„Tysiąc” – Dagmara Andryka

Debiutująca na naszym rynku Dagmara Andryk (z wykształcenia filozof, absolwentka studiów podyplomowych w Instytucie Literatury Polskiej, na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego) oddała w ręce czytelników historię nie tylko mroczną i wzbudzającą niepokój, ale też ukazującą wpływ przeszłości na przyszłe losy zarówno jednostki ludzkiej, jak i całej społeczności.

Oto pewnego dnia Marta Witecka, dziennikarka, chcąc zebrać materiały do artykułu o tragedii w Żarnowcu, przypadkiem trafia do Mille, małego miasteczka gdzieś na północy Polski, które na pierwszy rzut oka nie sprawia na niej miłego wrażenia.

„Puste, wymarłe miasteczko. Żadnego ojca rodziny kroczącego z rozwianymi połami płaszcza, żadnej spieszącej do dzieci matki, osłaniającej się chustą przed wiatrem, żadnego chłopca na rozklekotanym rowerze, z trudem dosięgającego siodełka. Nikogo.”

Z uwagi na kłopoty z samochodem, zmuszona jest zostać w miasteczku, co wyraźnie nie podoba się tubylcom. Z jakiegoś powodu nie lubią obcych i starają się uczynić wszystko, by się ich możliwie szybko pozbyć. Instynkt podpowiada jej, że dzieje się tu coś wartego uwagi. I ma rację. Okazuje się, że nietypowe zachowanie mieszkańców Mille ma związek z ciążącą nad miasteczkiem klątwą rzuconą przed dziesiątkami lat przez Szaloną Kaśkę.

„- Jaka to klątwa? – Mówiąc to, poczuła dreszcz na plecach. To pewnie od wiatru, pomyślała i spojrzała na drzewa. Ich konary walczyły z kolejnymi podmuchami.
– Że zawsze będzie nas tylko tylu, ilu widzów oglądało jej śmierć. Nigdy więcej. A wówczas zebrało się tysiąc osób.”

Jeśli liczba ta zostanie przekroczona… ktoś ginie. Dla racjonalnie myślącej Witeckiej są to jedynie dyrdymały, istne zabobony. Zasłyszane opowieści, dotyczące śmierci niektórych mieszkańców miasteczka, bardziej pasują jej do ataków seryjnego zabójcy niż karzącej ręki sprawiedliwości jakiejś Szalonej Kaśki, która spłonęła na stosie – że niby czarownicą była i uroki na milleńczyków rzucała.

„Mille sprawia wrażenie małego, sennego miasteczka, gdzie czas płynie wolno i każdy każdego zna. Wszystkie dni wyglądają tak samo, a rytmu wyznaczonego przez pory roku nie zakłóca zgiełk wielkiego świata. Nic się tu nie powinno stać (…).”

Chcąc rozwiązać zagadkę miasteczka i udowodnić tubylcom, że klątwy nie istnieją, Marta zaczyna prowadzić prywatne śledztwo. Stopniowo przesiąka atmosferą panującą w Mille, zauważając, w jak dziwny, niepokojący sposób funkcjonuje cała tutejsza społeczność. Tu wszyscy mają jakieś tajemnice i zdają się wiedzieć o sobie o wiele więcej, niżby chcieli, a swoich sekretów za nic nie zdradzają obcym.

„Odwrócony świat”

Jeśli ktoś tu umiera, mieszkańcy nie smucą się, nie płaczą. Wręcz przeciwnie. Panuje powszechna radość i podniecenie, a orszak pogrzebowy przypomina kolorowy festyn. Ludzie cieszą się, że udało im się przeżyć, że tym razem Kaśka okazała im łaskę i śmierć ominęła ich dom. Związki homoseksualne są tu mile widziane – nie to, co w innych zakątkach kraju, gdzie geje bądź lesbijki stają się celem ataków i prześladowań. W Mille są nie tylko akceptowani, ale wręcz pożądani! Chętnie też wybierani są na chrzestnych oraz światków.

„Bo się nie rozmnożymy. Nie będzie dzieciaka, któremu ktoś musi miejsce zrobić. Proste.”

Tymczasem znalezione zostają zwłoki tutejszej nauczycielki. Marta jest pewna, że kobieta została zamordowana. Jednak dla mieszkańców Mille jest to konsekwencja pojawienia się jej w Mille. Sprawa jest prosta – przekroczono tysiąc, więc ktoś musiał zginąć.

„- Wie pani, my nie lubimy obcych.
– Zauważyłam. A dlaczego tak jest?
– Bo dla nas to jak śmiertelna diagnoza”

Czyżby faktycznie mieli oni rację co do istnienia klątwy? Odkrycie prawdy staje się dla Witeckiej sprawą pierwszej wagi, a jednocześnie szansą na zmierzenie się z demonami przeszłości trawiącymi jej duszę.

„Tysiąc” okazał się być zaskakująco dobrą książką i wartym uwagi thrillerem, jak na dzieło kogoś, kto dopiero debiutuje na rynku literackim. Dobrze to wróży przyszłości Andryki. Jest niepokój. Jest napięcie. Jest tajemnica do rozwikłania. A nawet romans!. Są też barwni bohaterowie mający swoje sekrety, których pilnie strzegą przed innymi. Jest i zaskakujące zakończenie, którego nie powstydziliby się znani i cenieni autorzy tegoż gatunku. Atmosfera miasteczka – duszna, mroczna – udziela się czytelnikowi podczas lektury. I mimo że po przekroczeniu połowy książki zarówno tempo akcji jak i uczucie niepokoju wyraźnie słabnie, to pod koniec powieści dzieje się już tak dużo, że z czystym sumieniem można wybaczyć autorce te niedociągnięcia.

Ważnym, w dużym stopniu też przerażającym oraz zaspokajającym czytelniczą ciekawość dodatkiem jest sam epilog, w którym przybliżone nam zostały losy Szalonej Kaśki – sprawczyni klątwy ciążącej nad miasteczkiem. Z pełną brutalnością pokazuje on nam do czego zdolni są ludzie. Te kilkanaście stron, spisanych w formie dziennika prowadzonego przez jednego z ówczesnych mieszkańców Mille, wywarło na mnie naprawdę spore wrażenie, sprawiając, że historia Katarzyny Piecowej (owej Szalonej Kaśki) nie tylko przyprawiła mnie o ciarki na skórze, ale też wzbudziła we mnie współczucie dla tego, co ją spotkało.

Krótko mówiąc: udany debiut. Pani Dagmaro – czekam na kolejne Pani książki.

Moja ocena: 4/6

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2015
Oprawa: miękka
Liczba stron: 464
ISBN: 978-83-8069-145-2

Prószyński-i-S-ka


14Shares