„Mnich” – Matthew Gregory Lewis

„Mnich” uważany jest dziś za trzeci główny filar gatunku powieści gotyckiej – zaraz po „Zamczysku w Otranto” Horacego Walpole’a i „Tajemnicach zamku Udolpho” Ann Radcliffe. Matthew Gregory Lewis pisząc swą powieść garściami czerpał z dzieł innych autorów, jak też inspirował się wieloma legendami oraz balladami. Powieść wydana została po raz pierwszy (początkowo anonimowo) najprawdopodobniej w marcu 1796 roku i od tego czasu była wielokrotnie wznawiana, przynosząc autorowi jak i samemu dziełu zarówno wielu zwolenników jak też i krytyków.

„Mnich” Matthew Gregory’ego Lewisa w oryginale był opatrzony podtytułem „Romans”. Nie mylcie jednak tego pojęcia z dzisiejszym, które kojarzy się większości z nas z tanimi romansidłami pisanymi ku uciesze znudzonych kur domowych, które z braku romantycznych uniesień w małżeńskich alkowach sięgają po tego typu literaturę, by ta, w ich mniemaniu, dopomogła im wypełnić tężę uczuciową pustkę. W czasach, w których wydany został „Mnich”, takiż dopisek oznaczał, iż dzieło to jest dziwne, często niedorzeczne, ale zarazem fantastyczne, czarujące, wywołujące silne wzruszenia i pobudzające wyobraźnię czytelnika. Przyznać muszę, iż w przypadku powieści Lewisa, opis ten sprawdza się w zupełności.

Głównym wątkiem powieści jest historia zakonnika – opata Ambrozja stojącego na czele madryckiego klasztoru kapucynów, który zgrzeszywszy pychą poddany zostaje przez diabła próbie kobiecych wdzięków z pomocą Matyldy ukrywającej swą prawdziwą płeć przed resztą zakonników pod habitem i przybranym imieniem Rosario, co niechybnie prowadzi go do zguby. Lewis poddaje brutalnej krytyce klasztorne życie, w dosadny sposób ukazując prawdę go dotyczącą – mianowicie, iż egzystencja człowieka w takich warunkach, zniewolona przez system religijnych nakazów i zakazów, jest sprzeczna z ludzką naturą, co z kolei prowadzi do tego, iż mnisi, przez wielu uważani za wzór świętości, są tak podatni na działanie Zła.

„Człowiek nie jest z natury zły, upodlają go dopiero instytucje mające go siłą umoralnić.”

Podczas lektury „Mnicha” wspomniane jest bowiem, iż Ambrozjo miał zadatki na człowieka wielkiego, mogącego, z uwagi na bogactwo wrodzonych przymiotów, wiele osiągnąć w swoim życiu. Jednakże klasztorne życie, narzucone mu reguły, w znaczącym stopniu wypaczyły jego osobowość, w konsekwencji doprowadzając go do upadku zarówno w sferze materialnej jak i duchowej.

„(…) mnisi trudnili się plewieniem cnót Ambrozja i zacieśnianiem jego horyzontów, dozwolili, aby każda przywara, która z woli natury stała się jego udziałem, doszła do pełnej doskonałości. Przyzwolili, aby stał się dumny, próżny, ambitny i wzgardliwy; był zawistny o równych sobie i gardził wszelką zasługą prócz własnej; był nieubłagany, gdy go obrażono, i okrutny w swojej zemście.”

Jednakże opat nie do końca jest tak czarnym bohaterem, jak się to może wydawać. Toczy się w nim bowiem nieustanna wewnętrzna walka pomiędzy jego wrodzonym a nabytym charakterem, której przebłyski widać od czasu do czasu w podejmowanych przez niego decyzjach, jak i w rozterkach moralnych po tym, jak dopuszcza się złych uczynków.

„Powieść gotycka (…) miała opowiadać ponure historie o perypetiach dobrze urodzonych bohaterów, którzy wskutek rozmaitych okoliczności, zwykle niezawinionych, są prześladowani i dręczeni przez nikczemnych łotrów.”

Wspominam o tym dlatego, gdyż poza opatem w historii Matthew Gregory’ego Lewisa pojawia się kilku innych bohaterów, których losy w pewnym momencie przecinają się i splatają się z losem naszego Ambrozjo. Są to markiz Rajmond de las Cisternas, rodzeństwo Agnes i Lorenzo de Medina, młodziutka Antonia oraz kilka mniej lub bardziej istotnych dla fabuły postaci pobocznych. Opisując dzieje Rajmonda i Agnes autor wykorzystał w swej powieści wątek, który dość często pojawiał się w dziełach osiemnastowiecznych, traktujący o zamknięciu w klasztorze obiektu miłosnych westchnień w celu udaremnienia sfinalizowania związku dwojga zakochanych ludzi. Lorenzo de Medina jest postacią łącznikiem pomiędzy wspomnianymi przed chwilą bohaterami (z uwagi na pokrewieństwo z Agnes i zażyłą przyjaźń z Rajmondem) a Antonią, która to pewnego dnia staje na jego drodze i zostaje obiektem jego afektów.

W międzyczasie pojawia się ciekawy epizod zbójecki, inspirowany powieścią łotrzykowską „Przygody hrabiego Ferdynanda Sążnia” Tobiasa Smolletta, opowiadający o bandzie łotrów grasujących w lasach na podróżnych nieświadomych grożących im z ich strony niebezpieczeństw. W całą historię wplecione zostały też elementy paranormalne – zwłaszcza świetnie przedstawione, a wywodzące się z legend, historie z udziałem broczącej krwią mniszki oraz Żyda Wiecznego Tułacza.

Jak przystało na porządną powieść gotycką w dziele Lewisa nie zabrakło tajemniczości, upiornej atmosfery narracji i miejsc rozgrywania akcji przyprawiającej czytelnika o dreszcze i chwile grozy. Przy czym, zwłaszcza te ostatnie, przedstawione zostały w sposób dosadny i sugestywny, jeszcze bardziej potęgując doznania płynące z obcowania z powieścią.

Z uwagi na ówczesny styl, stosunkowo małą czcionkę, wąskie marginesy jak i ograniczoną ilość dialogów sam proces czytania dla niektórych czytelników okazać się może trudny i być powodem do porzucenia lektury. Śmiem jednak twierdzić, iż z uwagi na niezaprzeczalny wpływ „Mnicha” na późniejszy rozwój literatury z gatunku powieści gotyckiej, poruszone w nim tematy, jak i samą fabułę warto pochylić się nad tym dziełem i nawet mimo pojawienia się ewentualnych trudności dotrwać do ostatniej strony.

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: The Monk, a Romance
Tłumaczenie: Zofia Sinko
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2016
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilustracje: drzeworyty George’a Tute’a
Dodatki: posłowie Macieja Płazy
Liczba stron: 460
ISBN: 978-83-7731-246-9

Vesper

0Shares