„Rose Madder” – Stephen King (recenzja 596)

Miłość jest ślepa. Wydaje się nam, że znamy naszego ukochanego, że wiemy o nim wszystko, a przynajmniej tyle, by pragnąć spędzić z nim resztę naszego życia. Niestety czasem bywa tak, że tuż po zawarciu związku małżeńskiego, powiedzeniu sobie magicznego, tak wiele znaczącego słowa „tak” w obliczu Boga oraz naszych bliskich, nasz wybranek serca okazuje się być zupełnie innym człowiekiem, niż nam się dotąd wydawało – kimś obcym i przerażającym…

„(…) co czujesz, kiedy masz rączkę rakiety tenisowej Prince wepchniętą przez mężczyznę, który siedzi na tobie, obejmując kolanami twoje uda; co czujesz, kiedy on nachyla się nad tobą i mówi, że jeśli będziesz się szarpać, to zbije szklankę z wodą stojącą na stoliku i poderżnie ci nią gardło. Co czujesz, leżąc tak, wdychając dentynę z jego oddechu i zastanawiając się, jak bardzo porani cię w środku.”

Boleśnie przekonała się o tym Rose Daniels. Miłość jej życia, mężczyzna, któremu oddała swe serce, z którym planowała przejść wspólnie przez życie, okazał się bestią w ludzkiej skórze. Norman Daniels, szanowany i powszechnie lubiany przez kolegów oraz odznaczony przez zwierzchników policjant, we własnym domu przeradza się w kogoś, kogo będąc na służbie bezlitośnie ściga i zamyka za kratkami – w największego kalibru tyrana i damskiego boksera. Złamany nos oraz żebra, krwawy mocz po obitych nerkach, poronienie po dotkliwym pobiciu czy gwałt analny rakietą tenisową to zaledwie część z tego, co zafundował Rose jej „kochający” mąż. Dla Normana zawsze znajdzie się powód do rozmowy w cztery oczy, która bynajmniej nie polega na wspólnym dialogu, a na zadawaniu kolejnych bolesnych razów.

„W tym domu nie płakało się, nie skarżyło na nic, a już na pewno nie wymiotowało na podłogę, jeśli chciało się zachować głowę.”

Jedna mała plamka krwi na pościeli zmienia wszystko. Otwiera oczy Rose i wybudza ją z koszmaru, w którym trwała przez ostatnie czternaście lat. Pod nieobecność męża, w popłochu, ucieka z domu zabierając ze sobą jego kartę kredytową. W obcym mieście, pod zmienionym nazwiskiem, trafia na ludzi, którzy pragną jej pomóc. Znajduje pracę oraz zawiera nowe znajomości i przyjaźnie.

„Była sama. Uciekła potworowi. Stała się wolnym człowiekiem.”

W sklepie ze starociami uwagę Rose przyciąga obraz zatytułowany „Rose Madder”, na którym widzi odwróconą tyłem kobietę spoglądającą w dal na ruiny świątyni. Oczarowana jego pięknem i siłą przyciągania postanawia go kupić. Wkrótce przekonuje się, że nie jest to zwykłe malowidło. Skrywa w sobie bowiem moc pozwalającą przenikać do jego świata…

W tym czasie Norman rusza śladem żony, wściekły do granic możliwości i nie potrafiący zrozumieć, jak Rose śmiała od niego odejść; skąd wzięła w sobie odwagę, by to zrobić. Czy było to zaplanowane? Ktoś jej w tym pomógł? Czy też zrobiła to pod wpływem impulsu? Jedno wie na pewno – kiedy ją dorwie, porozmawiają w cztery oczy…

„Od czternastu lat odgradzały ją od reszty świata zamknięte drzwi i teraz była jak przerażona mysz, której brakuje dziury w ścianie kuchni.”

Stephen King, niekwestionowany Król Horroru, wybitny pisarz amerykański mający w swym dorobku literackim dziesiątki książek i opowiadań, komiksy, scenariusze filmowe oraz sztuki teatralne, w powieści „Rose Madder” zawarł bardzo przenikliwy obraz kobiecej psychiki. Główną bohaterkę poznajemy jako wrak człowieka – kobietę zmaltretowaną nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie przez własnego męża. Przerażoną do granic możliwości przez wieloletnie bicie, zastraszanie i poniżanie. Bojącą się własnego cienia. O niskim poczuciu własnej wartości. Bezwolną i bierną. Nie wierzącą we własne siły. Żyjącą z dnia na dzień w koszmarze zdającym się nie mieć końca, z którego nie potrafi się obudzić. I w końcu przychodzi dzień, w którym czara doznawanych przez nią krzywd oraz otaczającego ją zła przelewa się. Autorowi doskonale udało się przedstawić czytelnikowi ten moment – tę wewnętrzną walkę głównej bohaterki spierającej się w myślach z panią Praktycznie-Rozsądną, która za wszelką cenę stara się odciągnąć ją od pomysłu odejścia od swojego męża. W końcu jednak udaje jej się postawić na swoim i opuszcza dom, który przez ostatnie lata był dla niej jedynie więzieniem, miejscem kaźni, ciągłego bólu i złych wspomnień. Ale to nie koniec walki. To dopiero początek długiej i wyboistej drogi, na końcu której być może uda jej się odnaleźć prawdziwą siebie. A my, dzięki zabiegom autora, jesteśmy świadkami jej powolnej, stopniowej przemiany, zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej.

” „Jestem Rosie Real”.
Czy naprawdę? Czy była prawdziwa?
Teraz dopiero się dowiem – myślała – Dopiero teraz.”

I’m really Rosie
And I’m Rosie Real
You better believe me
I’m a great big deal!

BELIEVE ME!

Na całe szczęście autor nie zapomniał o przedstawieniu czytelnikom sylwetki człowieka, przez którego główna bohaterka jego powieści tyle wycierpiała. Poświęcił postaci Normana Danielsa prawie tyle samo uwagi co Rose, co pozwala nam go bardzo dobrze poznać i zrozumieć, jakim jest typem człowieka, do czego jest zdolny, jak bardzo przerażającą i odrażającą jest osobą. Mamy dokładny wgląd w jego psychikę, w coraz bardziej pogłębiające się u niego szaleństwo oraz przyglądamy się kolejno przekraczanym przez niego granicom zła.

„Przez jedną straszną chwilę był przekonany, że śmieje się z niego, że wszystkie śmieją się z niego, z inspektora Normana Danielsa, który potrafił zapudłować pół tuzina kokainowych baronów, ale nie umiał zatrzymać żony, która ukradła mu jego pierdoloną kartę kredytową. Gwałtownie zacisnął pięści.”

„Czy nie widzą, że wszystko – wszystko! – lada chwila zejdzie na psy? Z przestrachem stwierdził, że wszyscy wydawali mu się pedałami i lesbijami, wszyscy, jakby świat zmienił się w bagno homoseksualistów, złodziejek i kłamców, a nikt nie miał już cienia szacunku do spoiwa zapewniającego społeczeństwu trwałość.”

W powieści wyraźnie zaznaczony jest wątek fantastyczny, który w ciekawy sposób dopełnia całej historii. Ma on oczywiście związek z nabytym przez Rose w sklepie ze starociami obrazem zatytułowanym „Rose Madder” będącym bramą do alternatywnego, pełnego tajemnic, ale również i niebezpieczeństw, świata, który może się stać dla głównej bohaterki  jej wybawieniem, bądź też miejscem zguby. Spodobało mi się nawiązanie w tym miejscu do mitologii: pojawia się postać byka, który niczym legendarny Minotaur krąży po swym labiryncie wyczekując momentu, w którym wyrwie się na wolność i dopadnie kolejną swą ofiarę. Ów byk ma jednak dwojakie znaczenie, o czym można przekonać się podczas lektury.

„Erinyesa nie było już w labiryncie, chyba że labiryntem był cały ten świat – świat obrazu. (…) Ten świat, wszystkie światy. A w każdym wiele byków.”

Powieść „Rose Madder” jest mroczna, duszna i przerażająca. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Przez cały czas czuć grozę i strach towarzyszący głównej bohaterce. To świetnie napisana, ciekawa i wciągająca historia z doskonale wykreowanymi bohaterami. Jest połączeniem thrilleru psychologicznego, dramatu, powieści obyczajowej oraz fantastycznej. Stephen King po raz kolejny udowodnił, że nie bez powodu nadano mu miano Mistrza powieści grozy. Pokazał zło w najczystszej postaci kryjące się pod fasadą normalności…

Moja ocena: 4/6

Rose Madder [Stephen King] - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Tytuł oryginalny: Rose Madder
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2014, wydanie VI
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 448
ISBN: 978-83-7885-982-6

0Shares