"Dobre wychowanie" – Amor Towles [recenzja, 198]

 

Tytuł oryginalny: Rules of Civility
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo: Znak literanova
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka
Ilość stron: 368
ISBN: 978-83-240-2328-8

Przeglądając oferty wydawnictw informujących o zbliżających się u nich premierach książkowych, moją uwagę przykuło dzieło autorstwa Amora Towlesa pt „Dobre wychowanie” znajdujące się w ofercie wydawnictwa Znak litera nova. Pierwszym impulsem do bliższego zapoznania się z tą książką był rzut oka na okładkę. Piękna młoda kobieta ubrana w białą zwiewną suknię leży rozluźniona na leżance. Obok niej zasiadł odwrócony do nas plecami mężczyzna w czarnym garniturze. Widać pomiędzy nimi jakąś chemię, to, że dobrze czują się w swoim towarzystwie. Z pewnością opowiada jej jakąś ciekawą anegdotę, a ona słucha tego z zainteresowaniem lekko się do niego uśmiechając. Zauroczył mnie ten widok. Zatem postanowiłam zapoznać się z opisem historii kryjącej się we wnętrzu powieści. I cóż tam znalazłam?

Historia rozpoczyna się w 1966 roku, kiedy to Kate wraz ze swoim mężem wybrała się na wystawę fotografii autorstwa Walkera Evansa. Wśród ekspozycji odnajduje dwa zdjęcia mężczyzny, którego poznała w latach swojej młodości. Był to Tinker Grey. Zdjęcia zrobione zostały z rocznym odstępem, a ten sam mężczyzna na każdym z nich wyglądał zupełnie inaczej. Na jednym widoczny był człowiek, który osiągnął sukces. Drugie przedstawiało osobę, która z pewnością wiele w swoim życiu przeszła i nie zaznała w tym czasie niczego dobrego. Ujrzenie po tylu latach twarzy Tinkera spowodowało u Kate lawinę wspomnień. Sięgnęła pamięcią do Sylwestra 1937 roku, kiedy to w jej życiu po raz pierwszy pojawił się Tinker. I tak przenosimy się do Nowego Jorku u schyłku lat trzydziestych, aby przeżyć wraz z Kate rok z jej życia. Dwanaście miesięcy, które odmieniły zarówno jej losy, jak i przyszłość innych osób, które w tym czasie poznała.

„Czy o starych znajomych należy zapomnieć i nigdy już o nich nie myśleć?” (s. 346)

O wydarzeniach rozgrywających się od Sylwestra 1937 roku dowiadujemy się głównie dzięki narracji samej Kate. W przeciągu następnego roku poznajemy osoby, które odegrały w tamtym czasie ważną rolę w jej życiu. Tinker Grey, Eve Ross, Wallace Wolcott, Dicky Vanderwhile oraz Anne Grandyn – każda z tych osób miała nie mały wkład w kształtowaniu ówczesnego życia naszej głównej bohaterki. Jak sama Kate wspomina to one „nadały barwę i kształt mojemu rokowi 1938” (s. 15). Nowe znajomości nauczyły ją czegoś bardzo mądrego. Nie należy przyjmować jako pewnik tego, czego na pierwszy rzut oka dowiadujemy się o danej osobie. Nigdy tak naprawdę nie wiadomo, w jaką grę kto gra i jaka jest jej stawka. Czasem ktoś wyglądający na uczciwego i szlachetnego człowieka, okazuje się do cna zepsutą osobą, która może wyrządzić nam nie małą krzywdę. Pierwsze wrażenie bywa często mylące, a dopiero bliższe poznanie danej osoby jest w stanie pokazać nam jej prawdziwe oblicze.

„Starsi i mądrzejsi spoglądamy wstecz, patrząc na marzenia większości dzieci, i tym, co nas w nich urzeka najbardziej, jest ich nieosiągalność.” (s. 326)

Nowy Jork w latach trzydziestych ubiegłego wieku jawił się ludziom jako złote jabłko, miejsce, w którym spełniają się marzenia. Wielu wyjeżdżało do niego ze swych rodzinnych domów, aby dać sobie szansę na lepsze życie. Jednakże na miejscu wielokrotnie dało się odczuć, że „Nowy Jork okazywał się ostatecznie sumą tego, czego nigdy nie osiągną” (s. 186/7). Tu niezmiennie panował pieniądz, pozycja i pożądanie osiągnięcia kolejnych sukcesów. Bez odpowiedniego wychowania oraz koneksji można było zapomnieć o tym, aby dojść do czegoś więcej, niż tego, co ludzie osiągnęliby w swych rodzinnych stronach. W powieści można się dokładnie przyjrzeć przepaści, jaka dzieli kolejne grupy społeczne. Kate jest inteligentną kobietą, która została odpowiednio wyedukowana, jednakże pochodziła z dość przeciętnej rodziny, która nie mogła pochwalić się przed znajomymi pokaźnym kontem w banku. Jej spotkanie z Tinkerem, bogatym bankowcem, wciągnęło ją w świat ludzi, którzy w ciągu jednego dnia lekką ręką wydawali miesięczne zarobki dziewczyny. Jak łatwo się domyślić osobie wywodzącej się z niższej klasy coś takiego było trudne do zaakceptowania. Nie tak łatwo jest się odnaleźć w świecie rekinów będąc zaledwie małą niepozorną rybką, którą oni mogliby pożreć jako przekąskę. Jednakże Kate udało się stopniowo wkręcić w ten światek. I muszę w tym miejscu dodać, że jedno mi się w niej bardzo spodobało. Przez cały ten czas była sobą, nie dawała się stłamsić, ani przerobić na ich modłę. Ciągle pozostawała osobą wierną swym ideałom.

„Staraj się, aby w piersi żywą zachować tę iskierkę niebieskiego ognia, którą zwie się sumieniem.” (s. 267)

„Dobre wychowanie” daje możliwość czytelnikowi cofnięcia się w czasie i przyjrzenia życiu ludzi pod koniec lat trzydziestych. Ten fakt również skłonił mnie ku sięgnięciu po ten tytuł. Książka okazała się być interesującą lekturą, jednakże sprawiła mi nie małe kłopoty. Mimo tego, iż historia Kate jest bez dwóch zdań ciekawa, książkę czytało mi się bardzo opornie. W moim odczuciu główną winę ponosi za to styl autora oraz czcionka użyta w powieści. Zbyt mała, za ciasno upakowana, z niepozorną interlinią sprawiła, że całość czytało mi się ciężko. Momentami wręcz tekst zlewał mi się w jedno i musiałam odnajdywać fragment, przy którym się pogubiłam. Bywały nawet chwile, kiedy powieki same mi się zamykały pod wpływem zmęczenia… Być może inni czytelnicy nie zwrócą na to takiej uwagi, może nie przeszkadza im w ten sposób wydana książka, ale mnie osobiście z lekka to deprymowało, po prostu odechciewało mi się brnąć dalej. Jednakże ciekawość, jak dalej potoczą się losy Kate, czym to wszystko ostatecznie się skończy, motywowała mnie do tego, aby dać książce szansę, doczytać ją do końca. I wiecie co? Nie żałuję!

Dzieło pana Towlesa okazało się być fascynującą podróżą w czasie. Dzięki niemu poznałam losy niezwykłej kobiety, jaką jest Kate. Cieszę się, że książka trafiła w moje ręce i miałam możliwość zatopienia się w lekturze. Ma swoje wady, to prawda. Ale która powieść ich nie ma? Czyż są autorzy idealni? Z pewnością nie. Pozwólcie, że jako rekomendację dla tego dzieła przytoczę Wam kilka faktów. „Dobre wychowanie” znalazło się na szczytach list bestsellerów The New York Times, The Boston Globe, Los Angeles Times. Przetłumaczono je na 15 języków. Autor, pan Amor Tawles, jest zdobywcą Nagrody Fitzgeralda. Na końcu książki, znajduje się dodatek – Appendix, czyli zasady uprzejmości i dobrego zachowania w towarzystwie i rozmowie spisane przez młodego George’a Washingtona. Powieść Towlesa porównywana jest do takich bestsellerów jak „Śniadanie u Tiffany’ego” czy też „Wielkiego Gatsby’ego”. Czy zatem muszę dodawać coś więcej?

Moja ocena: 4/6
Za książkę bardzo dziękuję
wydawnictwu
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
„Przeczytam tyle, ile mam wzrostu”

0Shares