Eurovision 2014

Na dziś miałam zaplanowaną publikację kolejnej recenzji, jednakże moje plany uległy zmianie z chwilą, w której poznałam wyniki Eurowizji 2014. Wspomnieć muszę, że w ogóle nie miałam zamiaru oglądać relacji na żywo z Kopenhagi. Na dobrą sprawę nawet nie byłam zainteresowana tegoroczną edycją Eurowizji. Nie miałam pojęcia jacy wokaliści/zespoły reprezentują dane państwa. Miałam jedynie świadomość, kto wystąpi jako nasz kandydat… Pozwólcie, że póki co nie będę tego komentować.

Jeśli oglądaliście wczorajszą relację, wiecie już, że najwięcej punktów zebrała Conchita Wurst reprezentująca Austrię. Muszę przyznać, że dla mnie było to sporym zaskoczeniem. Dlaczego? Bowiem Conchita nie jest typową wokalistką jakich wiele. To drag queen, sceniczne alter ego Thomasa Neuwirtha. Nie mam nic do jego orientacji seksualnej (jest homoseksualistą), jednakże nie podobało mi się to, co zobaczyłam. I nie chodzi tu o wokal i ogólny występ, bo ten akurat był świetny. Drażnił mnie jej (jego?) wygląd – kobieta z brodą. Thomas jest przystojnym mężczyzną i jako kobieta również ładnie się prezentuje. Jednakże ta jego broda… zupełnie psuła mi odbiór jego osoby. Patrząc na niego czułam jedynie irytację i zniesmaczenie. Pomagało zamknięcie oczu… To, że wygrał Eurowizję z całą pewnością jest dość kontrowersyjne. Śledziłam Facebooka. Już w trakcie podliczania punktów, jak i po ogłoszeniu wyników, dało się słyszeć słowa oburzenia. Ludzie dość ostro wypowiadali się na jego temat, często nie przebierając w wulgaryzmach. Odbiór występu Conchity pokazuje, jak bardzo konserwatywnym jesteśmy państwem. Wszelka odmienność, odbieganie w jakikolwiek sposób od ustalonego porządku, budzi w nas sprzeciw i zapala do aktywnych dyskusji.

Donatan i Cleo reprezentowali Polskę. No cóż… Osobiście nienawidzę tego typu muzyki. Ani to miłe dla ucha, ani przyjemne dla oka – no może jedynie dla mężczyzn, którzy mogą popatrzeć sobie na (mówiąc dosłownie) cycki i dupy. Gdyby to ode mnie zależało, nigdy nie trafiliby na Eurowizję. Mamy tylu bardzo dobrych wokalistów, świetnych zespołów. Nie rozumiem więc, czemu akurat oni pojechali nas reprezentować. Zajęli 14 miejsce (na 26 możliwych) pokonując jakimś cudem reprezentantów innych państw, których występy były o niebo lepsze od ich. Czyżby jednak oczarowały widzów te kobiece wdzięki? Zwłaszcza chyba ta pani odsłaniająca dość pokaźnych rozmiarów biust z tarką przy bali i wykonująca przy tej czynności dość dwuznaczne ruchy…

Kto zatem moim zdaniem powinien był wygrać tegoroczną Eurowizję? Komu kibicowałam od momentu, jak tylko usłyszałam ich występ? Najbardziej spodobał mi się występ The Common Linnets reprezentujących Holandię. Pięknie wyglądali na scenie. Wykonany przez nich utwór mocno wyróżniał się na tle innych – spokojny, delikatny, magiczny. Nawet polski komentator był za tym, aby to oni wygrali. Zajęli drugie miejsce. W pewnym momencie szli łeb w łeb z Conchitą, aż potem raz za razem reprezentantka Austrii zbierała najwyższe noty zostawiając w tyle biedną Holandię. Mocno nad tym ubolewam. Dla mnie The Common Linnets byli numerem jeden tegorocznej Eurowizji i nic nie zmieni mojego zdania.

Kto jeszcze zwrócił moją uwagę? Czyj występ mi się spodobał? Kolejność przypadkowa, w żaden sposób nie odwzorowuje, kogo polubiłam bardziej bądź mniej.

Tyle ode mnie w to niedzielne przedpołudnie. Teraz czekam na Wasze komentarze 🙂

decorative

9Shares