„Urodzona bogini” (cz. 1) – P.C. Cast [recenzja 356]

  • Urodzona bogini - cz1
  • Tytuł oryginału: Divine by Blood
  • Tłumaczenie: Hanna Hessenmuller
  • Wydawnictwo: Mira/Harlequin
  • Rok wydania: 2013
  • Cykl: W kręgu mocy Partholonu
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 240
  • ISBN: 978-83-238-9089-8

 

Swego czasu sięgnęłam po Wybrankę bogów” autorstwa P. C. Cast, która spodobała mi się na tyle, że postanowiłam zaznajomić się z kontynuacją historii w niej opisanej. Tym sposobem przeczytałam  Powrót bogini”. I tym razem lektura przypadła mi do gustu. Zatem w momencie, kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Mira zamierza wydać następną część, wiedziałam już, że chętnie poświęcę czas na jej lekturę. Do mych rąk trafił pierwszy tom z podzielonej na dwie części powieści „Urodzona bogini”, do którego zasiadłam ze sporą dozą entuzjazmu.

Tym razem główną bohaterką nie jest już Shannon Parker, której losy śledziliśmy w poprzednich dwóch częściach cyklu „W kręgu mocy Partholonu”. Na główny plan wysuwa się postać dziewiętnastoletniej Morrigan Parker, którą od niemowlęctwa wychowują rodzice Shannon. Dziewczyna od zawsze wiedziała, że jest inna niż jej rówieśniczki. Nad wyraz dojrzała, a do tego posiadająca umiejętności, których nikt inny nie przejawia. Od zawsze czuła, że nie pasuje do tego świata. W końcu nadszedł dzień, który całkowicie odmienił jej dotychczasowe życie. Oto dowiedziała się, że jej matką nie jest wcale Shannon, o której od dziecka opowiadali jej dziadkowie, a Rhiannon, Wybranka Bogini i Wielka Kapłanka Epony. Ale to nie wszystko. Ostrzeżono ją, że na jej duszę poluje Bóg Ciemności, zwany Pryderim, który niegdyś sprowadził na złą drogę jej prawdziwą matkę. Jak wobec poznanej prawdy zachowa się Morrigan? Czy przyjmie dziedzictwo, które jest jej pisane? I czy ulegnie podszeptom Boga o Trzech Twarzach?

Historia w głównej mierze rozgrywa się w Oklahomie. Wydarzenia mające miejsce w Partholonie stanowią jedynie tło dla całej reszty, uzupełniają niektóre wątki tak, aby wszystko było jasne dla czytelnika. Warto w tym miejscu wspomnieć, że „Urodzoną boginię” można czytać bez znajomości poprzednich dwóch części. Najistotniejsze fakty z przeszłości zostały bowiem dość szczegółowo przypomniane na samym początku książki.

Tak jak zasiadałam do lektury z entuzjazmem, tak malał on stopniowo, acz regularnie, w trakcie czytania powieści. Kiedy dotarłam do ostatniej strony, jedyne co czułam, to jedno wielkie rozczarowanie i poczucie straty czasu. Nie tego spodziewałam się po tej historii. Okazała się być po prostu nudna. Na dobrą sprawę wystarczy Wam zaznajomienie się z krótkim opisem zamieszczonym na okładce książki, aby poznać całą historię opisaną w tej części. Doprawdy nie wiele ponad to, co tam wyjawiono, dzieje się w tej powieści. Do tego nie mogę pominąć faktu, że w tym krótkim opisie pojawiły się dwa błędne stwierdzenia. Bohaterka ma dziewiętnaście, a nie osiemnaście lat. Poza tym jej dotyk nie leczy… a przynajmniej nie napisano o tym słowa w tej części. Być może w II tomie będzie coś więcej na temat jej wrodzonych umiejętności, bynajmniej póki co nie posiada ona żadnych mocy uzdrawiających. Sama kreacja bohaterki, jak i innych postaci występujących w powieści, jest nie ciekawa. Nie udało mi się jej w żaden sposób polubić, ani choćby zbliżyć się do tego. Jak dla mnie jest za bardzo mdła, mało wyrazista. Niby ma te swoje niezwykłe zdolności, ale poza tym nie odznacza się niczym szczególnym, co by mnie do niej przekonało. Na dobrą sprawę cała historia jest właśnie taka. Napisana lekkim piórem, prostym i nie wymuszonym językiem, którą czyta się zaskakująco szybko. Tyle tylko, że równie prędko się o niej zapomina. A tak przecież nie powinno być.

Od dobrej książki wymagam tego, że zdoła mnie zainteresować, wciągnie w wir wydarzeń i zostawi z mnóstwem myśli po zakończonej lekturze. Niestety pierwszej części „Urodzonej bogini” P.C. Cast się to nie udało. Nie sprostała w żadnej mierze pokładanym w niej oczekiwaniom. A szkoda. Dotąd powieści autorki bardzo mi się podobały, jednak ta tutaj zupełnie nie przypadła mi do gustu. I teraz mam dylemat. Czy warto sięgnąć po drugi tom? Słyszałam opinie, że jest lepszy od poprzedniego, ale czy to wystarczy, aby dać mu szansę? Mam go na półce, ale waham się, czy uczynić ten krok i wziąć go do ręki. Bo kto da mi gwarancję, że faktycznie okaże się ciekawszy? Że mnie nie zawiedzie? Że nie będzie to tylko aby strata mojego jakże cennego czasu? Niestety nikt takiej gwarancji mi nie da. A ja boję się ryzykować…

Moja ocena: 2/6

0Shares