"Miłość? bardzo proszę" – Aurelia Es [recenzja, 161]

Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2012
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 276
ISBN: 978-83-7674-213-7

Często dzieje się tak, że sięgam po książkę pod wpływem nagłego impulsu. A to spodobał mi się opis widniejący na tylnej okładce. Innym razem mą uwagę przyciągnęła sama szata graficzna. Tak też było i tym razem. Chęć przeczytania książki autorstwa Aurelii Es pt „Miłość? bardzo proszę” zdominowana była właśnie przez zachęcająco wyglądającą okładkę oraz ciekawy opis historii, jaką dzięki lekturze może poznać czytelnik. Bywa jednak tak, że czasami pierwsze wrażenie jest złudne, a prawda okazuje się być bolesna. Jak było w przypadku powieści pani Es?

Tematyką książki zajmę się za moment. Wpierw garść informacji o samej autorce. Jest ona absolwentką filologii angielskiej na Uniwersytecie Warszawskim. „Miłość? bardzo proszę” jest jej drugą powieścią. Zadebiutowała w 2010 roku książką „Kochanek malutki”, której jednak nie dane mi było jeszcze czytać. Zatem lektura jej drugiej książki była dla mnie debiutanckim spotkaniem z twórczością autorki. Aurelia Es jest również autorką wierszy, miniatur literackich, tekstów piosenek czy opowiadań. Do jej osiągnięć zaliczyć należy również przetłumaczenie opery (burleski) pt „Smok z Wantley” J. F. Lampe’a.

Poznajemy Szyszkę, młodą kobietę mieszkającą w kamienicy na ul. Krzywej. Dziewczyna nie miała łatwego życia. Bardzo szybko musiała dorosnąć, gdyż została właściwie sama na świecie. Na całe szczęście otrzymała pomoc od mieszkańców kamienicy, w której mieszkała. Z ich pomocą udaje jej się stanąć na nogi,a nawet ukończyć studia. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko JEGO, mężczyzny, z którym mogłaby dzielić zarówno radości, jak i smutki. I wówczas w jej życiu pojawia się Adam. Romans kwitnie i wydawałoby się, że wszystko zmierza ku szczęśliwemu końcowi. Jednak życie potrafi płatać nam figle. Któregoś dnia ukochany Szyszki gdzieś znika i wszelki ślad po nim ginie. Tymczasem na drodze dziewczyny pojawia się ONA, która zdaje się mieć więcej wspólnego z Adamem, niż by mogło się wydawać. Kim jest ta tajemnicza kobieta? Gdzie podział się ukochany Szyszki? Czy dziewczyna ma jeszcze szanse na szczęśliwe życie?

„Miłość? bardzo proszę” to książka będąca zlepkiem kilku gatunków literackich. Mamy tu zarówno romans, powieść obyczajową (a może i melodramat?), jest wątek sensacyjny, a nawet elementy fantastyki. Wszystko to przeplata się wzajemnie tworząc jedną, dość spójną całość. Książka podzielona jest na trzy części, z których pierwsza i ostatnia stanowi przedstawienie wydarzeń teraźniejszych, natomiast środek to nic innego, jak nakreślone wypadki z przeszłości głównej bohaterki. Ta część pozwala krok po kroku prześledzić historię dziewczyny i poznać fakty, dzięki którym jej los potoczył się tak, a nie inaczej. Ludzie będący sąsiadami Szyszki, mieszkający w tej samej kamienicy co ona, to zlepek przeróżnych osobowości. Kogóż tu nie ma! Jest emerytowany proboszcz, ksiądz Franciszek, przeprowadzający dysputy na wszelkie tematy z Wszechmogącym. Mamy młodego Franka, człowieka, który zasmakował zarówno w narkotykach, jak i zaglądnął do kieliszka, obecnie starającego się wyjść na prostą, gdyż postawił sobie w życiu jasny cel, który za wszelką cenę będzie starał się osiągnąć. Na parterze mieszka para homoseksualistów, Marcel i Sebastian, prowadząca wspólnie antykwariat w wydzielonej części mieszkania. Dobrą duszą wśród tych wszystkich mężczyzn jest babcia Julcia, która to pierwsza wyciągnęła do dziewczyny pomocną dłoń, i która jest też matką Adama. Jeśli chodzi zaś o Szyszkę, to mi osobiście jej osoba nie przypadła do gustu, zwłaszcza z czasów, kiedy została sama i musiała nauczyć się dalej żyć. Nijaka i wiecznie niewierząca we własne możliwości, zdziwiona osiąganymi sukcesami – no bo jak to? ja? naprawdę? Drażniła mnie na każdym kroku. O Adamie wiele mówić nie można, żeby nie zdradzić szczegółów fabuły. Zatem przemilczę jego osobę.

Książka pani Es zapowiadała się doprawdy ciekawie. Jednakże, kiedy już zaczęłam czytać… okazało się, że to będzie droga przez mordęgę. Interesująco zapowiadająca się historia okazała się być po prostu nudna! Przez większość powieści właściwie nic się nie działo. Główny wątek przeplatany jest tu wydarzeniami z życia innych mieszkańców kamienicy, doświadczonymi przez nich nieszczęściami. Całość łączy wprowadzenie pewnego elementu z pogranicza fantazji, którego to osobiście nie do końca zrozumiałam. No bo niby co to wszystko miało znaczyć? Skąd się wzięło? Jak i dlaczego? Pani Es zupełnie niczego w tej kwestii nam nie tłumaczy. Ot jest, wydarzyło się i tyle. Wątek sensacyjny jest słabo nakreślony. Autorka mogła się o wiele bardziej postarać i bardziej go dopracować. Co mnie jeszcze drażniło? Z pewnością język samej powieści. Jest tu stanowczo za dużo poetyckich wywodów pisarki na temat otaczającej wszystkich rzeczywistości i życia jako takiego. Całe mnóstwo przytaczanych metafor powodowało spadającą u mnie ochotę do zgłębiania dalszej części lektury.

Niestety mego pierwszego spotkania z piórem pani Es nie mogę uznać za udane. Spodziewałam się o wiele więcej po lekturze tej książki. Niestety otrzymałam dość słabą pozycję, która zdołała porządnie mnie wynudzić. Zastanawiałam się nawet podczas czytania, czy nie podarować sobie dalszej lektury. Jak to się mówi – po co się męczyć, prawda? Jednak miałam cały czas nadzieję, że historia się rozwinie, zdoła mnie jeszcze czymś zaskoczyć. Szkoda, że tak się jednak nie stało.
Zatem pozostaje pytanie, czy polecam tę książkę innym. A jak myślicie? Będę brutalnie szczera, bo nie należy owijać w bawełnę. Mając wolną chwilę czasu, sięgnijcie po książkę, ale nie po „Miłość? bardzo proszę” Aurelii Es. W moim odczuciu nie ma tu niczego, co mogłoby Was zainteresować. Więc po co marnować jakże cenny czas wolny nieprawdaż?

Moja ocena: 2/6
Za książkę dziękuję

0Shares