Będąc świeżo po lekturze „Trzynastej opowieści” Diane Setterfield dosłownie nie wiem, co rzec. I to nie dlatego, że nie mam na jej temat nic do powiedzenia. Po prostu boję się, że żadne słowa nie będą w stanie oddać tego wszystkiego, co czuję po jej zakończeniu. Określenie jej jako bardzo dobrej powieści, dla której warto poświęcić czas, byłoby absolutnie niewystarczające, a nawet dla niej krzywdzące. Jest ona bowiem nie tylko cudowną, ale wręcz magiczną opowieścią, historią o tych i dla tych, którzy kochają książki, powieścią, która znaleźć się musi wśród waszych bibliotecznych zbiorów.
A pomyśleć, że zaczyna się tak niewinnie. Ot pewna młoda kobieta – Margaret Lea, kochająca bardziej książki niż ludzi, prowadząca wraz ze swoim ojcem antykwariat, pewnego dnia otrzymuje list od Vidy Winter – największej współczesnej pisarki żyjącej z dala od świata, o której krążą niezliczone legendy oraz historie, choć żadne z nich nie są prawdziwe.
„Bo choć wszyscy znali Vidę Winter – znali jej nazwisko, jej twarz, jej książki – nikt jej nie znał. Słynna tak ze swoich sekretów, jak i ze swoich opowieści, była całkowitą tajemnicą.”
Teraz, będąc u schyłku życia, zmagając się z chorobą, ma do Margaret prośbę – pragnie w końcu wyjawić prawdę o sobie, opowiedzieć prawdziwą historię swojego życia.
„Każdy ma jakąś historię. To jest tak jak z rodziną. Możesz nie wiedzieć, kim jesteś, mogłaś ją stracić, ale ona mimo to istnieje. Możesz ją porzucić, możesz się od niej odwrócić, ale nie możesz powiedzieć, że jej nie masz. To samo dotyczy własnej historii.”
Tylko dlaczego akurat córce antykwariusza, osobie, której nigdy dotąd nie spotkała?
I tak oto rozpoczyna się niezwykła opowieść, sięgająca swymi korzeniami daleko w przeszłość, przepełniona grzesznymi namiętnościami, wielką miłością, prawdziwą przyjaźnią, siłą więzów krwi, ale też bólem, głębokim cierpieniem, tęsknotą i pustką, której nie sposób wypełnić. Opowieść, która jest napisana w tak wspaniały sposób, że nie sposób się od niej oderwać.
„Jest coś takiego w słowach. We wprawnych rękach, zręcznie pokierowane, biorą cię w niewolę. Owijają się jak pajęczyna wokół członków, a kiedy już cię tak spętają, że nie możesz się ruszyć, przebijają ci skórę, wnikają w krew, paraliżują myśli. W tobie odprawiają swoje czary.”
Raz wziąwszy tę powieść do ręki, przepadłam z kretesem. U boku Margaret z każdą kolejno przewracaną stronicą książki odkrywałam coraz więcej, krok po kroku odsłaniając prawdę dotyczącą przeszłości panny Winter. I tak jak młoda antykwariuszka, tak i ja…
„(…) z mieszaniną lęku i zdziwienia zrozumiałam, że zostałam uwięziona we włóknach papieru, osadzona w białym wnętrzu tej historii. Bezcielesna, błąkałam się (…) po opowieści panny Winter, kreśliłam jej krajobraz, badałam jej kontury i skradając się na palcach do jej granic, zaglądałam w tajemnice leżące za nimi.”
A tych jest tu nie mało!
Dlaczego jedna z powieści autorki, nosząca tytuł „Trzynasta opowieść”, tak naprawdę zawiera w swym wnętrzu ich tylko dwanaście? Jaką tajemnicę skrywa wędrująca zakładka pewnej guwernantki? Czemu na kartach powieści, niczym srebrna nić w tkaninie, tak często przewija się jedno z największych dzieł Charlotte Bronte pt „Dziwne losy Jane Eyre”? I skąd pojawienie się między wierszami nawiązań do „W kleszczach lęku” Henry’ego Jamesa, powieści uznanej przez „The Independent” za jedną z najbardziej przenikliwych opowieści o istocie zła jaka kiedykolwiek powstała?
W miarę jak posuwałam się do przodu z lekturą powieści, stopniowo odnajdywałam odpowiedzi na wszelkie kłębiące się po mojej głowie pytania. Wypełniły się wszelkie luki, odtworzyły brakujące części, rozwiązały wszystkie zagadki. Tajemnice przestały być w końcu tajemnicami. Prawda zaś okazała się być nie tylko zaskakująca, ale też wzruszająca i nie pozbawiona bólu.
W tej powieści ujęło mnie dosłownie wszystko – oprawa graficzna, cudowna, magiczna historia, jej forma (jak na porządną historię przystało mamy podział na początek, środek i zakończenie) język, jakim została napisana, nietuzinkowi bohaterowie (włącznie z tymi drugoplanowymi, bez których opowieść ta nie byłaby już taka sama) – zwłaszcza panna Winter, i to, że wszędzie wokół obecne są tu książki oraz miłość, jaką się je darzy.
Jak wspomniałam prędzej „Trzynasta opowieść” jest po prostu historią o tych i dla tych, którzy kochają książki. Jak więc możesz po nią nie sięgnąć? Gwarantuję, że na długo pozostanie ona w twym sercu oraz pamięci.
Moja ocena: 6/6
Tytuł oryginalny: The Thirteenth Tale
Tłumaczenie: Barbara Przybyłowska
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2014, wyd. III
Oprawa: miękka
Liczba stron: 416
ISBN: 978-83-241-4933-9
„Trzynasta opowieść” do nabycia w księgarni