„Ofiara w środku zimy” – Mons Kallentoft

W swoim życiu przeczytałam naprawdę dużo kryminałów i pomyślałby kto, że na pewne rzeczy powinnam się już w jakiś sposób, bo ja wiem, uodpornić? Jednakże za każdym razem, kiedy czytam o popełnionym morderstwie (bądź całej ich serii), motywach, które do niego doprowadziły, jestem autentycznie przerażona bezmiarem ludzkiego okrucieństwa, tym, do czego jest w stanie posunąć się jeden człowiek względem drugiego. Dokładnie to czułam czytając „Ofiarę w środku zimy”, pierwszy tom cyklu z komisarz Malin Fors w roli głównej, którego autorem jest Mons Kallentoft okrzyknięty nowym królem skandynawskiej powieści kryminalnej.

„Niekiedy w punkcie przełomowym między wtedy a teraz, między tu a tam, tym, co wewnątrz, i tym, co na marginesie, rodzi się przemoc jako jedyna możliwość.”

Znalezione zostaje ciało nagiego, brutalnie okaleczonego mężczyzny powieszonego na gałęzi dębu na równinie przy trasie do Vreta Kloster.

„Oto nabrzmiałe zamarznięte ciało na samotnym dębie; gigantyczny przerośnięty bobas, z którego jakiś człowiek albo ludzie wydarli życie.”

Ofiara to Bengt Andersson, którego w okolicy nazywano Bollbengan – Bengan Piłka. Śledztwo prowadzi Wydział Dochodzeniowo – Śledczy w Linköping, dla którego pracuje komisarz Malin Fors.

„Pod wieloma względami idealna śledcza. Ma instynkt, jest nieugięta, ale nie maniakalna. Inteligentna? Pewnie. Ale w dobrym sensie. Znajduje skróty, ma odwagę ryzykować. Nie jest jednak lekkomyślna. W każdym razie nie za często.”

Wraz z całym zespołem muszą znaleźć odpowiedzi na pytania:

„Co się wydarzyło, Bengt? Gdzie umarłeś? Dlaczego umarłeś? Kto cię tak nienawidził? Jeżeli to była nienawiść? (…) Może to była rozpacz? Samotność? Albo wściekłość? Albo ciekawość? Ofiara? Pomyłka? A może coś innego, o wiele straszniejszego.”

Nie jest to jednak takie proste, jakby się wydawało. Media coraz bardziej naciskają, chcąc przekazać społeczeństwu wieści na temat postępów w śledztwie, a i w mieszkańcach Linköpinga oraz okolic narasta wściekłość na bezsilność policji, a także paniczny strach o własne bezpieczeństwo – wszak na wolności nadal pozostaje ten, albo ci, którzy dopuścili się zabójstwa. Malin jednak wie, że…

„(…) jest tak samo jak w trakcie innych większych śledztw. Że oczywiste powiązania są ukryte w zasięgu ręki, ale jeszcze niedostępne, irytujące.”

Czy ma rację?

Polowanie zaprowadzi ją do najmroczniejszych zakątków ludzkiego serca i pozwoli odkryć bolesną prawdę – do czego tak naprawdę zdolny jest człowiek.

Po lekturze „Ofiary w środku zimy” wiem już jedno – to nie moje ostatnie spotkanie z piórem Kallentofta. Z całą pewnością sięgnę po kolejne części tej serii, gdyż pierwszy jej tom okazał się być nader satysfakcjonującą lekturą. Choć nieco specyficzną – czego się akurat nie spodziewałam. Mam na myśli to, w jaki sposób została napisana. Teraźniejsze wydarzenia uzupełniane są odniesieniami do dawnych wydarzeń, ale też pełne wewnętrznych rozterek bohaterów, a nawet… rozmyślań na temat prowadzonego śledztwa oraz życia jako takiego z punktu widzenia ofiary, Bengta Anderssona.

„Czy naprawdę chcecie, by opowiedziano wam tę historię? Nie sądzę. Jest gorsza, straszniejsza, mroczniejsza, bardziej bezlitosna, niż przypuszczacie. Jeśli teraz pójdziecie dalej, obierzecie ścieżkę, która prowadzi prosto w serce miejsca, w którym oddychać i żyć może tylko ciało, nie dusza, gdzie jesteśmy chemią, gdzie jesteśmy kodem, miejscem poza wszystkim, gdzie słowo „uczucie” nie istnieje. Na końcu ścieżki, w pachnącej jabłkami, odzianej w biel ciemności znajdziecie sny na jawie tak czarne, że przy nich ta zima wydaje się ciepła i przyjazna. Wiem jednak, że obierzecie właśnie tę ścieżkę. Bo jesteście ludźmi. A wy już tacy jesteście.”

Muszę przyznać, że zwłaszcza to ostatnie stanowi ciekawy zabieg i fantastycznie dopełnia całość. Rzadko kiedy mamy bowiem sposobność dowiedzieć się, co na dany temat myśli ten, z powodu śmierci którego toczone jest całe śledztwo.

A jeśli już przy nich jesteśmy, to przebija z nich jeden z ważniejszych tematów poruszanych w powieści – samotność. Jej różne oblicza. Wpływ na codzienne życie i postrzeganie samego siebie na tle społeczeństwa. Oraz pytanie – czy człowiek potrafi żyć zupełnie sam? Kolejną kwestią, której przygląda się autor, to ludzkie tajemnice, te mroczne, które staramy się zepchnąć w najdalsze zakamarki i nie dopuścić, by świat poznał prawdę. Do czego mogą doprowadzić i jak wygląda życie oparte na kłamstwie? Jest też mowa o miłości – tej najoczywistszej, bo rodzicielskiej, ale też o zwykłej potrzebie bliskości drugiego człowieka oraz zaspokajaniu własnych seksualnych potrzeb – o tym wszystkim tu jest, na kartach „Ofiary w środku zimy”. I na koniec nie można nie wspomnieć o tym, iż z kart dzieła Kallentofta przebijają wyraźnie odwołania do starodawnych nordyckich wierzeń oraz rytuałów.

Na uwagę zasługuje też samo wydanie powieści. Jest w twardej oprawie, z obwolutą. Biały papier oraz szyte kartki – czyli to, co bardzo lubię. Sama okładka bardzo sugestywna, oddziałująca na ludzką wyobraźnię. Jedyne, co mi przeszkadzało podczas lektury, to waga samej książki. Trzymanie jej w ręku przez dłuższy czas bywało niestety męczące. Z drugiej strony – idealnie zastąpi cegłę, by komuś nią przyłożyć w razie potrzeby 😉

Podsumowując: „Ofiara w środku zimy” to powieść dla miłośników skandynawskich kryminałów, którym nie przeszkadza niespieszna akcja oraz refleksyjny wydźwięk powieści. Mroczny, duszny klimat, specyficzne morderstwo, intrygująca, wyrazista, momentami kontrowersyjna główna bohaterka to elementy, dla których warto sięgnąć po tę książkę. Ze swojej strony – jako amatorka gatunku – naprawdę polecam.

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: Midvinterblod
Tłumaczenie: Bratumiła Pawłowska-Pettersson
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania: 2015
Cykl: Komisarz Malin Fors, tom 1
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 450
ISBN: 978-83-7510-451-6

Platon24

1Shares