„Stinger. Żądło namiętności” – Mia Sheridan

„Zawsze miałam jakiś plan i zawsze się go trzymałam. Zawsze.”

Podobnie było ze mną. Więc pod tym względem jestem bardzo podobna do głównej bohaterki powieści Mii Sheridan – Grace Hamilton. Ona jednak pewnego dnia postanowiła złamać ten schemat i postąpić inaczej, niż dotychczas – oddając kontrolę nad swoim życiem komuś innemu. Nie obyło się to bez konsekwencji – dla obu stron. Ja też zaryzykowałam sięgając po książkę, która absolutnie nie wpasowuje się w moje czytelnicze gusta. No bo nie da się ukryć, że „Stinger. Żądło namiętności” niewiele ma wspólnego z fantastyką, thrillerem czy kryminałem, gatunkami, w których od lat się zaczytuję. Konsekwencje tego ruchu i ja odczułam…

Wspomnianą przed chwilą Grace poznajemy w dniu, w którym pojawia się w Vegas, by wziąć udział w Zjeździe Międzynarodowego Stowarzyszeniu Studentów Prawa. W hotelu, w którym go zorganizowano, równolegle odbywają się Targi Branży Erotycznej, a Grace dane jest spotkać jednego z ich uczestników – Carsona Stingera, aktora heteroseksualnego. Choć początek ich znajomości nie wypada najlepiej, wkrótce łączy ich ognisty romans. Oboje zdają sobie jednak sprawę, że nie mogą pozwolić sobie na nic więcej, gdyż należą do zupełnie różnych światów. Los sprawia jednak, że po latach spotykają się ponownie. Oboje mocno się zmienili – on jest byłym komandosem, ona zaś wziętą panią prokurator. Czy to jednak wystarczy, by móc być razem?

„W życiu spotykamy ludzi, którzy nas ratują, zarówno na duże, jak i na małe sposoby. Czasem ratunek oznacza, że ktoś cię uwolni z ciemnego pokoju bez okien albo wyciągnie z płonącego budynku. Ale znacznie częściej oznacza ratunek od samego siebie, a także to, że warto otworzyć się na miłość, bo miłość wcale nie jest bajką.”

Dotarłszy do ostatniej strony „Stinger. Żądło namiętności” wiedziałam jedno na pewno – że chętnie sięgnę po kolejne powieści Mii Sheridan, raz jeszcze występując przeciwko moim czytelniczym gustom. Autorka udowodniła mi bowiem, że historia wpisująca się w nurt romansu nie musi być pusta, ckliwa i nie warta uwagi, a miłosne uniesienia i fizyczne zbliżenia dwojga ludzi można przedstawić ze smakiem i bez wulgaryzmu, który nader często towarzyszy tego typu historiom.

Mia Sheridan opowiedziała historię dwojga ludzi, których mocno doświadczył los i którzy pod wpływem tego, co wspólnie przeżyli, postanowili odmienić swoje życie, zawalczyć o własne marzenia i samych siebie. Podzielona na trzy części, przedstawia cały proces ich powolnej transformacji – zrozumienia samych siebie, najgłębszych pragnień i tego, co w ich życiu najważniejsze.

Jednak ta powieść to nie tylko romans. To również dramat, gdyż pokazuje, jak wielki wpływ na człowieka i jego życie mają traumatyczne wydarzenia z jego przeszłości. Ale i na tym nie koniec. Pojawiają się tu też bowiem elementy sensacyjne, które nadają całości jeszcze większej wartości i głębszego wyrazu.

Przyznaję szczerze – nie spodziewałam się, że ta książka będzie aż tak dobra i że wzbudzi we mnie podczas lektury tak wiele emocji. Dlatego też mam nadzieję, że i wy, nawet jeśli nie gustujecie w tego typu literaturze, dacie szansę tej historii, bo zapewniam was, że jest tego warta.

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: Stinger
Tłumaczenie: Marta Czub
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Helion SA
Rok wydania: 2016
Cykl: Stinger, tom 1
Oprawa: miękka
Liczba stron: 408
ISBN: 978-83-283-2023-9

Septem

1Shares