„Jeździec znikąd” (The Lone Ranger, 2013)

Mój dziadek uwielbiał westerny. Sama nigdy jakoś szczególnie ich wielką fanką nie byłam, jednakże wspólnie z nim obejrzałam nie jeden film z tego gatunku. Po jego śmierci nie miałam już z kim oglądać westernów, toteż przez długie lata tego nie czyniłam. Kiedy jednak w telewizji i radiu zaczęto mówić o zbliżającej się premierze „Jeźdźca znikąd”, filmu twórców „Piratów z Karaibów” produkcji USA, w którym w jedną z głównych ról wcielił się aktor, którego po prostu uwielbiam (Johnny Depp), obiecałam sobie, że prędzej czy później, a go obejrzę. Musiały minąć aż dwa lata, nim tak się stało…

Historia opowiada o Johnnym Reidzie (Armie Hammer), stróżu prawa, który pewnego dnia powraca na Dziki Zachód, w swoje rodzinne strony. Wkrótce jednak staje się on świadkiem oraz uczestnikiem wydarzeń, które związują jego losy z Indianinem Tonto (Johnny Depp), z którym wspólnie staje do walki jako Jeździec Znikąd nie tylko o wymierzenie sprawiedliwości, ale też by zapobiec zbliżającej się wojnie pomiędzy bladymi twarzami a czerwonoskórymi.

„Czasem bywa tak, że człowiek dobry musi założyć maskę.”

Nominowany do wielu nagród (w tym do Oscara), zdobywca Kryształowej Statuetki (Ulubiony aktor filmowy: Johnny Depp), ale też Złotej Maliny (Najgorszy remake, sequel lub „zrzynka”) „Jeździec znikąd” jest połączeniem typowego westernu z filmem przygodowym, ale też komedią, gdyż nie brak w nim wielu humorystycznych akcentów, za które w głównej mierze odpowiada odtwórca roli Tonto, którego już sam wygląd wywołuje uśmiech na twarzy (mimika + ten zdechły ptak na głowie).

KINÓWKI.pl

Główni bohaterowie są od siebie diametralnie różni, jednakże jak to mówią – przeciwieństwa się przyciągają, co w ich wypadku skutkuje duetem dość wybuchowym i nieprzewidywalnym. John Reid jest człowiekiem prawa, idealistą, który jest zdania, że każdemu, nie ważne jak wielkiemu złoczyńcy, przysługuje uczciwy proces. Tymczasem zwracający się o pomoc duchów Tonto podąża ścieżką zemsty ścigając nijakiego Wendigo, którego utożsamia z najgorszym możliwym złem. Ich kreacja jest jak najbardziej udana. Zwłaszcza Deppa, który w nowym wcieleniu przypadł mi do gustu i nie zawiódł moich oczekiwań względem jego gry aktorskiej. W miarę posuwania się historii naprzód jesteśmy świadkami zacieśniających się pomiędzy nimi więzi i budzącej się lojalności.

Jeździec znikąd (2)

Jak przystało na porządny western w „Jeźdźcu znikąd” nie zabrakło pełnych scen akcji oraz brawurowych pościgów, z których największe wrażenie zrobiło na mnie ostatnie starcie rozgrywające się na pędzących pociągach. Również oprawa dźwiękowa, za którą odpowiedzialny jest Hans Zimmer, nie zawodzi. Słychać jedne z najbardziej znanych i typowych utworów dla tego gatunku, jak „The Good, the Bad and the Ugly” Ennio Morricone czy uwerturę z „Wilhelma Tella” Rossiniego.

Jeździec znikąd (3)

Muszę przyznać, iż mimo tego, iż film ten niepozbawiony jest wad i błędów (np ilość gwiazdek na amerykańskich flagach czy nieistniejąca w tamtym czasie firma Sears & Roebuck), to mimo wszystko blisko dwie i pół godziny poświęcone na jego obejrzenie nie uważam za stracone. Dobrze się przy nim bawiłam, wielokrotnie śmiejąc się z sytuacji, w które mimochodem pakowali się główni bohaterowie, a także z wymiany zdań pomiędzy nimi częstokroć okraszonych sarkazmem i uszczypliwym humorem. Spełnił swoje zadanie – dostarczył mi rozrywki i pozwolił odprężyć się po męczącym dniu.

gwiazdki (7)

Tytuł oryginalny: The Lone Ranger
Gatunek: przygodowy, western
Czas: 149 min
Produkcja: USA
Premiera: czerwiec 2013
Reżyseria: Gore Verbinski
Scenariusz: Ted Elliott, Terry Rossio, Justin Haythe
Muzyka: Hans Zimmer

bookmaster

1Shares