„Podróże Guliwera” – Jonathan Swift [recenzja 280]

  • Podróże GuliweraTytuł oryginalny: Gulliver’s Travels
  • Tłumaczenie: Cecylia Vardanian
  • Ilustracje: Suren Vardanian
  • Wydawnictwo: Skrzat
  • Rok wydania: 2013
  • Seria: Klasyka z Feniksem
  • Oprawa: twarda
  • Liczba stron: 280
  • ISBN: 978-83-7437-827-7
  • Grupa wiekowa: 8-11 lat

Guliwer już jako dziecko marzył, aby żeglować po morzu. Chciał przeżyć prawdziwą przygodę. Jednak wpierw postanowił nauczyć się czegoś przydatnego, co w razie niespełnienia się jego pragnień pozwoliłoby mu utrzymać w przyszłości siebie oraz rodzinę. I tak został lekarzem. Mając zawód w ręku zaciągnął się na statek jako lekarz okrętowy. Pierwsza wyprawa nie obfitowała w ciekawe wydarzenia, toteż po roku powrócił do Londynu, gdzie rozpoczął praktykę lekarską i wziął sobie za żonę piękną pannę – Marię Burton. Jednakże morze stale go przyciągało. Dlatego też 4 maja 1699 roku wypłynął w morze wraz z załogą „Antylopy”. Kilka miesięcy później statek rozbił się o skały, a on sam cudem dotarł do wyspy. W tym momencie dopiero rozpoczęła się prawdziwa przygoda. Trafił bowiem do kraju Liliputów, gdzie zrozumiał, jak to jest być największym i najsilniejszym człowiekiem na wyspie. Po dość długim pobycie w Belzaborak (jak nazywało się ich państwo) udało mu się wrócić do Londynu i rodziny. Jednakże nie zdołał długo zagrzać tu miejsca. Ponownie poczuł zew morza, więc wyruszył w kolejną podróż. Nie zdradzę Wam, co dokładnie po drodze się wydarzyło. Jedyne, co musicie wiedzieć, to to, że kresem tej podróży był Brobdignag – państwo olbrzymów. Z deszczu pod rynnę powiecie. Tym razem Guliwer sam poczuł się niczym Liliput. Zrozumiał, co oznacza być najmniejszym i najsłabszym, zdanym na łaskę i niełaskę o wiele potężniejszych od niego tubylców.

Podróże Guliwera (4)

Co dokładnie spotkało Guliwera u Liliputów oraz olbrzymów? Jakich przygód zasmakował? Co widział? Co słyszał? I czy udało mu się powrócić do domu, gdzie pozostawił swą żonę i dzieci?

„Podróże Guliwera” to klasyka literatury dziecięcej. Dlatego też powieść ta została wydana w serii Klasyka z Feniksem przez Wydawnictwo Skrzat. Historia ta niczym ten mityczny ptak jest wiecznie żywa. Od czasów jej napisania (1726 rok) była wydawana wielokrotnie. Sięgały po nią dawne pokolenia, bez względu na warstwę społeczną. Ja sama wychowałam się na tej opowieści. I jak widać obecnie również o niej nie zapomniano. Powieść Jonathana Swifta doczekała się nawet ekranizacji i to nie jednej. Po raz pierwszy dokonał tego Georges Melies w 1902 roku. Film był niemy.

Podróże Guliwera (5)Książka została pięknie wydana. Twarda oprawa zapewni jej większą trwałość. Duża czcionka ułatwi młodym czytelnikom samodzielną lekturę. Jedyne, co nieco mi przeszkadzało, to gabaryty i waga książki. Mi, jako dorosłej, lektura momentami sprawiała lekki dyskomfort. Po dłuższym czasie obcowania z książką zwyczajnie męczyły mi się ręce. Z tego też względu jestem pewna, że dziecko również będzie miało ten sam kłopot. Jedyne wyjście – kochani rodzice, usiądźcie wraz ze swą pociechą i poczytajcie mu opowieść o Guliwerze, aby mogło przeżyć ciekawą przygodę wraz z bohaterem powieści Jonathana Swifta nie martwiąc się o ból rąk, czy jakąkolwiek inną niewygodę.

W środku znalazły się ilustracje wykonane przez Surena Vardaniania, którego prace mogłam podziwiać już w kilku innych książkach dla dzieci. Cenię sobie tego ilustratora za to, że jego obrazy są za każdym razem dopracowane w najmniejszym szczególe. Grafiki są zarówno czarno – białe, jak i w kolorze. 

Książka została podzielona na dwie części. Jedna z nich opowiada o krainie Liliputów, a druga o państwie olbrzymów. Historię zaś poznajemy dzięki narracji samego Guliwera. Autor bardzo dokładnie przedstawia nam oba napotkane narody. Szczegółowo opisuje zarówno ich wygląd zewnętrzny, warunki mieszkaniowe, stosunki społeczne, upodobania kulinarne, jak i obowiązujące zwyczaje, tradycje oraz prawo. Na drodze Guliwera stawia zarówno przyjaciół, ale też i wrogów. Nauka wypływająca z powieści? Z całą pewnością jest taka, że podróże są fajne, wnoszą wiele dobrego do naszego życia, jednakże najlepiej jest w domu u boku kochającej nas rodziny.

Jak już wspominałam prędzej, „Podróże Guliwera” to klasyka literatury dziecięcej. Z tego też względu uważam, że w każdym domu powinna znaleźć się ta książka i każde dziecko powinno zaznajomić się z historią głównego bohatera. Moim zdaniem wstydem jest nieznajomość powieści Jonathana Swifta.

Moja ocena: 5/6

Za książkę dziękuję

Skrzat2

0Shares