"Spojrzenie elfa" – Katrin Lankers [recenzja, 214]



Tytuł oryginalny: Elfenblick
Tłumaczenie: Mirosława Sobolewska
Wydawnictwo: Dreams
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 352
ISBN: 978-83-63579-11-1

„To chyba polega na tym, że cały czas mam wrażenie, jakbym była nie na miejscu. Zła obsada roli w filmie o własnym życiu” (s. 68)

Margarethe-Elisabeth, zwana Mageli, jest jedną z czworga dzieci Lindy i Josta. Jednakże od zawsze miała wrażenie, że nie pasuje do tego miejsca. Znacząco odróżniała się od swojego rodzeństwa i w ogóle nie była podobna do rodziny. Z czasem zaczęła domyślać się, że Linda i Jost nie są jej biologicznymi rodzicami. Dlatego też postanowiła zrobić wszystko, aby odkryć, czy jej podejrzenia są słuszne.
Po skończonym szkolnym koncercie w domu spokojnej starości dziewczyna, w pokoju jednej z tamtejszych pensjonariuszek, spotkała Silasa, który na jej widok zareagował dość niespodziewanie. Widać było, że się mocno zdenerwował. Tylko dlaczego nazwał Mageli „podmieńcem”?
W międzyczasie dziewczyna poznaje jeszcze jednego chłopaka, Erina. Jest on tak niezwykły, że z miejsca zawraca głównej bohaterce w głowie. Jednakże ich spotkania są co najmniej dziwne. Mageli odkrywa, że dzieją się wówczas, kiedy ona śni. Zwątpienie potęguje również fakt, że chłopak twierdzi, iż jest elfem pochodzącym z Królestwa Elfów, którym rządzi jego ojciec. Czyżby zatem Erin był wytworem jej wyobraźni? Czy to możliwe, aby rzeczywiście istniał? Nie ma jednak czasu na szukanie odpowiedzi, gdyż jak się okazuje, Erin znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i natychmiast potrzebuje JEJ pomocy. Tylko w jaki sposób miałaby ona pomóc komuś, kogo spotykała dotąd jedynie we śnie? Czy Kraina Elfów faktycznie istnieje? A jeśli tak, to w jaki sposób miałaby się do niej dostać?

„Miłość i logika są jak słońce i księżyc. Kiedy jedno wschodzi, drugie zachodzi…” (s. 102)

Głównym bodźcem, który sprawił, że sięgnęłam po tę powieść, jest jej oprawa graficzna. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie powinno oceniać się książek po okładce, gdyż wielokrotnie pod przyjemną dla oka oprawą skrywa się dość pospolita historia. Jednakże miałam wrażenie, że tym razem moje przeczucie co do tej pozycji mnie nie zawiedzie. I wiecie co? Miałam rację!

Wraz z główną bohaterką przeniesiemy się do Królestwa Elfów znajdującego się w Międzyświecie. W ludowych podaniach i legendach znany jest on jako ukryty świat, albo też kraina dusz. To właśnie tam wszystkie niezwykłe narody – krasnoludy, gnomy, elfy i inne – skryły się przed ludźmi. Ludzkie oczy nie są w stanie dostrzec tego świata, który istnieje po dziś dzień wraz z żyjącymi w nim niesamowitymi mieszkańcami. Razem z Mageli przekroczymy granicę oddzielającą oba wymiary. Podczas wędrówki dziewczyny napotkamy wielu przyjaciół, którzy staną się dla niej oparciem w jej misji. Jednakże staniemy również w obliczu wielu niebezpieczeństw czyhających na ich życie. I nie będą to jedynie dziwne stwory, czy też ciemne elfy. Istnieje bowiem ktoś znacznie gorszy… Ktoś, kto będzie usilnie się starał przeszkodzić Mageli w powodzeniu jej zadania. Ktoś, kto ma w tym swój osobisty cel. Ktoś, komu główna bohaterka stoi na drodze w dopięciu jego planu na ostatni guzik. Jednakże Mageli wiedziona siłą miłości, która sprowadziła ją do tego świata, będzie starała się uczynić wszystko, co tylko może, aby dopomóc Erinowi. W międzyczasie dowie się o sobie tylu nowych rzeczy, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo, a powrót do tego, co niegdyś było jej teraźniejszością stanie się absolutnie niemożliwy.

„Trzy rzeczy pozostały nam z raju: gwiazdy nocy, kwiaty dnia i oczy dziecka”     (s. 33)

„Spojrzenie elfa” było dla mnie niesamowitą przygodą. Bardzo lubię, kiedy w książce pojawia się motyw elfów. Do tej pory przeczytałam zaledwie kilka książek, w których one występowały. I bardzo tego żałuję. Za dużo bowiem na naszym rynku jest pozycji, w których maglowane są non stop te same tematy. Od zatrzęsienia jest książek o wampirach, wilkołakach, aniołach czy demonach. Stanowczo brakuje mi historii właśnie o elfach. Cieszę się zatem, że dane mi było zapoznać się z powieścią napisaną przez panią Lankers. Żałuję tylko, że tak szybko dotarłam do końca opowieści. To oczywiście wina stylu autorki, dzięki któremu dosłownie płynęłam przez kolejne karty powieści. Szkoda, że nie istnieje ciąg dalszy tej historii. Choć moim zdaniem spokojnie mogłaby powstać kontynuacja, gdyż zwieńczenie historii daje ku temu możliwości. Autorka jakby zostawiła sobie otwartą furtkę do stworzenia następnej części i mam nadzieję, że to nie są jedynie moje czcze życzenia, i że faktycznie dopisze ona ciąg dalszy. Jedno Wam powiem. Jeśli kiedykolwiek wydany zostanie drugi tom, będę pierwsza w kolejce, aby go zakupić. Polecam.

Moja ocena: 5/6
Za książkę dziękuję:

8Shares