercią autorki.

„Wczesne sprawy Poirota” to zbiór osiemnastu opowiadań, w których mamy okazję poznać przeróżne sprawy, jakimi zajmował się były szef belgijskich służb śledczych, a obecnie prywatny detektyw Herkules Poirot. Historie zostały opowiedziane przez najbliższego przyjaciela naszego Belga, Arthura Hastingsa. Zaproponowano mu, aby podjął się spisania najciekawszych z nich, co też uczynił z wielką przyjemnością. Duet Poirot – Hastings jawi mi się niczym słynna para mężczyzn z Londynu rozwiązująca kryminalne zagadki. Mowa tu oczywiście o Sherlocku Holmesie i jego nieodzownym przyjacielu doktorze Watsonie. Tak samo jak tamci, tak i tutaj Poirot stara się rozwiązywać różne sprawy, korzystając wielokrotnie z pomocy Hastingsa. A co w ogóle będzie zaprzątało głowę naszej dwójki głównych bohaterów? Będą starali się wyjaśnić, kto stoi za porwaniem małego trzyletniego chłopczyka Johnniego, dziedzica wielmożnego Marcusa Waverly. Podejmą się wyjaśnienia tajemniczego zniknięcia kucharki z domu państwa Todd, która pewnej środy wyszła i rozmyła się w powietrzu. Podążą śladami mordercy, który pozbawił życia lorda Cronshowa na zorganizowanym przez niego wielkim Balu Victory. Jednocześnie będą próbowali zrozumieć, czy zejście z tego świata tej samej nocy młodej kobiety Coco Courtenay może mieć coś wspólnego ze śmiercią wspomnianego powyżej lorda. Z prośbą o pomoc zwróci się do nich pani Pengelly, która podejrzewa męża o to, iż ten ją truje. Czy ma rację? Również kolekcjoner Marcus Hardman będzie miał dla nich sprawę do wyjaśnienia. Ktoś skradł mu jego najcenniejszą biżuterię – rubiny oraz szmaragdowy naszyjnik, który niegdyś najprawdopodobniej należał do samej Katarzyny Medycejskiej. To tylko nieliczne historie, które dane będzie poznać czytelnikowi we „Wczesnych sprawach Poirota”. Jak pamiętacie, zebrano ich tu osiemnaście, zatem jest się w czym zaczytywać.

Postać Herkulesa Poirota jest niezwykła. Z pozoru zwyczajny mały człowieczek o poczciwej twarzy, na której gości olbrzymi wąsik. Patrząc na niego nikt nie podejrzewałby, że ma do czynienia z osobnikiem o niezwykłym zmyśle dedukcji oraz obserwacji. Oprócz tego cechuje go schludność, systematyczność oraz zamiłowanie do porządku. Czasami bywa nieco próżny – sporą uwagę przykłada do wyglądu swoich wąsików i stosowanej pomady. Prowadząc śledztwo nie skupia się na śladach typu odciski palców, czy inne, ale zwraca szczególną uwagę na kwestię psychologiczną popełnionego czynu. I pod tym kątem poszukuje winnego. Jak sam bardzo często mawia, „aby rozwiązać jakąś zagadkę, należy tylko wygodnie rozsiąść się w fotelu i pomyśleć.” Pomyślałby kto, że łatwo powiedzieć, gorzej zrobić. Jednak Poirot dzięki swoim umiejętnościom, trzeźwo myśląc, składając kolejne elementy układanki w całość, potrafi rozwiązać praktycznie każdą zagadkę, choćby było to z pozoru niemożliwe do wykonania. Przyznaję szczerze, że podziwiam tego człowieka. Jego intuicja i zdolność dostrzegania nieistotnych na pierwszy rzut oka szczegółów jest godna pozazdroszczenia. Z każdą kolejno przeczytaną książką, w której jest on głównym bohaterem, dowiaduję się o nim czegoś nowego, interesującego. Jestem bardzo ciekawa, czym jeszcze zaskoczy mnie przy okazji lektury innych dzieł autorki, w których gra pierwsze skrzypce.

Czy warto sięgnąć po „Wczesne sprawy Poirota”? Ależ oczywiście, że tak. Osobiście nie za bardzo przepadam za książkami będącymi zbiorami opowiadań. Nie potrafię wciągnąć się w krótkie formy literackie, które ledwo co się zaczną, już dobiegają końca. Jednakże dla opowiadań, które wyszły spod pióra Agathy Christie postanowiłam zrobić wyjątek. I wiecie co? Nie żałuję!

Moja ocena: 5/6

grupa_Publicat

Baza recenzji Syndykatu Zbrodni w Bibliotece

Recenzja bierze udział w akcji: „Na tropie Agathy”

Recenzja opublikowana również:

Informacja o recenzji zamieszczona na:

profil główny FB, strona FB, Google+, Twitter

0Shares