„Instynkt mordercy” – Heather Graham [recenzja, 266]

 

Recenzja bierze udział w konkursie organizowanym przez Syndykat Zbrodni w Bibliotece.

ONA – Chloe Marin, psycholożka, artystka, rysowniczka, często pomagająca policji. 10 lat temu przeżyła tzw masakrę nastolatków, z której wraz z trojgiem przyjaciół cudem uszła z życiem. Dzięki terapiom i silnej woli nie załamała się; wręcz przeciwnie, zaczęła działać na rzecz pomocy innym potrzebującym. Jej najlepszą przyjaciółką jest Victoria. Razem pracują (co prawda Chloe od niedawna) jako modelki dla Agencji Bryson położonej w przepięknej rezydencji Branoffów.

ON – Luke Cane, były policjant, obecnie prywatny detektyw pracujący legalnie, aczkolwiek po cichu. Jego przeszłość otacza mrok. Kilka lat temu wydarzyło się coś, przez co zdecydował się raz na zawsze odejść z policji. To, co go wówczas spotkało, odbiło się na jego osobowości, nie do końca udało mu się wygrać z nawiedzającymi go koszmarami przeszłości.

TERAZ – Zaginęła jedna z modelek Colleen Rodriguez. Rodzice Rene Gonzales, najbliższej przyjaciółki Colleen, zwracają się do Luke’a z prośbą o pomoc. Niepokoją się o bezpieczeństwo córki. Obawiają się, że tamtej modelce mogło przydarzyć się coś strasznego, a teraz ich Rene może znajdować się w niebezpieczeństwie. Pod przykrywką projektanta strojów kąpielowych – Jacka Smitha, Luke zjawia się w agencji modelek, gdzie poznaje Chloe. Tych dwoje połączy wspólny cel, bowiem panna Marin również pragnie dowiedzieć się, co przydarzyło się zaginionej modelce. Nie wierzy w wersję, jakoby Colleen upozorowała własne zniknięcie dla większej sławy. Tymczasem Luke zaczyna się coraz bardziej interesować wydarzeniami sprzed dziesięciu laty. Coś w tej sprawie nie daje mu spokoju. Czyżby faktycznie istniało powiązanie pomiędzy masakrą nastolatków, a zniknięciem Colleen Rodriquez?

Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Dawno nie czytałam tak ciekawie skrojonego kryminału, w którym do samego końca zastanawiałabym się, o co tu właściwie chodzi i kto za tym wszystkim do diabła stoi. Zachodzę wręcz w głowę, jakim cudem do tej pory nie czytałam żadnej innej książki pani Heather Graham. Żeby była mało znana, miała nikły dorobek literacki, to być może mogłabym to sobie wyobrazić. Tymczasem jest wręcz przeciwnie. Kobieta jest autorką bestsellerów „New York Timesa” oraz „USA Today”. Na swym koncie ma ponad 70 (!!) książek, które ukazały się na całym świecie w łącznym nakładzie ponad 20 milionów egzemplarzy. Pytam się więc – jak? Jakim sposobem do tej pory w mych rękach nie znalazła się inna książka jej autorstwa? Tym bardziej, że przecież jestem fanką kryminałów, thrillerów, książek sensacyjnych, a takowe przecież ona właśnie pisze. Po lekturze „Instynktu mordercy” wiem już, że z ochotą sięgnę po inne jej dzieła. Zwłaszcza, że w książce odnalazłam wszystko to, czego oczekuję od gatunku, w którym została napisana.

Historia toczy się wielotorowo, poruszając kilka wątków jednocześnie.  Wszystko jednak idealnie ze sobą współgra przeplatając się wzajemnie i tworząc jedną spójną całość. Jest szybka akcja, ciekawa historia, wielobarwni i wyraziści bohaterowie. Do tego mamy rozwijające się uczucie pomiędzy dwojgiem głównych bohaterów. Przyglądamy się mu krok po kroku poznając wewnętrzne obawy targające zarówno Chloe, jak i Luke’m, a w końcu dopuszczenie do głosu ich uczuć i oddanie się pełnej namiętności, która jest wstępem do prawdziwej głębokiej miłości. Autorka nie poprzestała jedynie na standardowych elementach dobrego kryminału. Wplotła w historię wątek paranormalny i muszę przyznać, że wyszło jej to bardzo dobrze. Dzięki temu całość zyskała rumieńców i pewnej tajemniczości towarzyszącej tego typu zjawiskom.

„Instynkt mordercy” powinien zadowolić czytelników poszukujących niebanalnych kryminałów. Historia wciąga od pierwszych stron, a rozwiązanie nie jest takie oczywiste i jednoznaczne. Pani Graham długo zwodzi czytelników przez cały czas kierując nasze podejrzenia co rusz na kogoś innego. Bawi się z czytelnikiem jak z dzieckiem, a my błądzimy niczym we mgle poszukując rozwiązania sprawy. A zakończenie? Dla mnie zupełne zaskoczenie. Takiego scenariusza, przyznam się szczerze, nie podejrzewałam. Dlatego uważam, że i Was powinna zainteresować ta książka. Spędzicie przy niej kilka godzin intensywnie poszukując prawdy, a tymczasem na końcu autorka da Wam prztyczka w nos. Polecam, naprawdę!

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny:The Killing Edge
Tłumaczenie: Wojciech Usakiewicz
Wydawnictwo: G+J
Rok wydania: 2013
Oprawa: twarda
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-7778-464-8

Za książkę bardzo dziękuję

Merlin

Baza recenzji Syndykatu Zbrodni w Bibliotece

0Shares