„Jezioro szczęścia” – Lisa Wingate [recenzja 288]

Jezioro szczęścia

  • Tytuł oryginalny: Larkspur Cove
  • Tłumaczenie: Katarzyna Karpińska
  • Wydawnictwo: Replika
  • Rok wydania: 2013
  • Seria: Moses Lake, tom 1
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Liczba stron: 372
  • ISBN: 978-83-7674-265-6

 

 

 

„Moses Lake to miejsce jednostajne, przynajmniej na powierzchni (…) czasami powierzchnia to jedynie piękna iluzja. Wzrok nie zawsze wypatrzy co dzieje się pod spodem.” (s. 17)

Rok temu świat Andrei Henderson oraz jej czternastoletniego syna Dustina zawalił się po tym, jak jej mąż, a zarazem ojciec chłopca, postanowił odejść do innej, aby z nią na nowo ułożyć sobie życie. Nie interesowało go, czy była żona da sobie radę i zdoła samodzielnie wychowywać ich syna. Na całe szczęście Andrea mogła liczyć na wsparcie swoich rodziców oraz siostry, choć nie obyło się bez spięć. Teraz kobieta postanowiła zawalczyć o lepszą przyszłość dla siebie i swojego dziecka. Znalazła ogłoszenie o pracę, które wydawało jej się niczym dar od Boga – wręcz stworzone dla niej. W tym celu przeprowadza się do domku rodziców, którego od lat nie używali, nad jezioro w Moses Lake. Tu znajduje zatrudnienie jako doradca w Służbie Ochrony Dziecka. Wśród spraw, którymi musi się zająć, znajduje się jedno, które szczególnie przykuło jej uwagę. W towarzystwie miejscowego odludka Lena, samotnie żyjącego starszego człowieka po drugiej stronie jeziora, widziano małą dziewczynkę. Co dziwne wszyscy mieszkańcy miasteczka są pewni, że nie ma on żadnej rodziny. Zatem skąd wzięło się u niego to dziecko? Niepokojące jest również to, czy Len jest w stanie zapewnić dziewczynce bezpieczeństwo, gdyż po powrocie z frontu nigdy nie doszedł do pełni władz umysłowych. Jego rozwój wręcz się cofnął, trudno mu się wysławiać i zrozumieć otaczający go świat oraz zasady nim rządzące. Z pomocą Andrei przychodzi miejscowy strażnik łowiecki Mart McClendon, który przed sześcioma miesiącami powrócił do Moses Lake. Wkrótce tych dwoje połączy nie tylko chęć niesienia pomocy małej dziewczynce, ale i coś więcej… Choć oboje są po ciężkich życiowych przejściach połączy ich uczucie, którego żadne z nich się nie spodziewało. Czy mają prawo być znów szczęśliwi? I jak na to wszystko zareaguje syn głównej bohaterki?

Lisa Wingate ma bogate życie zawodowe. Jest wielokrotnie nagradzaną dziennikarką, felietonistką, a nawet popularną mówczynią motywującą. Jej dorobek literacki jest godzien podziwu. Do tej pory wydała ponad dwadzieścia powieści, które wielokrotnie okazywały się być bestsellerami. „Jezioro szczęścia” jest pierwszą jej powieścią wydaną na naszym rynku, a zarazem początkiem serii  „Moses Lake”. Według informacji zawartej na jednym ze skrzydełek książki są „połączeniem zaprawionej tajemnicą obyczajowej prozy kobiecej i romansu, z piękną okolicą w tle”. I powiem Wam, że jest to czysta prawda. Historia rozgrywa się w miejscowości otoczonej zewsząd lasami oraz parkami, a miejscem łączącym wszystkie wydarzenia jest centralnie położone jezioro. To na nim, albo w bliskiej jego okolicy, wszystko się dzieje.

„Jakże często trzeba odgadywać historie po tym, co niedopowiedziane – łączyć szczegóły życia jak puzzle, dowiedzieć się, czego brakuje.” (s.175)

„Jezioro szczęścia” porusza wiele tematów bliskich sercu każdego z nas. Z kart powieści wyłania się nam obraz samotnej matki, która po rozpadzie rodziny stara się zapewnić swojemu dziecku wszystko to, co najlepsze. Jej najważniejszym celem jest przywrócenie wszystkiego do normalności. Chce pozbyć się ciążącego na niej oraz jej dziecku poczucia winy oraz wewnętrznego rozdarcia. Nie chce już wracać do przeszłości i szukać odpowiedzialnych za to, co się stało. Chce w końcu poczuć, że żyje i że jest coś jeszcze warta. Dalej mamy sytuację dziecka, które odczuło na własnej skórze skutki rozwodu rodziców. Dustin po odejściu ojca czuje się oszukany i bardzo samotny. Nagle stracił kogoś, kogo przez całe życie kochał, na kim się wzorował. Nie potrafi odnaleźć się w tak obcej dla siebie sytuacji, przez co niejednokrotnie sprawia problemy wychowawcze. Jedyne, czego pragnie, to poczuć, że mimo iż ojciec od nich odszedł, to nadal go kocha i w razie problemów będzie mógł liczyć na jego wsparcie i pomoc. Mart McClendon z kolei żyje w cieniu wydarzeń z przeszłości. W jego rodzinie miała miejsce pewna tragedia, która mocno odbiła się na jego psychice i sprawiła, że mężczyzna zaczął żyć wspomnieniami, zamiast zostawić przeszłość za sobą i postarać się żyć na nowo. Pojawienie się w jego życiu Andrei oraz Dustina daje początek nadziei, że być może mu się to uda, choć nie będzie to łatwe, gdyż będzie wymagało pokładów cierpliwości oraz obdarzenia kogoś dogłębnym zaufaniem. Wyłania nam się jeszcze sylwetka Lena, starszego pana żyjącego gdzieś na odludziu w gęstwinach lasu. Jego postawa oraz losy udowadniają czytelnikowi, aby nikogo nie oceniał zbyt pochopnie, gdyż może tylko aby wyrządzić komuś krzywdę. Autorka stara się nam przekazać starą mądrość życiową, aby nie osądzać nikogo bez bliższego poznania – nie spoglądać na powierzchowność, a postarać się przeniknąć do wnętrza. Dopiero wówczas wolno nam wydać o kimś opinię, ale nigdy prędzej! Lisa Wingate dużą wagę w swej powieści przykłada do wiary w Boga. I to daje się odczuć. Najlepszym tego przykładem jest umiejscowienie w historii ojca Hay’a, takiej dobrej duszy, która o każdej porze dnia i nocy służy pomocą mieszkańcom Moses Lake. Z lektury „Jeziora szczęścia” dowiemy się, że nie ważne kim jesteśmy, czym się zajmujemy, co stało się w przeszłości, zawsze możemy liczyć na wsparcie i miłość Boga, gdyż on nas nigdy nie opuści, nawet wówczas, jeśli zdarzy nam się w Niego zwątpić i odejść od wiary.

Czemu nie napisałam dotąd o małej dziewczynce, o której wspomniałam na samym początku? Z prostej przyczyny. Tak naprawdę książka nie opowiada o niej samej, ale o wszystkich mieszkańcach miasteczka, którzy po jej pojawieniu stali się sobie jeszcze bliżsi. Dzięki niej poczuli, czym jest prawdziwa przyjaźń oraz miłość. To dziecko jest jakby podkładką pod puzzle, na które składają się losy postaci występujących w powieści. To ona pozwala im stać się jednością, zgranym społeczeństwem zamieszkującym Moses Lake. Losy jej samej nie są aż tak istotne. Ważniejsze jest to, co dzieje się wokół niej, zmiany, jakie zachodzą w życiu każdego z mieszkańców. Stanowi po prostu główne tło dla wszystkich rozgrywających się tu wydarzeń i poruszanych tematów.

Muszę jednak wspomnieć, że lektura powieści Lisy Wingate nie była dla mnie zbyt prosta. Spora wina leży w wydaniu samej książki. Drobna czcionka, mała interlinia oraz niewielkie marginesy stanowczo wpłynęły na komfort czytania. Niestety, ale wielokrotnie miałam ochotę odłożyć książkę na bok, bez względu na to, że sama historia jest całkiem ciekawa i nie nuży. Najzwyczajniej w świecie męczyło mnie czytanie, a tego bardzo nie lubię. Być może czepiam się szczegółów, ale zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że wiele osób narzeka, jeśli czcionka jest zbyt drobna, bądź odstępy między wierszami są znikome. Dlatego też nie mogłam o tym nie wspomnieć. Czasem tego typu rzeczy zaważają na tym, czy decydujemy się w ogóle sięgnąć po dany tytuł. Jak to się mówi – wolałam przestrzec, zanim ktoś później by czegoś żałował.

Tak czy inaczej „Jezioro szczęścia” jest dobrą książką. W sam raz dla osób, które nie lubią historii, w których akcja gna na łeb na szyję. To powieść dla tych, którzy lubią spokojnie zasiąść na kanapie i oddawać się niespiesznej lekturze. Bo taka właśnie jest ta książka – spokojna, życiowa, zmuszająca do refleksji. Jeśli tego właśnie szukacie – sięgnijcie po powieść Lisy Wingate „Jezioro szczęścia”.

„Przestań patrzeć w przeszłość. Przestań spoglądać do tyłu. Przestań. Rozejrzyj się wokoło.” (s. 260)

Moja ocena: 4/6

0Shares