"Insygnia nocy" – Tomasz Szulżycki [recenzja, 155]

Wydawnictwo: Psychoskok
Data wydania: 17.12.2012
Oprawa: e-book
Ilość stron: 287
ISBN: 978-83-63548-29-2

Nasza historia rozpoczyna się w Caladon, na trzy dni przed Bożym Narodzeniem…
Jaoquin Collins, przez wszystkich nazywany Quincy, to młody mężczyzna, któremu w życiu się nie poszczęściło. Od kilku lat nie posiada własnego domu, a noce spędza w jednym z przytułków dla bezdomnych. Mimo kiepskich warunków życiowych nie załamuje się i stara się żyć z dnia na dzień ciesząc się każdą chwilą. Wsparcia udziela mu kilkuletni przyjaciel, Billy, będący tak jak i on osobą bezdomną, oraz pracownicy przytułku. Quincy co dzień wędruje w okolice pewnego sklepu, aby z odległości móc przyglądać się kobiecie, która mimo tego, że się nigdy nie poznali, już zdążyła podbić serce mężczyzny. Wie jedynie o niej tyle, że ma na imię Jane.
Niespodziewanie Billy opuszcza naszego bohatera pozostawiając mu w banku pewną kwotę pieniędzy, która pomoże przyjacielowi stanąć na nogi. W międzyczasie Quincy poznaje nieco bliżej Jane. Na miejscowym bazarze wypatruje u jednego ze straganiarzy ładny naszyjnik, który postanawia podarować kobiecie w ramach podzięki za dobroć, jakiej zaznał od niej w ostatnim czasie. Żadne z nich nie spodziewa się, że ten drobny podarek ściągnie na nich śmiertelne niebezpieczeństwo…
Tymczasem miejscowa policja, na czele z komisarzem O’Reary’m, ma pełne ręce roboty. Muszą złapać sprawcę okrutnych morderstw. Czas ucieka. Zebrane poszlaki kierują śledczych do pewnego mężczyzny, choć to niemożliwe, aby on stał za tymi zbrodniami. Dlaczego? Od dekady nie żyje…
Kim jest ów seryjny morderca? Dlaczego trop uparcie prowadzi do nieboszczyka? I co z tym wszystkim wspólnego ma naszyjnik podarowany przez Quincy’ego Jane?

To, co przykuło moją uwagę do tej książki, to okładka. Kobieta w czerni, ciemny makijaż, czarna szminka na ustach, długie, ostre i krwistoczerwone paznokcie. Na dokładkę stróżka krwi spływająca leniwie z kącika jej ust. Na szyi bogato zdobiony naszyjnik. Pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła, kiedy na nią spojrzałam, to to, że jest to oblicze wampirzycy. Jednakże za nic nie pasuje to do treści dzieła pana Szulżyckiego, gdyż żadnych krwiopijców w niej nie napotkamy. Przez całą lekturę starałam się zrozumieć, do czego też ona się odnosi. I niestety, ale nie napotkałam niczego, co mogłoby mieć związek z postacią z okładki. Pewnie zastanawiacie się, czy to czasem nie jest wizerunek Jane? No to Was muszę rozczarować. Nowa znajoma Quincy’ego nijak się ma do wspomnianej kobiety. Zatem ja się pytam, skąd taki pomysł na okładkę, skoro w żaden sposób nie łączy się ona z treścią powieści?

Pan Szulżycki zgrabnie połączył kilka wątków w jedną spójną całość. Mamy tu nieźle skonstruowany kryminał. Na tle prowadzonego przez policję śledztwa rozwija się wątek miłosny pomiędzy Quincy’m a Jane. Do tego dochodzą wplecione starożytne legendy, a dokładniej staroperskie, gdzie wspominane jest bóstwo zła i zniszczenia. To z kolei sprawia, że cała historia nabiera szczypty tajemniczości. Bohaterowie nie są jacyś szczególnie wyszukani, jednakże każde z nich jest doskonale przedstawione. Szczególnie przypadł mi do gustu wspomniany prędzej komisarz O’Reary, który stanowi doskonały przykład na to, czym charakteryzować powinien się porządny glina. Wartka akcja, dobre dialogi, ciekawa intryga – czego chcieć więcej?

„Insygnia nocy” to wg mnie całkiem dobra i ciekawa książka, warta poznania przez każdego fana powieści kryminalnych, ale nie tylko. Z pewnością czytelnik wciągnie się w wir wydarzeń, jakie zaserwował mu autor i wraz z bohaterami powieści będzie starał się rozwikłać zagadkę tożsamości seryjnego mordercy. Tylko pamiętajcie… czas ucieka, a kolejni ludzie giną.

Moja ocena: 5/6
Za książkę dziękuję wydawnictwu

0Shares