„Przystań Julii” – Katarzyna Michalak (recenzja 592)

Akcja trzeciego tomu trylogii kwiatowej autorstwa znanej i cenionej polskiej pisarki pani Katarzyny Michalak, mającej w swym dorobku literackim ponad dwadzieścia powieści, rozpoczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach, które rozegrały się w poprzedniej części – „Zaciszu Gosi”. Mimo upływu czasu Kamila i Gosia nie potrafią przeboleć utraty Jakuba. Jego nagła, jakże niespodziewana śmierć, zdruzgotała obie kobiety. Jedna straciła niedawno odzyskanego ojca, druga zaś mężczyznę, z którym miała się zestarzeć i którego dziecko nosi przecież pod swym sercem. Czy uda im się podnieść, pogodzić się ze stratą i żyć dalej? Zwłaszcza wówczas, kiedy poznają okrutną prawdę na temat człowieka, którego tak bardzo obie kochały?

Ale nie tylko one cierpią. Równie mocno, jeśli nie mocniej, śmierć Jakuba odbiła się na Łukaszu. Zamiast wić powoli, na spokojnie gniazdko ze swoją ukochaną, planować z nią wspólną przyszłość, z dnia na dzień coraz bardziej się zaharowuje starając się w pojedynkę utrzymać na rynku obie firmy zmarłego i zapewnić byt dwóm kobietom, które jego przyjaciel kochał najbardziej na świecie. Stanowi cień dawnego siebie, wrak człowieka, który po powrocie do domu pada ze zmęczenia na łóżku nie mając siły na nic innego. Jakby nie dość miał problemów, teraz doszedł mu kolejny. Wciągnięty zostaje w niebezpieczną grę, od której zależeć będzie życie tej, która stanowi sens jego istnienia. Będzie musiał dokonać najtrudniejszego w życiu wyboru… , choć tak po prawdzie to go nie ma, bo co by nie wybrał, to i tak w ostateczności będzie to miało poważne konsekwencje.

Tymczasem Julia, przyjaciółka Kamili i Gosi, stara się pozbierać po niedawnym rozwodzie z mężem i dotkliwej zdradzie, której zaznała ze strony własnej córki. Porzuca dom przy uliczce Leśnych Dzwonków i wyjeżdża w dalekie Bieszczady, do niewielkiej Bogumiłej, gdzie czeka na nią Chatka Dorotki i być może szansa na lepsze jutro.

Jednakże życie to nie bajka i nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Los bywa przewrotny, czasami okrutny. Ale kto wie, może jednak tym razem po nocy nastanie dzień i w życiu Kamili, Gosi oraz Julii w końcu zaświeci słońce?

„Dosyć. Zima minęła. Nadeszła wiosna, a z nią nadzieja na odrobinę słońca i radości.”

Katarzyny Michalak nie da się w żaden sposób zaszufladkować, gdyż jest to autorka, która próbuje swych sił w najróżniejszych gatunkach literackich. Na swoim koncie ma powieści obyczajowe, typowo kobiece, dramaty, z wątkiem sensacyjnym, fantastyczne, a nawet poradnik i erotyk. W planach ma napisanie powieści z wątkiem historycznym, na którą wielu czytelników wyczekuje z niecierpliwością. Przez tę różnorodność gatunkową ma możliwość trafienia do szerszego grona odbiorców. Historie przez nią pisane z miejsca stają się bestsellerami i wcale mnie to nie dziwi. Sama bardzo lubię jej książki i kiedy tylko nadarza się możliwość przeczytania czegoś nowego, z chęcią to robię.

Z przyjemnością powróciłam na ulicę Leśnych Dzwonków, by poznać dalsze losy trzech przyjaciółek, które w pewien sposób stały się mi bliskie. Ciekawa byłam, czym autorka tym razem mnie zaskoczy, a przyznać trzeba, że zaskakiwać to ona potrafi! W tym wypadku dotyczyło to głównie wątku Łukasza i sprawy, w którą został wbrew sobie wplątany. Mamy tu do czynienia z elementami sensacyjnymi, umiejętnie wplecionymi przez autorkę w całą historię, dzięki którym podczas lektury odczuwalne jest napięcie i groza towarzysząca bohaterom powieści.

W powieściach Katarzyny Michalak bardzo dużą rolę odgrywa miłość. To ona nadaje sens życiu jej bohaterom, dodaje im skrzydeł oraz sił do walki o lepsze jutro. Autorka zwraca jednak uwagę na coś ważnego – na to, że nie zawsze jest ona piękna i usłana różami. Często bowiem pojawiają się problemy, mniejsze lub większe burze, czasem nawet z groźnymi piorunami. Warto jednak walczyć o nasze uczucia, wspólnie, nie poddając się przeciwnościom losu.

„Gdy przyrzeka się miłość na dobre i na złe, wszystko jedno, czy ukochanemu mężczyźnie, czy miejscu, które nazwało się swoim domem, trwa się w tym przyrzeczeniu nie tylko wtedy, gdy świeci słońce i śpiewają ptaki, ale także, a może szczególnie wtedy, gdy wszystko dookoła ogarnia chaos i mrok, a światło na gangu jest jedynym jasnym punktem we wszechświecie…”

Jeśli chodzi wątek Julii, to tworząc go Katarzyna Michalak skorzystała z dość oklepanego już tematu, który ostatnimi czasy przewija się przez wiele powieści z tego gatunku – wyjazdu bohaterki daleko od domu (najczęściej właśnie w góry) do miejscowości prawie że zabitej dechami, gdzie bez dobrych i uczynnych sąsiadów nikt sobie rady nie da, by tam podjąć próbę ułożenia sobie życia na nowo. Przed Julią zatem trudne zadanie – nie dość, że musi poradzić sobie z targającymi nią uczuciami po niedawnym rozwodzie, a zwłaszcza po bólu, jaki sprawiła jej ukochana córka, to na dodatek nauczyć się musi radzić sobie samej w totalnej głuszy, w miejscu, z którego do najbliższego sąsiada ma kilka kilometrów. Trudno mi było wyobrazić sobie w takiej sytuacji kogoś, a już zwłaszcza delikatną kobietę, która dotąd nie musiała na siebie pracować (bo pracą nie nazwę prowadzonego dotąd od przypadku do przypadku sklepiku internetowego, bardziej z zamiłowania niż potrzeby utrzymania się – przecież to zapewniał jej dobrze sytuowany mąż), ani wykonywać żadnych prac fizycznych. Dlatego też ani trochę nie zaskoczyło mnie to, że problemy zaczęły się już od samego początku, kiedy to trzeba było po prostu napalić w piecu… Z chwilą, w której Julia przekroczyła próg swojego nowego domu, zaczęła mnie irytować jako bohaterka. Momentami zachowywała się dziecinnie, wręcz infantylnie. Poza tym zrobiła coś, co w moim odczuciu było zupełnie nielogiczne i niewłaściwe dla kobiety w jej sytuacji życiowej, by potem zachowywać się niczym zawiedziona i zdradzona nastolatka, co już totalnie mnie dobiło.

Podczas lektury natrafiłam na jeszcze kilka elementów, które wydały mi się co najmniej dziwne, niezrozumiałe, a nawet powiedziałabym, że absurdalne. Dla przykładu: od kiedy to dziecko stanowi lekarstwo na wszelkie dolegliwości i życiowe problemy? Gdyby tak było faktycznie, przemysł farmaceutyczny dawno by upadł – wystarczyłoby przecież urodzić niemowlę, by cudownie ozdrowieć. Albo to – jednego dnia ktoś wygląda jak z krzyża zdjęty leżąc bez sił na szpitalnym łóżku, a nazajutrz powraca jak gdyby nigdy nic do domu i nie widać po nim oznak uprzedniego totalnego wycieńczenia. Dziwne i to bardzo…

Przyznać muszę, że sięgając po ostatni tom trylogii kwiatowej spodziewałam się po nim czegoś więcej niż to, co otrzymałam. Co prawda czyta się go dość szybko, a sama historia jest naprawdę ciekawa i warta poznania (zwłaszcza dla tych, którzy mają za sobą poprzednie dwie części trylogii), jednakże wkradło się tu kilka elementów, które skutecznie obniżyły mi przyjemność płynącą z lektury oraz wpłynęły na moją końcową ocenę powieści. Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się skrytykować książki pani Michalak. Ale wiadomo jak to jest – w końcu przychodzi ten pierwszy raz i padło akurat na „Przystań Julii”. Niestety życie to nie bajka, więc nie wszystko musi się nam podobać. Zdarzyć się może, że nawet najbardziej zagorzała fanka autorki trafi w końcu na coś, co nie do końca jej podpasuje. I tym razem tak właśnie się stało…

Moja ocena: 3/6

Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2014
Trylogia: kwiatowa, tom 3
Oprawa: miękka
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-240-2510-7

1Shares