"Ciepłe ciała" – Isaac Marion [recenzja, 162]

Tytuł oryginalny: Warm Bodies
Tłumaczenie: Martyna Plisenko
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2011
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 308
ISBN: 978-83-7674-134-5

„Nie wiem, co się stało. Epidemia? Wojna? Zapaść społeczno – ekonomiczna? A może po prostu My? Martwi zastępujący Żywych? To chyba nie jest takie ważne.”(s. 15)

Bliżej nieokreślona przyszłość. Świat się zmienił. Teraz władzę nad nim przejęli Martwi. Nieliczne grupy Żywych skryły się w wybudowanych twierdzach, chroniąc się przed atakami zombie. W jednej z największych twierdz w kraju mieszka Julie. Któregoś dnia wraz z chłopakiem i grupką znajomych znalazła się w jednym z budynków poza murami Twierdzy. Pech chciał, że zaatakowała ich grupa Martwych. Chłopak Julii, Perry, ginie z rąk jednego z nich, zwanego R. Jak głosi teoria, Martwi kosztując mózgu swej ofiary przez krótką chwilę są w stanie odtworzyć jej wspomnienia. Jednakże tym razem, w momencie, kiedy R skosztował mięsa Perry’ego, a później spojrzał na dziewczynę, coś się z nim stało. Nastąpiła niezrozumiała dla nikogo zmiana, zwłaszcza dla niego samego. Poczuł bowiem, że musi tę dziewczynę uratować. I tak też robi. Wyprowadza ją z budynku i zabiera do swego miejsca zamieszkania – na lotnisko, gdzie przebywają rzesze podobnych do niego.
Jak potoczą się losy R oraz Julii? Czemu Martwy postanowił za wszelką cenę ocalić dziewczynę? Czy uda mu się zapewnić jej bezpieczeństwo w miejscu, gdzie na każdym kroku będą napotykać zombie?

„Nikt, kogo znam, nie ma żadnych określonych wspomnień. Co najwyżej zamgloną, szczątkową wiedzę o świecie, który dawno zniknął.” (s. 12)

W swym życiu przeczytałam wiele książek określanych mianem paranormal romance. Jednakże pierwszy raz spotykam się z motywem, w którym uczucie połączyło śmiertelniczkę i zombie. Kiedy myślimy o zombie, mamy przed oczami utarty wizerunek – nierozumne, zawodzące, powłóczące nogami, psujące się, krwiożercze bestie, których jedynym celem w ich jakże opłakanym życiu po życiu jest to, aby dorwać, zabić oraz pożreć kolejną ofiarę. Isaac Marion odchodzi od tego schematu. Jego Martwi są zupełnie inni. Owszem, co niektórzy prezentują sobą obraz nędzy i rozpaczy, jednakże stanowczo różnią się od tradycyjnych zombie. W jakimś stopniu są zorganizowani. Tworzą własne małe społeczeństwa, na których czele stoją tzw Kościści. Uczą młodsze osobniki odpowiednich zachowań, a nawet zawierają małżeństwa! Co prawda nie wyzbyły się morderczych zapędów, bowiem tylko dzięki pożarciu ludzkiego mięsa są w stanie utrzymać się przy życiu. Ale przyznacie mi, że akurat tego elementu nie można było wykluczyć.

„Zasmuca mnie jednak to, że zapomnieliśmy naszych imion. (…) Tęsknię za swoim i opłakuję te należące do innych, ponieważ chciałbym ich kochać, a nie wiem, kim są.” (s. 12,13)

R od samego początku wyróżnia się na tle innych Martwych, z którymi mieszka na lotnisku. Zabija, bo wie, że bez tego nie utrzymałby się przy życiu. Jednakże w chwili, kiedy dopada swe ofiary, nienawidzi samego siebie za to, co robi w danej chwili. Odczuwa odrazę słysząc krzyki zabijanych ludzi. Jak sam wyznaje, nie lubi bólu oraz krzywdzenia innych. „Ale teraz tak wygląda świat”. Spotkanie Julii jest momentem zwrotnym w jego życiu. Od tej chwili R będzie dążył do zrozumienia siebie, odkrycia własnej tożsamości oraz powstrzymania rządzących nim zabójczych instynktów. Jaki udział będzie miała w tym dziewczyna? I czy uda się R osiągnąć zamierzony cel? Tego Wam już niestety nie zdradzę. To trzeba przeczytać!

Historię tej niezwykłej pary poznajemy z punktu widzenia samego R. Dzięki temu mamy dokładny wgląd w jego psychikę. Dodatkowo jesteśmy świadkami intrygujących konwersacji pomiędzy R, a zabitym przez niego chłopakiem, Perrym. Ich wspólne rozmowy pozwalają lepiej zrozumieć toczącą się w Martwym wewnętrzną przemianę. Wprowadzenie tego elementu przez autora było wg mnie strzałem w dziesiątkę, gdyż  dzięki temu cała historia jest jeszcze ciekawsza. Kolejne rozdziały rozpoczynają się od szkiców części ciała, które dotychczas stanowiły główne menu R. To zarazem element przerażający, jak i dowcipny. Wraz z głównym bohaterem staramy się zapanować nad naszym głodem, a tu co rusz zmuszani jesteśmy patrzeć na smakowite kąski, które aż wołają – „zjedz mnie!”

„Ciepłe ciała” to historia nietuzinkowa. To coś nowego. Coś, czego jeszcze nie było. I choćby z tego względu warto poznać losy Martwego zakochanego w śmiertelnej dziewczynie. Wartka akcja oraz ciekawe (momentami wręcz zabawne) sytuacje i dialogi sprawiają, że całość czyta się jednym tchem! Jeśli to jest debiutancka powieść autora, to należą mu się gratulacje. Z pewnością sięgnę po kolejne jego powieści. Tymczasem wyczekuję ekranizacji niniejszej książki, która pt „Wiecznie żywy” ( w reżyserii Jonathana Levine’a) będzie miała premierę już 1 marca! Z tej też okazji wydawnictwo Replika planuje ponowne wydanie „Ciepłych ciał”, tym razem z okładką filmową (premiera pod koniec lutego 2013).

Moja ocena: 5/6

1Shares