„Narzeczona księcia” – William Goldman

Kiedy wzięłam do ręki książkę i przeczytałam na jej okładce: „Pojedynki na szpady i umysły, ucieczki i pościgi, sześciopalcy zabójca, Urwiska Szaleństwa, Ogniste Bagna, Zoo Śmierci, potworne maszyny tortur, wielka miłość i bezkresna nienawiść, pasja, cuda i szaleństwo – Narzeczona księcia to mistrzowsko skonstruowana baśń o prawdziwej miłości i wielkiej przygodzie.” – wiedziałam jedno: że czym prędzej muszę przeczytać skrywającą się w jej wnętrzu historię.

W tym miejscu wspomnieć muszę o tym, iż dotąd nie miałam okazji zapoznać się z jej głośną ekranizacją z 1987 roku w reżyserii Roba Reinera, na podstawie scenariusza Williama Goldmana i z muzyką Marka Knopflera, w której wystąpiły prawdziwe gwiazdy kina światowego – Cary Elwes, Robin Wright, Mandy Patinkin, Chris Sarandon, Christopher Guest, Wallace Shawn, Peter Falk; dlatego też nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po tej opowieści. Czy faktycznie porwie mnie już od pierwszych stron, czy wręcz przeciwnie – zanudzi na śmierć.

Wyobraźcie więc sobie moje zaskoczenie, kiedy sięgnęłam po książkę z zamiarem rozpoczęcia owej niesamowitej przygody pełnej zwrotów akcji oraz humoru, a tymczasem okazało się, że nie tak od razu będzie mi dane poznać losy zjawiskowo pięknej mieszkanki Królestwa Florenu – Buttercup będącej główną bohaterką „Narzeczonej księcia”. Wpierw bowiem przebrnąć należało przez trzy dodatki w postaci dwóch wstępów (jeden do jubileuszowej edycji z okazji trzydziestolecia „Narzeczonej księcia”, drugi zaś do jubileuszowej edycji z okazji dwudziestopięciolecia pierwszego wydania powieści) oraz wyjaśnienia dotyczącego tego, dlaczego w książce tej znalazły się jedynie „Najlepsze wyjątki” w wyborze Williama Goldmana, a nie całość dzieła pióra przez S. Morgensterna. Materiały te pozwalają nam dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy na temat powstania powieści, jak też tego, w jaki sposób doszło do jej ekranizacji. Autor mówi w nich też wiele o samym sobie, choć… jeśli ktoś choć trochę zna biografię Goldmana od razu zrozumie, że nie wszystko to, co tu przeczyta, faktycznie jest prawdą 😉

Jak już wiecie historia opowiedziana na kartach „Narzeczonej księcia” traktuje o zjawiskowo pięknej Buttercup. Będąc siedemnastoletnią panną Buttercup odkrywa, że darzy głębokim uczuciem młodego mężczyznę od lat pracującego na ich rodzinnej farmie. Ten wyrusza w świat, aby zdobyć majątek, który pozwoliłby im w przyszłości wieść dostatnie życie. Kiedy do Buttercup docierają okrutne wieści o jego śmierci z rąk siejącego strach na morzach pirata Robertsa, dziewczyna postanawia, że już nigdy w życiu nie obdarzy nikogo miłością.

Tymczasem książę Humperdinck, świadom pogarszającego się stanu zdrowia swego ojca – króla Florenu, musi znaleźć odpowiednią kandydatkę na żonę, która zapewni mu ciągłość rodu. Jego zausznik, hrabia Rugen, wskazuje mu Buttercup, która zgadza się wyjść za niego za mąż, od razu jednak podkreślając, że nigdy go nie pokocha.

Jednak trzy miesiące przed ślubem przyszła królowa Florenu zostaje porwana przez niezwykłe trio rzezimieszków – diabelskiego Sycylijczyka Vizziniego uważającego siebie za niebywale przebiegłego i mądrego, impulsywnego Hiszpana Inigo Montoyę, największego szermierza wszech czasów walczącego sześciopalczastą szpadą, którego w życiu napędza chęć zemsty na mordercy jego ojca, oraz turecki siłacz i olbrzym o imieniu Fezzik, który nade wszystko kocha rymy. Ich śladem rusza zamaskowany człowiek w czerni, a także sam książę na czele potężnej armady.

Tak rozpoczyna się wspaniała, niedająca o sobie zapomnieć, szalona przygoda, pełna niespodziewanych zwrotów akcji i poczucia humoru, z zapadającymi w pamięci bohaterami na czele (człowiek w czerni <3 i Fezzik <3). Opowieść zarówno o prawdziwej, głębokiej miłości, ale też o tym, że życie nie zawsze bywa sprawiedliwe i nie wszystko musi się skończyć tak, jakbyśmy tego chcieli.

„Nie chcę wcale powiedzieć, że ta historia kończy się tragicznie. Już w pierwszym zdaniu wspomniałem, że jest to moja najulubieńsza książka na świecie. Ale czeka nas sporo niemiłych scen. Wiecie już o torturach. Będzie też śmierć i lepiej, abyście zrozumieli: niektórzy bohaterowie umierają. (…) Niektórzy z tych, którzy powinni przeżyć, giną. Dlaczego? Bo życie nie jest sprawiedliwe. Zapomnijcie o wszystkich bzdurach, którymi karmili was rodzice. Pamiętajcie Morgensterna. Będziecie o wiele szczęśliwsi.”

A jeśli już o zakończeniu mowa, to w „Narzeczonej księcia” jest ono… otwarte i pozwala snuć czytelnikowi domysły dotyczącego tego, jak też dalej potoczyły się losy poszczególnych bohaterów powieści.

Chociaż nie do końca…

Bowiem tu docieramy do kolejnych dodatkowych materiałów zamieszczonych w książce w postaci wyjaśnień dotyczących „Dziecka Buttercup”, czyli kontynuacji „Narzeczonej księcia” pióra S. Morgensterna, której pełny tytuł brzmi „Dziecko Buttercup: Niezrównane studium wielkiej odwagi w obliczu śmierci serca”, jak też… pierwszego jej rozdziału, skróconego przez Williama Goldmana. I w tym momencie znów odsyłam was do biografii autora, by wszystko lepiej zrozumieć i… niepotrzebnie na nią nie czekać 😉

Wracając jednak do „Narzeczonej księcia” – jeśli dotąd nie mieliście okazji zapoznać się z tą powieścią, zróbcie to. Połączenie baśni, przygody, fantastyki, powieści awanturniczej, komedii i romansu, plejada nietypowych, wręcz dziwacznych, a przez to zapadających w pamięci bohaterów, lekkie pióro i liczne wtrącenia oraz anegdoty autora pisane (jak sam mówi) śmieszną kursywą, wszechobecny humor i prześmiewczy ton => wszystko to przemawia na plus dla tej powieści i stanowi o jej wartości oraz niepowtarzalności. I choć z całą pewnością jest pod wieloma względami specyficzna, to niezaprzeczalnie godna waszej uwagi.

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: The Princess Bride
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2018
Oprawa: miękka
Liczba stron: 480
ISBN: 978-83-7686-648-2

 

1Shares