Taka mała zagwozdka

„Magiczne lata” Roberta McCammona skończone. Lektura książki trochę mi zajęła, ale co się dziwić, skoro książka do szczuplutkich nie należy 🙂 Teraz na tapecie znajduje się kryminał pewnej znanej autorki, ale oczywiście nie wyjawię jej nazwiska. Niech pozostanie póki co tajemnicą, jakiej pozycji będzie dotyczyła kolejna recenzja.
I właśnie. O kwestii recenzji zachciało mi się parę słów skrobnąć. A mianowicie o tym, że mam napisaną recenzję jednej książki, która czeka sobie na publikację już od dwóch tygodni. Zapytacie pewnie, czemu więc jej nie opublikuję? Otóż to recenzja napisana na zlecenie jednego z portali czytelniczych. Książkę dostałam, szybko przeczytałam i napisałam recenzję. Wysłałam ją do sprawdzenia i od dwóch tygodni jest w korekcie… Co krótko mówiąc oznacza ni mniej ni więcej, że nie mogę publikować tekstu na swoim blogu, dopóki oni nie wyrażą na to zgody. Powiem Wam szczerze, że coraz bardziej nie rozumiem tej zasady. Dlaczego ja, jako autorka recenzji, mam czekać na zgodę, aby zamieścić tekst na własnym blogu? Wiadomo, że nie opublikuję go w żadnym innym serwisie, na żadnym innym portalu, bo został napisany dla tego jednego konkretnego. Ale czemu mam czekać? Wg mnie powinno być tak, że ja mogłabym zamieścić recenzję w każdej chwili u siebie na blogu, a portal opublikował by ją u siebie dopiero po sprawdzeniu ewentualnych błędów.
Dodać muszę, że nie jestem związana żadną współpracą z omawianym portalem. Jestem jak wolny strzelec. Jeśli coś mają do recenzji, to od czasu do czasu podpytują, czy nie chciałabym może tego przeczytać i zrecenzować. Dlatego czemu mam czekać na pozwolenie?
Co o tym myślicie? Piszecie dla portali? Zgadzacie się na wszystko, czego sobie życzą?

0Shares