„Król uciekinier” – Jennifer A. Nielsen [recenzja 420]

  • Król uciekinier
  • Tytuł oryginalny: The Runaway King
  • Tłumaczenie: Janusz Ochab
  • Wydawnictwo: EGMONT
  • Rok wydania: 2014
  • Trylogia: Władzy, tom 2
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Liczba stron: 376
  • ISBN: 978-83-237-7041-1

 

Minął miesiąc odkąd Jaron zasiadł na tronie Carhyi. Jego obecność za zamku jest jednakże jedynie tolerowana, a tak naprawdę za jego plecami knute są intrygi mające na celu odsunięcie go od władzy. Regenci pragną wyznaczyć na jego miejsce zarządce, który sprawowałby władzę w kraju do czasu, aż Jaron osiągnąłby pełnoletność. Prawo przewiduje taką możliwość, jednak Jaron nie może przystać na ich propozycję. Gdyby teraz oddał tron, nie miałby gwarancji, że kiedykolwiek zostałby mu on zwrócony. Jakby nie dość miał problemów ze strony regentów, na jego życie nastają wysłani najemnicy. W zamachu bierze udział Roden, którego jeszcze do niedawna młody książę uważał za swego przyjaciela. Teraz jednak przystał on do piratów i ma dla Jarona wiadomość od ich króla. Jeśli nie odda części swoich ziem oraz nie przybędzie w ciągu dziesięciu dni do pirackiego obozu, Carthya zostanie zaatakowana. W obliczu czyhających niebezpieczeństw, aby móc uratować swój kraj, Jaron zmuszony jest opuścić swe królestwo… Tylko co dalej? Czy uda mu się zapobiec wojnie?

Kontynuacja „Fałszywego księcia”, pierwszego tomu „Trylogii Władzy” autorstwa Jennifer A. Nielsen, jest równie dobra, jak poprzedni tom. W niczym mu nie ustępuje. Od samego początku wciąga w wir wydarzeń, od których nie sposób na dłużej się oderwać. Aż palce mnie świerzbiły, żeby wziąć z powrotem książkę do ręki i czytać dalej historię Jarona, który pewnego dnia z sieroty imieniem Sage stał się królem potężnego królestwa. Przedstawiłam go już bliżej przy okazji omawiania pierwszego tomu trylogii, ale pozwólcie, że powtórzę swoje słowa. Nie sposób go nie polubić. Jest odważny, śmiały, sprytny, nie poddający się manipulacji, nie ulegający naciskom, wrażliwy na krzywdę innych, uparty, niepokorny, ironiczny – można by jeszcze długo  wymieniać, a i tak nie udałoby się do końca opisać jego osobowości. Na każdym kroku potrafi zaskakiwać i nigdy nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać, jakiego asa wyciągnie z rękawa i do czego tak naprawdę jest jeszcze zdolny. A potrafi posunąć się naprawdę daleko. Jedno jest w jego przypadku pewne – jeśli sobie coś postanowi, uczyni wszystko, aby dopiąć swego. W „Królu uciekinierze” po raz kolejny udowadnia, że nie tak łatwo go pokonać. W tej części jeszcze mocniej widoczny jest jego upór w dążeniu do celu oraz lojalność względem tych, których ceni, szanuje i kocha. I choć czasami bywa lekkomyślny i zdarza mu się powiedzieć na głos to co naprawdę o kimś myśli (przez co wpada tylko aby w kolejne tarapaty), to tak naprawdę w obliczu poważnego zagrożenia zawsze staje na wysokości zadania pokazując swym wrogom, kto tu naprawdę rządzi.

O ile to w ogóle możliwe, bo pierwszy tom trylogii był po prostu świetny, to ta część jest jeszcze bardziej interesująca. Oprócz znanych nam już wątków i postaci, autorka wprowadza na scenę bandę piratów, których my, czytelnicy, możemy dokładniej poznać – zarówno wygląd ich siedzib, wewnętrzną hierarchię, jak i kodeks, którym kierują się w swoim życiu. Pojawienie się w ich szeregach Rodena, który jeszcze do niedawna był traktowany przez Jarona jako jeden z jego nielicznych przyjaciół, było dla mnie lekkim zaskoczeniem. Po tym, jak młody książę pozwolił mu żyć i odprawił go z zamku, uważałam, że zaszyje się gdzieś i po prostu ułoży sobie jakoś życie. A tu nagle pojawia się on na samym początku historii z zamiarem zabicia Jarona… Domyślałam się, że pewnie któregoś dnia powróci na karty powieści, jednakże nie widziałam go akurat w roli pirata. Jak widać pani Nielsen potrafi zaskakiwać. Zostaje pytanie – dlaczego postanowił przystać do jednych z najgorszych wrogów Jarona? I co z tego będzie miał? Odpowiedzi udzieli Wam lektura „Króla uciekiniera”. Gwarantuję Wam, że ta postać jeszcze nie jeden raz Was zaskoczy.

Drugi tom Trylogii Władzy sprostał wszystkim moim oczekiwaniom, które stawiałam mu jako kontynuacji „Fałszywego księcia” (który okazał się wręcz fenomenalny). Ponownie mamy tu do czynienia z wartką akcją, barwnymi bohaterami, masą intryg oraz tajemnic, a także próbą prawdziwej lojalności. Autorkę cechuje lekkie pióro oraz doskonały styl, dzięki czemu tej książki się nie czyta, a pochłania. Mimo tego, iż powieść liczy sobie blisko 400 stron, zakończenie przychodzi zbyt prędko. Jednakże jest takie, jak być powinno – kończy się w taki sposób, że możemy mieć pewność, iż sięgniemy po ostatni tom trylogii, aby dowiedzieć się, jak zakończy się historia Jarona. Osobiście nie mogę się już doczekać!

Moja ocena: 6/6

EGMONT literacki

25Shares