Podróże z filiżanką #22 – Herbata Alpejski poncz

Zupełnie nie wiem, jak to się stało, ale zapomniałam Wam napisać o jednej z herbat, którą otrzymałam do wypróbowania od Skworcu. Chociaż w sumie jak się tak nad tym chwilę zastanowić, to nie powinno mnie to wcale dziwić. Musicie wiedzieć, że szafa, w której trzymam różne herbaciane mieszanki, jest pełna najróżniejszych rzeczy. W jej wnętrzu można znaleźć dosłownie wszystko – od jedzenia, przez chemię, po różnego rodzaju dokumenty. Gdzieś tam nawet ukryte się obcążki do obcinania kocich pazurków. Widocznie ta konkretna herbata musiała się gdzieś zapodziać w tym galimatiasie. Choć istnieje jeszcze jedna możliwość… aczkolwiek dość nieprawdopodobna. Schowała się specjalnie! Ale, ale! Nie powiedziałam jak dotąd, o jaką herbatę w ogóle chodzi. Moi drodzy, tą lubiącą bawić się ze mną w chowanego herbatką jest mieszanka o nazwie „Alpejski poncz”.

Cóż mogę rzec o naszej zabawnej „dziewczynie”? Jej bazą jest herbata czarna (moja ulubiona), do której dołączono kilka interesujących dodatków: rodzynki, kawałki jabłka, cynamon, goździki, kwiaty pomarańczy, liście orzecha włoskiego oraz aromat. To właśnie one sprawiają, że ta herbata jest taka, a nie inna. Nadają jej charakteru. Mieszanka dotarła do mnie w opakowaniu 50 gramowym, co zresztą widać na powyższym zdjęciu. Wydawać by się mogło, że to nie wiele, jednak wierzcie mi – z tej ilości zaparzycie naprawdę wiele filiżanek ciepłego napoju (na każde 200 ml wody sypiemy 1/2 – 1 łyżeczkę mieszanki). Sama lubię dość mocne napary, więc wsypałam nieco więcej. Wspomnieć w tym miejscu powinnam, że z chwilą otworzenia opakowania uderzyła we mnie silnie aromatyczna woń, z której na pierwszy plan zdecydowanie wysuwały się goździki. 

Nie mogłam doczekać się chwili, w której spróbuję „Alpejskiego ponczu”. Na całe szczęście nie trzeba długo czekać, aż herbata będzie gotowa, bowiem wystarczą zaledwie 2-3 minutki parzenia. Powiem Wam jedno – herbata grzechu warta! Bardzo dobra, smaczna i z przyjemnym posmakiem. Do tego dochodzi łagodny i miły zapach. Od teraz dołącza do moich skworcowych faworytek. Na zdjęciu poniżej zauważycie, iż delektowałam się smakiem tej wybornej herbaty podczas lektury debiutanckiej powieści Gavina Extence’a „Wszechświat konta Alex Woods”. Chciałabym Wam w tym miejscu polecić nie tylko omawianą w dniu dzisiejszym herbatę, ale również wspomnianą książkę. Historia w niej opisana z pewnością warta jest Waszej uwagi.

Za możliwość wypróbowania „Alpejskiego ponczu” dziękuję

Skworcu

5Shares