„Łabędzi śpiew” – Księga 1 – Robert McCammon (recenzja 506)

„Gęste, skłębione chmury przysłoniły słońce i niebo przybrało kolor rzecznego mułu. A w chmurach, wyrzucone wysoko nad powierzchnię ziemi, poniewierały się odpadki cywilizacji. Płonące drzewa, całe domy, ściany budynków, fragmenty mostów i autostrad, rozpalone do czerwoności szyny kolejowe. Wszystko to wypływało do góry jak gnijące rośliny oderwane od dna przy przeczesywaniu stawu, po czym opadało z powrotem na dno, robiąc miejsce dla kolejnej fali stworzonego przez ludzkość śmiecia.”

Prędzej czy później musiało do tego dojść. To było wręcz nieuniknione. W powietrzu wisiało jedynie jedno dręczące wszystkich pytanie – kiedy? W końcu jednak nadszedł ten dzień. Zły dzień. Ktoś jako pierwszy nacisnął czerwony guzik. Początek końca… Między chmurami poszybowała Śmierć. Rozpoczęło się długo oczekiwane przedstawienie. Sam Szatan zasiadł w pierwszym rzędzie, a jego śmiech niósł się po coraz bardziej pustoszejącym świecie. Nareszcie nadszedł czas Jego tryumfu. Jego cierpliwość została wynagrodzona. Miliony, miliardy istnień poczuły trujący oddech Kostuchy, a na tych, którzy cudem uszli z życiem, czekało prawdziwe Piekło na ziemi. A Szatan tylko zaciera ręce i uśmiecha się złośliwie, bowiem świadom jest tego, że prędzej czy później dopadnie tych ostatnich ludzi, którzy jeszcze ważą się stąpać po Jego królestwie. Wśród ocalonych znalazło się troje ludzi. Jedną z nich jest kobieta, którą jeszcze do niedawna wszyscy mieli za wariatkę i przez to przezywali ją Nawiedzoną Siostrą. Teraz jednak znalazła się w świecie, który ogarnęło większe szaleństwo, niż dręczący ją kiedykolwiek obłęd. Wśród zgliszczy ulicy, na której jeszcze nie tak dawno temu mieściły się sklepy, których progu nigdy nie dano by jej przekroczyć, znajduje tajemnicze znalezisko, piękne a zarazem śmiertelnie niebezpieczne, które pokieruje jej dalszymi krokami. W innej części kraju człowiek, który mógłby złamać komuś kark niczym zapałkę, doświadcza czegoś, co wykracza poza granice ludzkiego pojęcia. I słyszy głos… który nakazuje mu chronić dziecko. Trzecim „wybrańcem” jest zaledwie nastoletni chłopak, który jeszcze do niedawna żył w wirtualnym świecie gier komputerowych wcielając się w Królewskiego Rycerza, a teraz, aby przeżyć, musi nauczyć się naprawdę zabijać, odbierać życie prawdziwym ludziom… Każde z nich ruszy własną śnieżką, w zgodzie z własnym przeznaczeniem, choć wydaje się, że kierunek jest tylko jeden – do miejsca, w którym rozegra się ostateczna walka, od której zależeć będzie przetrwanie ludzkości.

„Legend says that the swan is silent most of its life until the of its death, when it sings only once.”

Historia opowiedziana w pierwszej księdze powieści „Łabędzi śpiew” Roberta McCammona to jedna z najbardziej przerażających wizji świata po zagładzie, jaką dane mi było dotąd czytać. A czytałam ich już wiele. Świat, w którym przyszło żyć bohaterom jego opowieści, jest miejscem, w którym nigdy w życiu nie chciałabym się znaleźć. Wolałabym zginąć z tymi, których dosięgła Śmierć w dniu, który stał się początkiem końca. Piękno ustąpiło miejsca brzydocie. Błękit nieba przepadł pod brudnymi kłębiskami chmur. Zapomnijcie o ciepłych promykach słońca delikatnie muskających Wasze twarze. Teraz jedyne, co poczujecie, to zimny, przeszywający do szpiku kości wiatr i odór wszechobecnego rozkładu oraz spalenizny. Większość z tych, którzy uszli z życiem, zarówno ludzi jak i zwierząt, nie przypomina już boskich stworzeń. Oparzeliny, sącząca się z bąbli na skórze śmierdząca ropa, strzępy ubrań na ciele i spalona szczecina zamiast włosów to widok, do którego musicie przywyknąć, bowiem otaczać Was będzie dosłownie z każdej strony. W tym nowym świecie ludzkość powraca do pierwotnych instynktów, niczym w dżungli – przeżyją tylko najsilniejsi, gotowi zrobić dosłownie wszystko, aby zachować własne życie. Tu nie ma miejsca na śmiech. Tu nie ma miejsca na sentymenty. Tu nie ma miejsca na litość. Liczy się tylko przetrwanie. Za wszelką cenę. Choć nie… pozostał okruch piękna. Lecz jego tropem już podąża sam Szatan, by zniszczyć je raz na zawsze, odebrać tę ostatnią namiastkę nadziei, której mogliby się uchwycić ocaleni. Bowiem w Jego królestwie nie ma miejsca na jakiekolwiek marzenia o przyszłości… Nie zdaje sobie jednak sprawy, że na tym jałowym świecie przeżyła jedna osoba, która zdaje się mieć w sobie najprawdziwszą magię (choć wielokrotnie wmawiano jej, że ona nie istnieje, że to jedynie wytwór zbyt wybujałej wyobraźni). Czyżby więc istniała jeszcze szansa, na ocalenie ludzkości? Czy jednak Szatan na zawsze obejmie we władanie świat, którego prędzej ludzie nie potrafili docenić, a który teraz jawi się w ich wspomnieniach niczym najprawdziwszy raj?

Roberta McCammona pokochałam miłością wielką po lekturze innej jego powieści – „Magicznych lat”, które faktycznie przepełniała czysta magia – słowa i wyobraźni autora. Teraz, będąc po lekturze pierwszej księgi „Łabędziego śpiewu”, tylko upewniłam się w tym, że dobrze ulokowałam swe uczucia. Historia, którą opowiada swym Czytelnikom autor, jest po prostu niesamowita, zapierająca dech w piersi, niezapomniana, jedyna w swoim rodzaju. Nie dziwię się więc, że McCammon otrzymał za nią nagrodę Brama Stokera za najlepszą powieść roku. Prawdziwa perełka w świecie fantastyki i gratka dla wszystkich miłośników tego gatunku. Z czystym sumieniem polecam Wam lekturę tej powieści, a sama tymczasem cieszę się na myśl o tym, że na półce czeka już na mnie II Księga, która pozwoli mi poznać dalsze losy bohaterów oraz to, kto ostatecznie wyjdzie zwycięsko z tej najważniejszej ze wszystkich bitew – dobra ze złem.

Moja ocena: 6/6

Tytuł oryginalny: Swan song
Tłumaczenie: Maria Grabska – Ryńska
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2013
Dylogia: Łabędzi śpiew, księga 1
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 524
ISBN: 978-83-61386-34-6

Papierowy Księżyc 1


1Shares