Recenzja: „Winter” – Asia Greenhorn

Szesnastoletnia Winter Starr mieszka w Londynie. Krótko po narodzinach straciła oboje rodziców i odtąd wychowuje ją babcia, która jest jej bardzo bliska. Kiedy starsza pani niespodziewanie trafia do szpitala, świat nastolatki wywraca się do góry nogami. Zmuszona jest opuścić Londyn, swoich przyjaciół, porzucić całe dotychczasowe życie, by przenieść się do niewielkiej miejscowości Cae Mefus w Północnej Walii. Tam trafia do domu rodziny Chiplinów, którzy od tej pory mają stać się jej opiekunami.

„Chciała swego poprzedniego życia. Pragnęła go szaleńczo. Dopóki wszystko wydawało się chwilowe, mogła znieść wiele. Teraz czuła, że znalazła się w jednym ze swoich koszmarów. Była uwięziona w ciemności, bez wyjścia, nieważne jak szybko i dokąd próbowałaby bieg.”

Pozornie ciche i spokojne miasteczko skrywa jednak wiele tajemnic. Nie jest tak bezpieczne, jak się z początku wydawało. Dochodzi do niewyjaśnionych napaści, dziwnych aktów przemocy, odnalezione zostaje ciało pewnej dziewczyny. W międzyczasie sama Winter pada ofiarą ataku. Chcąc zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, zaczyna szukać odpowiedzi na własną rękę.

„Posłuchaj, ostatnio mój świat się zawalił. Zabrali mi wszystko, co było mi drogie. Wrzucili w sam środek jakiegoś obłąkanego koszmaru, z którego nie mogę się obudzić. Wokół mnie dzieją się rzeczy tak absurdalne, że czasem szczerze podejrzewam, że zwariowałam (…).”

Dlaczego ją zaatakowano? Czemu babcia wymogła na niej obietnicę, by nigdy nie rozstawała się z amuletem, jedyną pamiątką po swoim nieżyjącym ojcu? Kim jest Rhys, niezwykle przystojny i tajemniczy chłopak, na którego widok Winter czuje niepohamowane przyciąganie i pożądanie? Dlaczego wszyscy przestrzegają ją przed grupą uczniów zwanych Nyksami?

„- Przed czym ma mnie chronić ten amulet? (…)
– Przed tobą samą.”

Prawda okazuje się być przerażająca… Nic już nigdy nie będzie takie samo, a życiu dziewczyny zacznie grozić śmiertelne niebezpieczeństwo.

„Winter” jest debiutanckim dziełem Asi Greenhorn, pisarki o angielskich korzeniach, wielkiej miłośniczki kotów, obecnie mieszkającej w Mediolanie. Po raz pierwszy wydało je wydawnictwo Mondadori, w 2011 roku. U nas ukazała się rok później nakładem wydawnictwa Dreams. Powieść ta skierowana do młodzieży, należąca do gatunku fantastyki, szybko zyskała popularność wśród rzeszy czytelników. Sama naczytałam się wielu pozytywnych opinii na jej temat, jednakże postanowiłam poczekać z lekturą do czasu, aż przycichnie ten cały bum medialny jaki rozkręcił się wokół tej książki. Dziś nie żałuję tej decyzji, bo dzięki temu mogłam podejść do lektury na trzeźwo, bez obawy o pozostawanie pod wpływem wrażeń innych osób, które zdążyły przeczytać książkę w okresie jej premiery.

Od samego początku zachwyciła mnie oprawa graficzna tej książki. Byłam pod jej wrażeniem już z chwilą, kiedy po raz pierwszy ujrzałam jej okładkę na stronie wydawnictwa. Kiedy jednak wzięłam ją do ręki, przesunęłam palcami po tłoczonym tytule, przyjrzałam się bliżej pięknej, kruczoczarnej sukni dziewczyny widniejącej na okładce, przepadłam do reszty. Do tego stopnia, że mąż zaczął się ze mnie śmiać, gdyż wpatrywałam się w książkę jak zauroczona nie mogąc oderwać od niej wzroku. Nawet teraz, kiedy piszę te słowa, me palce suną po książce odbierając przyjemne bodźce dotykowe…

Spodobała mi się kreacja głównej bohaterki, w ogóle postaci jako takich, ale z naciskiem na Winter. Asia Greenhorn dołożyła starań, by była ona wyrazista – charakterna i zapadająca w pamięci. W trakcie lektury jesteśmy świadkami jej metamorfozy, na każdej płaszczyźnie, która rozpoczyna się z chwilą przybycia dziewczyny do Cae Mefus. Z początku jest zdezorientowana i nie potrafi odnaleźć się w nowym miejscu, co wcale nie dziwi – wszak została sama, nagle z dnia na dzień wyrwana ze znanego jej świata. Wściekłość miesza się u niej ze smutkiem, a gdzieś pomiędzy błądzi poczucie zdrady. W końcu jednak bierze się w garść i przekonujemy się, jak silną i zdeterminowaną potrafi być osobą, mimo wszystkich przerażających faktów, które po drodze odkrywa. Jest ciekawska i dociekliwa, nie poddaje się i uparcie dąży do celu. Wysoko ceni przyjaźń oraz więzy rodzinne. Bez wahania rzuca się na pomoc tym, których kocha. Nie sposób jej nie polubić, a przez tę nić sympatii, która nawiązała się pomiędzy nią a mną, tylko aby mocniej jej kibicowałam i z ciekawością śledziłam jej losy. Ta dziewczyna to prawdziwy wulkan. Nie wiadomo, kiedy wybuchnie.

Historia opowiedziana przez autorkę jest naprawdę ciekawa i choć wykorzystała ona jeden z najbardziej popularnych tematów ostatnimi czasy przewijających się w powieściach młodzieżowych, to czyta się ją z nieskrywaną przyjemnością. Widać tu co prawda pewne naleciałości z sagi Stephenie Meyer, jednakże ostatecznie nie wpłynęło to na mój pozytywny odbiór całości. Zaczęłam czytać i nim spostrzegłam, dotarłam do ostatniej strony – tak bardzo wciągnęła mnie ta historia. Jest ona lekka, poprawnie napisana, interesująca, a przy tym miejscami potrafi zaskakiwać. Do tego stale coś się dzieje, na światło dzienne wychodzą kolejne tajemnice, co tylko potęguje chęć dalszej lektury. Zakończenie, choć może i nie powala na kolana, to jednak sprawia, że ma się szczerą ochotę sięgnąć po kolejny tom. „Silver” czeka już na mej półce, więc niedługo poznam dalsze losy głównej bohaterki. Tymczasem wam polecam uwadze „Winter”. Coś czuję, że może się wam spodobać.

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: Winter
Tłumaczenie: Kornelia Krzystek
Wydawnictwo: Dreams
Rok wydania: 2012
Seria: Winter, tom 1
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 456
ISBN: 978-83-933831-7-7


8Shares