„Uniwersum Metro 2033: Dziedzictwo przodków” – Suren Cormudian (recenzja 434)

Osobom, które tak jak i ja uwielbiają post-apokaliptyczne historie, z pewnością nie obce jest nazwisko rosyjskiego pisarza Dmitrija Glukhovsky’ego. Jego powieść „Metro 2033” (oraz późniejsza kontynuacja „Metro 2034”) stała się bestsellerem na całym świecie i nic dziwnego, bowiem drugiej tak doskonałej (pod każdym względem!) książki przedstawiającej Czytelnikom wizję świata po apokalipsie dotąd nie dane mi było czytać. Powstał nawet specjalny projekt o nazwie Uniwersum Metro 2033, w którym to pisarze całego świata osadzają własne historie w rzeczywistości wykreowanej przez Glukhovsky’ego. Mimo tego, iż do tej pory wydano kilkadziesiąt książek wchodzących w skład Uniwersum, na język polski przetłumaczono zaledwie sześć z nich – powieść Szymuna Wroczka „Piter”, trylogię Andrieja Diakowa („Do światła”, „W mrok”, „Za horyzont”), dzieło Tullio Avoledo „Korzenie niebios” oraz najnowszą, dziś omawianą powieść, „Dziedzictwo przodków” autorstwa Surena Sejranowicza Cormudiana, rosyjskiego pisarza pochodzenia ormiańskiego, który w swym dorobku literackim ma już dziewięć powieści (w tym dwie wydane w ramach wspomnianego projektu) oraz zbiór opowiadań. O dziele Cormudiana sam Glukhovsky wypowiada się następująco: „To książka, której na pewno nie zapomnicie.” Czy tak jest faktycznie? Czy i na mnie zdołała wywrzeć tak duże wrażenie? A może było wręcz przeciwnie?

Moskwa, Kaliningrad. Czworo licealistów – Rusłan, Jegor, Saniok oraz Lenka – postanawiają zwiedzić tunele pod miastem twierdzą Königsbergiem, jak w czasach II Wojny Światowej Niemcy nazywali Kaliningrad. Żadne z nich nie zdaje sobie sprawy z tego, iż to ich ostatnie wspólne chwile. Z podziemi, po kilku dniach, skrajnie wykończony wydostaje się jedynie Saniok. Jednak nie dane jest mu długo cieszyć się z tego powodu. Oto bowiem na jego oczach w pobliskim Bałtyjsku, gdzie mieściła się baza wojskowa, następuje ogromny wybuch, a po nim rozbłysk nieznośnie jasnego, białego światła. „Po niebie niczym strzały przemknęły rzadkie obłoki, pędzone przez nieznaną siłę. Huk narastał, aż nagle do lasu wdarł się huragan. Potężna fala pyłu wyrywająca z korzeniami młode drzewa i łamiąca stare. Fruwające krzaki zamieniły się w niekończącą się ulewę. Ściana kurzu, kamieni, ziemi i roślin porwała stojące na skraju lasu samochody i ludzi.” (23) Ratując siebie oraz garstkę osób, które akurat przebywały w jego pobliżu, chłopak wraca z powrotem pod ziemię… Od tamtej chwili minęło dwadzieścia lat. Świat po globalnym Kataklizmie jest totalnie zniszczony. Promieniowanie, długotrwałe pożary, trujące mgły zebrały śmiertelne żniwo. Warunki środowiskowe na powierzchni Ziemi nie sprzyjają życiu roślin, zwierząt, a tym bardziej ludzi. Jedyne, co można tam spotkać, to zmutowane i śmiertelnie niebezpieczne stworzenia. Poza koloniami w Piątym Forcie, Krasnotorowce oraz Pionierskim nie wiadomo, czy jeszcze gdzieś indziej istnieją jakieś ludzkie siedliska. Ich mieszkańcy żyją głęboko pod ziemią, a na powierzchnię wychodzą jedynie w ochronnych skafandrach i z pełnym uzbrojeniem. I właśnie podczas jednego z takich wypadów, ekipa z Krasnotorowki, natrafia na ślady ludzkich stóp na plaży. Wkrótce na horyzoncie pojawia się okręt, a na nim żołnierze w uniformach, na których widnieją swastyki. Podobno przybyli po dziedzictwo swoich przodków. Tylko skąd?? I czym jest owo dziedzictwo? Tymczasem dowódca Piątego Fortu zleca Aleksandrowi Zagorskiemu odnalezienie legendarnego podziemnego metra wybudowanego ponoć przez faszystów w czasie II Wojny Światowej. Do pomocy przydzielony zostaje mu najlepszy ze stalkerów – Bagramian Tigran. Czy uda im się odnaleźć metro? I dlaczego stało się ono akurat teraz tak ważne dla dowódcy fortu?

Wszystko unosi czas i szlifuje swoimi falami. Pozostaje tylko tu i teraz. Chwilowość. Zdobyć coś do żarcia. Odespać po tym, jak zdobyłeś coś do żarcia. I tak dalej. To aż przykre: do czego się sprowadziła nasza ewolucja! Stwórca na pewno nie tego od nas oczekiwał.” (206)

Rzeczywistość stworzona przez Surena Cormudiana jest straszna. To świat, w którym nie ma nadziei na lepsze jutro, nie myśli się długofalowo o dobrodziejstwach tego, co da nam przyszłość. Nie. Tu się liczy teraźniejszość, chwila obecna, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy dosięgnie nas śmierć. To, co mnie osobiście chyba najbardziej przeraziło, to fakt, iż nawet w świecie, w którym wszystko uległo totalnej zagładzie, gdzie przy życiu pozostało niewielu ludzi, nadal mamy do czynienia z propagandą, konkurencją i wszechobecną walką o władzę. Nic się nie zmieniło. Ludzkość niczego się nie nauczyła, nawet po tak dotkliwej próbie, jaką był globalny Kataklizm. W obliczu tak okrutnej katastrofy ludzie zamiast się zjednoczyć i spróbować w jakiś sposób dążyć do odnowy świata, jaki sami przez własną głupotę zniszczyli, nadal walczą ze sobą, przelewają krew własnych braci, współrodaków, byle tylko ugrać jak najwięcej korzyści dla siebie. Znamienne są więc zacytowane powyżej słowa, iż Stwórca na pewno nie tego od nas oczekiwał. Zawiedliśmy nie tylko Jego, ale również naszych przodków, którzy pragnęli dla swoich potomnych lepszego świata, życia w pokoju, a nie ciągłych walk i przepychanek politycznych. A tego w dziele Cormudiana nie brakuje. Ale nie tylko krwawe walki toczone są na kartach powieści. Bohaterowie muszą zmierzyć się również z duchami przeszłości, tym, o czym pragnęli przez lata zapomnieć, aby nie doprowadzić siebie do obłędu. 

„Dziedzictwo przodków” z pewnością zasłużyło sobie na to, aby znaleźć się wśród powieści należących do projektu Uniwersum Metro 2033, gdyż jakby nie patrzył spełnia ono wszystkie kryteria, aby tak się stało. Jeśli jednak mam być zupełnie szczera, to czegoś mi tu do pełni szczęścia zabrakło. Historię za bardzo zdominowały wydarzenia rozgrywające się na powierzchni ziemi. Owszem, w podziemiach sporo się dzieje, ale jak dla mnie zepchnięte zostało to jakby na drugi tor, jako uzupełnienie tego, co dzieje się na zewnątrz. Zabierając się za książkę oczekiwałam, iż znów doświadczę tych klaustrofobicznych emocji, które towarzyszyły mi podczas lektury poprzednich powieści z tego cyklu. Brakowało mi wszechobecnego mroku, zalegającej wokoło gęstej, śmiertelnej ciszy oraz pełzających po mym kręgosłupie macek strachu. Nie przeczę, natrafiłam na kilka momentów, które w jakiś sposób pozwoliły mi tego wszystkiego doświadczyć, ale było tego stanowczo za mało i w zbyt delikatnym wydaniu. To mój jedyny zarzut odnośnie powieści Surena Cormudiana. Wszystko inne – kreacja bohaterów, pomysł na fabułę, realizacja pomysłu, język i styl autora – są jak najbardziej w porządku i przemawiają jedynie na plus tego dzieła. Po prostu zabrakło mi większej dawki grozy i skoków adrenaliny podczas lektury. 

Niemniej jednak w żadnej mierze nie żałuję tego, iż sięgnęłam po „Dziedzictwo przodków”. Cieszę się, że miałam okazję czytać kolejną powieść z cyklu Uniwersum Metro 2033. Moja domowa kolekcja książek z tej serii powolutku się powiększa. A ja już zacieram łapki na myśl, że być może Wydawnictwo Insignis w niedalekiej przyszłości zdecyduje się wydać kolejne dzieło osadzone w realiach świata stworzonego przez Dmitrija Glukhovsky’ego. Jeśli tak będzie – biorę w ciemno, i jestem pewna, że fani cyklu Uniwersum Metro 2033 uczynią tak samo.

Moja ocena: 4/6

Tytuł oryginalny: Tod mit uns
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 2014
Cykl: Uniwersum Metro 2033
Oprawa: miękka
Liczba stron: 478
ISBN: 978-83-63944-34-6

Uniwersum Metro 2033: Dziedzictwo przodków [Suren Cormudian] - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

AIM Media

1Shares