"Pozaświatowcy. Świat bez bohaterów" – Brandon Mull [recenzja, 183]

Tytuł oryginalny: Beyonders. A World Without Heroes.
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Trylogia: Pozaświatowcy, tom 1
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka
Ilość stron: 544
ISBN: 978-83-7480-262-8

O autorze omawianej dziś książki usłyszałam po raz pierwszy w momencie, kiedy w sieci zaczęły pojawiać się recenzje jego debiutanckiej powieści, która na naszym rynku ukazała się w 2011 roku nakładem wydawnictwa W.A.B. Mowa oczywiście o „Baśnioborze”. Sama nie miałam okazji czytać tej pozycji, ale czytając kolejne opinie na jej temat miałam coraz większą ochotę zapoznać się z twórczością pana Mulla. Postanowiłam wpierw dowiedzieć się czegoś o samym pisarzu. W swoim życiu imał się różnych zawodów. Był m.in. copywriterem, archiwistą, a nawet aktorem komediowym. Jego debiutancka powieść oraz kolejne jej części szybko znalazły się na szczytowych miejscach światowych list bestsellerów, ugruntowując tym samym pozycję autora jako jednego z czołowych pisarzy z gatunku fantastyki. Wkrótce pan Mull zabrał się za pisanie kolejnej serii. Prace nad nią zajęły pisarzowi ponad dziesięć lat. Mowa o Pozaświatowcach, których pierwszy tom zatytułowany „Świat bez bohaterów” niedawno ukazał się na naszym rynku nakładem wydawnictwa MAG. Uwielbiam fantastykę. Zatem kiedy nadarzyła się możliwość otrzymania książki do recenzji, nie potrafiłam odmówić sobie tej przyjemności.
Jason jest trzynastoletnim chłopakiem, na co dzień niewiele wyróżniającym się spośród swoich rówieśników. Jedyne czym tak naprawdę może się pochwalić to to, że jest doskonałym miotaczem w jego drużynie baseballowej. Uwielbia również zwierzęta, w związku z czym pracuje jako wolontariusz w miejscowym zoo. Któregoś dnia w pobliżu zagrody z hipopotamem chłopak słyszy dolatującą skądś muzykę. Wydaje mu się, jakby dochodziła ona z wnętrza zwierzęcia. Ale to przecież niemożliwe, nieprawdaż? Zaintrygowany przechylił się przez barierkę tak bardzo, że stracił równowagę i wpadł wprost na hipopotama. Ten rozwarł paszczę, do której wpadł Jason. Jednakże zamiast zostać pożartym, chłopak przelatuje tajemniczym tunelem i ląduje we wnętrzu starego drzewa w zupełnie obcym sobie świecie.
Starając się dowiedzieć, gdzie się znalazł, trafia do Skarbnicy Wiedzy, której strzeże dyspozytariusz. Od niego dowiaduje się, że przebywa w świecie o nazwie Lyrian, którym włada bezwzględny czarnoksiężnik, a zarazem cesarz, Maldor. Podczas swego pobytu w Skarbnicy, chłopak natrafia na księgę, po przeczytaniu której jego los wydaje się być przesądzony. Oto poznał tajemnicę dotyczącą Słowa. Ci, którzy dowiadują się o jego istnieniu, stają się zagrożeniem dla cesarza, który stara się za wszelką cenę zgładzić tego, kto stał się powiernikiem sekretu. Słowo to może bowiem zniszczyć Maldora i zapoczątkować nowy porządek w Lyrianie. Jason, aby przeżyć, musi odnaleźć wszystkie części Słowa, a następnie postarać się pokonać okrutnego czarnoksiężnika. Po drodze dołącza do niego Rachel, która tak jak nasz bohater również przypadkiem przeniosła się do Lyrianu.
Czy im się powiedzie i poznają całe Słowo mogące pokonać Maldora? Czy naprawdę znaleźli się w Lyrianie przypadkiem? A może było to zaplanowane? Jakie miejsca przyjdzie im odwiedzić oraz komu stawić czoła podczas ich podróży?
Co takiego przyciąga mnie do książek z gatunku fantastyki? Uwielbiam przenosić się w odległe krainy, odbywając wraz z bohaterami długie i najeżone niebezpieczeństwami podróże. Kocham rozwiązywać ciekawe zagadki oraz szukać wyjścia z sytuacji z pozoru niemożliwych do przebrnięcia. Cieszy mnie bardzo fakt, kiedy mogę czytać o niestworzonych istotach powołanych do życia dzięki bogatej wyobraźni autora powieści. Jeśli do tego dorzucimy garść ciekawych postaci z wyraźnie zarysowanymi głównymi bohaterami, gdzie mamy zarówno przedstawione siły dobra, jak i zła, to już niczego więcej mi nie potrzeba. Czy znalazłam to wszystko w „Świecie bez bohaterów”? Odpowiedź brzmi TAK i jeszcze raz TAK!
Jason i Rachel pochodzą ze świata, który w Lyrianie znany jest jako Poza. Dlatego też postrzegani są przez tubylców jako Pozaświatowcy. Nie jest to jednak informacja, którą należy się dzielić ze wszystkimi dookoła.  Maldor bardzo dawno temu zakazał podróżowania pomiędzy światami. Od dziesięcioleci w Lyrianie nie było żadnego Pozaświatowca. Dlatego też para głównych bohaterów musi na każdym kroku uważać co i komu mówi. W tym świecie doprawdy nie wiadomo, kto tak naprawdę jest wrogiem, a kto przyjacielem. A wierzcie mi, pozory mylą. Główni bohaterowie różnią się między sobą dosłownie wszystkim. Jason jest odważny, lojalny, nie boi się wyzwań. Jest jednak dość porywczy, przez co nie jeden raz ściąga na siebie kłopoty. Rachel natomiast jest bardziej opanowana. Jednak nie dajcie się zwieść. Jest bardzo inteligentna, bystra i sprytna, dzięki czemu pomaga swemu towarzyszowi wielokrotnie wyjść z opresji. Co ich jeszcze różni? Z pewnością rodzina. Dziewczyna wychowywała się w domu, gdzie rodzice poświęcali jej bardzo dużo uwagi. Zewsząd była otoczona miłością najbliższych. Jason niestety nie miał tyle szczęścia. Podczas gdy jego starsze rodzeństwo cieszyło się wszelkimi przywilejami, on pozostawał w cieniu, niezauważany i ignorowany. Dlatego też wielokrotnie przychodziło mu do głowy, że z pewnością był niechcianym dzieckiem.
Podczas swej wędrówki w poszukiwaniu poszczególnych fragmentów Słowa, Rachel i Jason odwiedzą wiele ciekawych, ale i niebezpiecznych miejsc. Przyjdzie im zmierzyć się z zabójczymi stworzeniami, takimi jak dzikarze czy haratacze. Będą musieli przedostać się do miejsc z pozoru niedostępnych, które będą chroniły monstrualnych rozmiarów bestie, czy też magiczne zapory utrudniające przedostanie się śmiałkom do wytyczonego celu. Dowiedzą się, kim są rozsadnicy oraz przedstawiciele ludu Amar Kabal. A wierzcie mi, zarówno jedni, jak i drudzy odznaczają się niesamowitymi umiejętnościami, które są niezwykłe i bardzo praktycznie w życiu.
Rick Riodan, autor serii „Percy Jackson i bogowie olimpijscy”, stwierdził, że Brandon Mull to czarodziej słowa. Muszę się zgodzić z tym stwierdzeniem. Książka napisana jest w taki sposób, że nie można się od niej oderwać. Raz rozpoczęta lektura wciąga nas do niesamowitego świata, którego za nic nie chce się opuszczać. Ciągle rośnie w nas chęć poznania tego, co będzie się działo dalej, z kim przyjdzie się zmierzyć bohaterom powieści. Ich losy śledzimy z wypiekami na twarzy, w ciągłym napięciu, gdyż to, przez co muszą przejść przerosłoby niejednego śmiałka. Stawiając czoła kolejnym wyzwaniom oraz napotkanym przeciwnościom losu, trzymamy z całych sił kciuki za powodzenie ich misji, a kiedy coś im się udaje, oddychamy z ulgą. Jednak nie zawsze bywa kolorowo i nie wszystko idzie tak, jakbyśmy tego chcieli. Czasem bywa bardzo źle…
Jestem niesamowicie usatysfakcjonowana lekturą pierwszego tomu Pozaświatowców. Zapowiada się niesamowita seria, po której kolejne części z pewnością sięgnę. „Świat bez bohaterów” kończy się w taki sposób, że niemożliwe byłoby odpuszczenie sobie kontynuacji, nie poznanie dalszych losów bohaterów, z którymi przyszło nam rozstać się w tak nieoczekiwany sposób. Dobrze, że już niedługo, bowiem w połowie kwietnia (wg informacji na stronie wydawnictwa) na naszym rynku pojawi się część druga zatytułowana „Zarzewie buntu”. Nie mogę się już doczekać chwili, kiedy trafi ona w moje ręce.
Kochani moi, jeśli uważacie siebie za fanów powieści fantastycznych, to obok książki Brandona Mulla nie możecie przejść obojętnie. PO PROSTU NIE MOŻECIE. Nie skłamię mówiąc, że jest to jedna z najlepszych książek z tego gatunku, jaką dane mi było w ostatnim czasie czytać. Dlatego też gorąco namawiam Was do rozpoczęcia przygody z serią „Pozaświatowcy”. Nie czekajcie więc, tylko zaopatrzcie się w pierwszy tom i dajcie się porwać przygodzie w świecie Lyrianu.
Moja ocena: 6/6
Za książkę bardzo dziękuję

0Shares