„Książka pod tytułem” konkurencją dla „Zniszcz ten dziennik” ?

Jakiś czas temu na naszym rynku pojawiła się pozycja pt „Zniszcz ten dziennik” – zagraniczny bestseller autorstwa Keri Smith pozwalający wykazać się własną kreatywnością przy „niszczeniu” go. Bardzo wielu osobom przypadł on do gustu – zaczęły pojawiać się wpisy na blogach (jak np ten u mnie) oraz filmiki na YouTubie pokazujące krok po kroku, co ich autorzy z nimi robili. Wiele z nich udowadnia, że ludzka wyobraźnia nie ma granic i że ze zwykłego wydawałoby się dziennika można stworzyć małe dzieła sztuki. Pokazywałam wam zresztą też kilka moich prac . Niestety obok wielu pochwał „Zniszcz ten dziennik” zebrał też słowa krytyki. Część osób nie potrafi zrozumieć, jak można niszczyć książkę… Jak w ogóle można zachęcać kogokolwiek do destrukcyjnych czynności… Ale, ale moi drodzy! Po pierwsze to przecież nie jest książka w prawdziwym tego słowa znaczeniu. A po drugie ci, co go niszczą w sensie dosłownym, nie rozumieją jego przesłania i to ich powinniście się czepiać – wy wszyscy wielce krytykujący – a nie osób, które kupują sobie taki dziennik, aby móc dać popis swej kreatywności.

Ale koniec o „Zniszcz ten dziennik”. Teraz pora na „Książkę pod tytułem”, pozycję inspirowaną dziełem Keri Smith. Jej autorem jest Robert Trojanowski, krakowski rysownik oraz scenarzysta. W porównaniu do „Zniszcz ten dziennik” od razu widać, że „Książka pod tytułem” jest o wiele większa. Czy to plus? Hmm… z pewnością zabierze więcej miejsca w torebce, jeśli któraś z was zechce ją ze sobą gdzieś zabrać. Z drugiej strony duży format daje większą powierzchnię do działania! Tym, co je natomiast łączy, to miękka okładka oraz wnętrze wypełnione całym mnóstwem zadań do samodzielnego wykonania – i to od was jedynie zależy, czy „Książkę pod tytułem” będziecie niszczyć, czy też wykażecie się pomysłowością i stworzycie z niej coś wyjątkowego.

Już od pierwszej strony czekają na nas zadania. Na pierwszy ogień idzie nadanie „Książce…” tytułu oraz wpisanie jej autora; a im dalej tym ciekawiej. Zadania są naprawdę bardzo różne. Niektóre są zupełnie proste, wręcz dziecinne, inne nieco trudniejsze, pozwalające wykazać się pomysłowością przy ich wykonywaniu. Robimy z „Książki…” hełm, oswajamy Fafika (to nasz psi przyjaciel, który co jakiś czas pojawia się na stronicach), tworzymy fryzurki albo gify, przeprowadzamy sekcję żaby, zaginamy nauczyciela, ozdabiamy kubek do kawy, spoglądamy na świat oczami ninja, albo też… rzucamy „Książką…” w dal.

 

 

Z „Książką…” możemy robić dosłownie wszystko; co tylko przyjdzie nam do głowy. Jej strony możemy ciąć, drapać, moczyć, brudzić, potraktować wodą oraz innymi substancjami, kolorować i malować na nich, wklejać różności, zapisywać, gryzmolić po nich… Ogranicza nas jedynie nasza własna wyobraźnia i dostępne narzędzia.

 

Niestety zauważyłam też kilka minusów tej pozycji. Malując używałam zarówno farb tempera PuffPuff oraz zwykłych wodnych. O ile z tymi pierwszymi nie było żadnego problemu, to drugie niestety przebijały na drugą stronę. To samo dotyczyło użytych przeze mnie pisaków. Wykorzystałam je np do pomalowania ogryzka jabłka (widocznego wyżej) i cóż… one też przebiły na drugą stronę. Na całe szczęście nie umieszczono na niej żadnego zadania do wykonania, bo gdyby tak się stało, nie można by było już go wypełnić. Nie do końca podoba mi się też faktura kartek. Kolorując kredkami z firmy Faber Castell w „Zniszcz ten dziennik” kredki suną płynnie po kartkach i wypełniają dokładnie kolorem zamalowywaną powierzchnię. W przypadku „Książki pod tytułem” te same kredki nie dają rady idealnie pokryć kolorowanego miejsca. Gołym okiem widać przerwy, co jak dla mnie stanowi spory minus, gdyż obrazek nie wygląda tak estetycznie i ładnie, jakbym chciała.

Niemniej jednak cieszy, że na naszym rynku zaczynają pojawiać się konkurencyjne pozycje dla zagranicznych publikacji. Fajnie, że dzieci oraz młodzież otrzymują coś, co pozwala im wyrazić siebie w indywidualny sposób i tworzyć coś, co będzie tylko ich, jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne. Potrzeba nie lada odwagi by uwolnić samego siebie, własną wyobraźnię oraz dać popis kreatywności.

Czy i was na to stać? Co sądzicie o tego typu pozycjach? Czy chcielibyście samemu móc wypróbować taką „Książkę…” ?

25Shares