„Czarodziejka Lili i magiczne żarty” – Knister (recenzja 459)

Tytuł oryginalny: Hexe Lili macht Zauberquatsch
Tłumaczenie: Joanna Mikołajczyk
Wydawnictwo: Papilon
Rok wydania: 2012
Seria: Czarodziejka Lili
Oprawa: twarda
Ilustracje: Birgit Rieger
Liczba stron: 96
ISBN: 978-83-245-9867-0
Grupa wiekowa: 5+

decorative

Niedawno wraz z córką miałyśmy okazję przeżyć wraz z Lili prawdziwie magiczną podróż do krainy lodu oraz śniegowych kryształków. A to wszystko za sprawą książeczki „Czarodziejka Lili w krainie czarów”. Tym razem do naszych rąk trafiła część, która opowiada o przygotowaniach dziewczynki do wizyty u jej ukochanej babci oraz o tym, co jej się przydarzyło, gdy już tam dotarła.

Ale kim właściwie jest Lili? Do niedawna była zupełnie normalną dziewczynką. Wszystko zmieniło się w dniu, w którym obok swego łóżka niespodziewanie znalazła księgę czarów Surulundy Knorks. Lili nie potrafiła oprzeć się pokusie, postanowiła wypróbować kilka zaklęć, a kiedy okazało się, że działają, została sekretną czarodziejką. Teraz pilnie strzeże swej tajemnicy, zwłaszcza przed nieznośnym, irytującym młodszym braciszkiem Leosiem, którego wszędzie pełno i zawsze wtyka nos w nie swoje sprawy. Tak też było i tym razem. Leoś ciągle przeszkadzał siostrze. Był nie tylko ciekawy, co też takiego Lili ukrywa przed nim pod kołdrą, ale też chciał, aby pomogła mu poszukać zagubionej konsoli do gier. Próba pozbycia się małego natręta zakończyła się nieszczęśliwym wypadkiem. Żeby nie poskarżył się rodzicom, dziewczynka postanowiła wciągnąć go w rozmowę dotyczącą tego, którą z baśniowych postaci chciałby powołać do życia, gdyby było to możliwe. Leoś po krótkim zastanowieniu wybrał żabiego króla, ducha z cudownej lampy Alladyna oraz siedmiu krasnoludków. Z jakiego powodu jego wybór padł akurat na te postaci? Siostra musiała mu też opowiedzieć bajkę inną niż wszystkie, które dotąd słyszał. Zdecydowała się na historię o Czerwonym Kapturku, który mocno różnił się od tego znanego wszystkim dzieciom. Zobowiązała się również zapoznać go z losami wilka i ośmiu koźlątek, z których to ósme okazało się być tajnym agentem. W końcu udało jej się uwolnić od brata i mogła dokończyć przygotowania do wizyty u babci. A ta jest doprawdy niesamowitą kobietą. Prawdziwą gawędziarką mającą cudowny dar do opowiadania ciekawych historii. Jaką tym razem przygodę przeżyła Lili podczas pobytu u babci? Jaki związek ma z nią bajka o Szczęśliwym Jasiu? Tego i o wiele więcej dowiecie się sięgając po książeczkę „Czarodziejka Lili i magiczne żarty”.

Książka bardzo nam się spodobała. Choćby dlatego, że została wydana w twardej oprawie, dzięki czemu nie pozaginają się różki okładki skutecznie obniżając tym samym walor estetyczny książeczki. Mimo tego, że liczy sobie blisko 140 stron, czyta się ją bardzo szybko. Użyta w książce czcionka jest duża i wyraźna, dzięki czemu mali Czytelnicy będą mogli spróbować swoich sił w samodzielnej lekturze. Przypadły nam również do gustu ilustracje autorstwa Birgit Rieger i zupełnie nie przeszkadza fakt, że są one czarno – białe. Tylko aby stanowi to walor książeczki, gdyż niepotrzebnie nie odciągają uwagi dziecka od czytanego tekstu. Ciekawym elementem oraz urozmaiceniem historii są dołączone na końcu książki dwie sztuczki rodem z krainy czarów – w tym wypadku sposób na połykanie ognia oraz trik sprawiający, że inni ulegną Waszej magicznej woli. Ale co najważniejsze historia przekazuje dzieciom wiele pożytecznych rad, jak chociażby to, aby nie ufać nieznajomym oraz pod żadnym pozorem nie otwierać drzwi obcym osobom podczas nieobecności członków rodziny.

Jestem pewna, że jeszcze nie jeden raz sięgniemy z córką po książki z serii o czarodziejce Lili. Stanowią one nie tylko rozrywkę dla dziecka, ale również są źródłem wielu mądrości, które warto wpajać naszym pociechom od najmłodszych lat. Jako mama – polecam.

Moja ocena: 5/6

Papilon

0Shares