"Larista" – Melissa Darwood [recenzja, 224]



Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 2013
Oprawa: e-book
Liczba stron: 384
ISBN: 978-83-7895-323-4

„Dwa serca, jedno bicie, niech mnie odnajdzie miłość na całe życie.” 

Larysa wypowiadając życzenie podczas swych osiemnastych urodzin zupełnie nie przypuszczała, że od tego dnia jej życie ulegnie drastycznej zmianie. Od dawna jej największym pragnieniem było odnalezienie prawdziwej i jedynej miłości. Za sprawą babci wierzyła w przeznaczenie, w to, że każdemu z nas jest pisana konkretna osoba. Do tej pory jednak nie spotkała w swoim życiu nikogo, komu mogłaby powiedzieć, że go kocha.
Wracając do domu, dziewczyna widzi swoją sąsiadkę, która najprawdopodobniej ma zawał. W jej pobliżu znajduje się mężczyzna, oszałamiająco przystojny, który jedynie przygląda się cierpiącej kobiecie i najwyraźniej nie zamierza nic uczynić, aby jej pomóc. Larysa nie wiele myśląc rzuca się potrzebującej na ratunek. Tymczasem Nieznajomy gdzieś przepada…
Na prośbę ojca dziewczyna jedzie do najbliższego supermarketu, w którym w oko wpada jej Daniel, równie pociągający, jak spotkany niedawno Nieznajomy. Mimo kuszącego wyglądu, coś w tym chłopaku jest takiego, że Larysa czuje się w jego obecności nieswojo.
Kim są ci dwaj nowo poznani mężczyźni? Dlaczego od dnia niedoszłego zawału sąsiadki zaczynają się kręcić w pobliżu Larysy? Czego od niej chcą? Czy któremuś z nich można zaufać? Nie zawsze powiedzenie „Prawda Cię wyzwoli” może przynieść spokój i zrozumienie. Czasem sprowadza prawdziwe niebezpieczeństwo…

Autorką powieści jest nasza rodzima pisarka. Przyjęła pseudonim literacki Melissa Darwood, aby zatrzeć granicę pomiędzy światem rzeczywistym, a fikcją literacką. Dzięki temu może jeszcze bardziej zatracać się w historiach bohaterów i wraz z nimi przeżywać ich wzloty i upadki, namiętności i bóle rozstań, radości oraz smutki. Jak sama wyznaje pisze z myślą o wszystkich kobietach, niezależnie od ich wieku, które w literaturze poszukują romantycznych wątków połączonych z elementami nadprzyrodzonymi. I taka właśnie jest „Larista”. To opowieść o poszukiwaniu prawdziwej miłości zarówno przez ludzi, jak i nieziemskie istoty, które jednak potrafią kochać i potrzebują bliskości drugiej osoby.

Nie da się ukryć, że podczas lektury praktycznie od samego początku zdawałam sobie sprawę, kim są ci dwaj tajemniczy mężczyźni, którzy z dnia na dzień pojawili się w życiu głównej bohaterki. Oczywiście domyślałam się również, w jakim kierunku potoczy się cała historia i jakiż może być jej koniec. Co prawda nie do końca zakończenie było takie, jakie zakładałam, jednak aż tak bardzo się znów nie pomyliłam przeczuwając, co wydarzy się na ostatnich stronach powieści. Mimo tego przyjemnie spędziłam czas przy lekturze „Laristy”.

Głównym wątkiem jest poszukiwanie tej jedynej, prawdziwej i upragnionej miłości. Jedyne, co tak naprawdę mnie drażniło w książce, to zbyt obfita cukierkowatość opisywanych uczuć, przejaskrawianie wszelkich emocji targających bohaterami, a już zwłaszcza główną bohaterką. Wszystko rozumiem, pierwsza miłość bywa cudowna i upajająca, jednakże to, co wyprawiało się z Larysą… tego było jak dla mnie nieco za dużo. Jednakże jeśli przymkniemy na to oko, to sama historia jest całkiem ciekawa. Mamy tu do czynienia z odwieczną walką dobra ze złem, a dokładniej bitwę o ludzką duszę. Bóg oraz wiara odgrywają w powieści znaczącą rolę. Poruszane są odwieczne pytania typu: kto tak naprawdę kieruje naszym życiem? Bóg czy my? Czy nasze życie ma jakiś głębszy sens? Czy warto żyć dla samego życia? Czy też lepiej się poddać, bo wszelka walka i tak skazana jest na niepowodzenie? Tego typu rozterki dopadają w życiu nie jednego z nas. Każdy na pewnym etapie swojego istnienia zaczyna zadawać sobie podobne pytania tylko po to, by w końcu dojść do wniosku, że nie istnieje na nie żadna odpowiedź.

Spodobał mi się pomysł autorki na kolejne rozdziały powieści. Każdy z nich rozpoczyna się jakimś znanym wszystkim przysłowiem, które idealnie oddaje sens tego, o czym za moment dane nam będzie przeczytać. Bohaterowie nie jeden raz wplatają je również w czasie prowadzonych przez siebie rozmów.

„Larista” to książka z gatunku romansu paranormalnego, w której oprócz wątków fantastycznych, napotkamy na szereg pytań egzystencjalnych. Idealnie wplatają się one w całą historię i nadają jej głębszego sensu sprawiając, że nie jeden raz sami zastanowimy się nad odpowiedziami na pytania, które zadają sobie bohaterowie powieści. Co prawda autorce nie udało się stworzyć niczego nowego, świeżego, odkrywczego, gdyż podobnych historii na naszym rynku jest wiele, jednakże i tak uważam, że można poświęcić swój czas na lekturę tej książki. Powinna się spodobać osobom, które nie są jeszcze tak bardzo rozeznane w tym temacie i nie mają na swoim koncie wielu lektur o podobnym charakterze. Prawdziwych fanatyków historii fantastycznych raczej nie usatysfakcjonuje, gdyż jak wspomniałam, nie znajdziemy tutaj niczego, czego już by gdzieś nie było. Mimo to jest to dobra książka i choć posiada swoje wady, miło spędziłam przy niej czas. „Larista” jest powieścią pełną tajemnic i niedomówień. Opowiada o poszukiwaniu prawdziwej miłości i sensu naszego istnienia. To historia o życiu, śmierci, niemożliwym do zniesienia bólu oraz odrodzeniu i szansie na lepszą przyszłość. Jeśli macie ochotę na tego typu opowieść, sięgnijcie po najnowsze dziecko Melissy Darwood i przenieście się wraz z główną bohaterką do jej rodzimego Starego Lasu, aby wraz z nią powalczyć o własne szczęście.

Moja ocena: 3/6
Za książkę bardzo dziękuję

0Shares