Czego słucham, kiedy…

… piszę

Często spotykam się ze stwierdzeniem, że podczas pisania (recenzji, książki, itd) potrzebna jest absolutna cisza, która pomaga człowiekowi się skupić. Dla mnie to bzdura i jeszcze raz bzdura. Nie potrafię pisać nie mając włączonej w słuchawkach jakiejś muzyki. Nawet teraz, kiedy wklepuję kolejne literki na klawiaturze laptopa, w mych słuchawkach lecą kawałki Toma Odella. Wbrew pozorom to własnie muzyka pozwala mi zebrać myśli, odpręża mnie, otwiera umysł na nowe pomysły i pomaga przelać je w słowa. Sięgam po różne gatunki muzyczne, nie zamykam się w jednym konkretnym. Czasami potrzebuję czegoś spokojnego, typowo relaksacyjnego i wówczas puszczam sobie na youtube składanki typu Beautiful Light Music. Innym razem potrzeba mi nieco mocniejszych i żywszych brzmień. Wtedy włączam Spotify i wybieram którąś z playlist tematycznych, jak np te przygotowane dla osób ćwiczących / biegających. Z muzyką w słuchawkach mogę przystąpić do pracy 🙂

… czytam

Przyznam szczerze, że podczas lektury niczego nie słucham. I to nie dlatego, że muzyka by mi w tym przeszkadzała. Nie, to nie o to chodzi. Po prostu nie mam ku temu warunków. Czytam zazwyczaj w ciągu dnia, kiedy sporo dookoła się dzieje. Chodzi telewizor, mąż siedzi przy komputerze (który szumi i wydaje z siebie najróżniejsze inne dźwięki), a mojego dziecka wszędzie jest pełno. Do tego wiadomo, jak to z tymi najmłodszymi członkami rodziny bywa – co rusz czegoś chcą, a to, żeby coś im podać, albo o czymś ważnym muszą nam nagle opowiedzieć bądź pokazać coś (w ich mniemaniu) ciekawego. Nie sposób byłoby dołożyć do tego wszystkiego słuchawek na uszach, żeby wyłączyć się ze świata zewnętrznego i w pełni zatopić w czytanej książce. Muszę być obecna tu i teraz, przygotowana na wszelkie możliwości i dostępna dla innych. Przyzwyczajona jestem do wszechobecnego hałasu. Niektórzy mi się dziwią, że potrafię w takich warunkach czytać, że nie gubię wątków. No cóż, tak już mam 🙂

… zasypiam

Nigdy nie miałam problemów ze snem. Nie znam pojęcia „bezsenna noc” i szczerze współczuję wszystkim tym, którzy mają z tym do czynienia. Biedni 🙁 Zasypiam na momencie, wystarczy, że położę głowę na poduszce. Mój mąż mi tego strasznie zazdrości. Sam musi się trochę pokręcić w łóżku, zanim wpadnie w objęcia Morfeusza. Zatem jak łatwo się domyśleć przed snem niczego nie słucham. No chyba żeby zaliczać do „muzyki” szum mężowskiego komputera. Niestety nie wszyscy mogą posiedzieć, jak on, dłużej. Niektórzy zmuszeni są wcześnie wstawać… oj biedna ja 😉

decorative

Zostawiam Was z Tomem Odell’em, jednym z jego kawałków, który towarzyszył mi podczas pisania powyższych słów, oraz z pytaniem: jak to wygląda u Was? Czego słuchacie, kiedy…?

3Shares