Wiecie, co ostatnio zauważyłam? W świecie, w którym na każdym kroku mamy do czynienia z nowinkami technologicznymi, nadal żyją ludzie, którzy z sentymentem powracają do starej metody komunikowania się – odręcznego pisania listów. Dziś tradycyjne listy odeszły w zapomnienie wyparte przez SMS-y i e-maile. W sumie nie ma się co dziwić – docierają do nadawcy w kilka sekund, podczas gdy ich papierowa wersja przebyć musi o wiele dłuższą drogę. Niemniej jednak podczas korzystania z Facebooka natrafiłam na grupę „Przywróć życie listom!”, która skupia osoby pragnące wymieniać się listami. Przyznam szczerze, że to świetny pomysł i patrząc na wzrastającą liczbę chętnych – jak najbardziej udany. Gdybym nie miała tyle na głowie, sama przystąpiłabym do nich, aby móc z kimś korespondować….
Mam w domu jedną szafkę zamykaną na klucz, w której skrywam przed całym światem moje skarby. Wśród nich znalazły się listy, które przed laty wymieniałam ze znajomymi, przyjaciółmi czy rodziną. Tak mnie tknęło i wyjęłam je ostatnio. Wszystkie listy ładnie poukładane, przewiązane sznureczkami, żeby nic się nie rozsypało i nie pomieszało. Przeglądałam kopertę za kopertą, list za listem. Patrzyłam od kogo, kiedy przyszło, o czym do mnie pisano… Najstarsze z nich pochodzą sprzed dwudziestu lat! Dacie wiarę? Powiem Wam, że strasznie mi tego brakuje. SMS-y i e-maile to już nie to samo. Są takie bezosobowe… brakuje im tej niepowtarzalnej magii i emocji związanych z tradycyjnymi listami. Niektóre spośród tych, które zachowałam, zostały pięknie ozdobione odręcznymi rysunkami – to te należące do mojej dawnej koleżanki Agnieszki. Wieki jej nie widziałam, kontakt się urwał zupełnie, ale listy pozostały. Część przywędrowała do mnie z dalekiego Rzymu od kuzynki (BARDZO dalekiej) Gulii. Jak sobie przypomnę, w jaki sposób pisałyśmy, to śmiać mi się chce 🙂 Ona do mnie po włosku, przez co kombinować musiałam ze słownikiem w ręku, aby móc coś z tego zrozumieć. Potem (uwaga!) odpisywałam do niej w jej ojczystym języku, choć wcale go nie znałam 😛 Nie ma to jak pisać bezokolicznikami i do tego wzorować się na jej listach. A najlepsze jest to, że jej babcia to rodowita Polka! Tylko choroba jasna coś tłumaczyć jej się naszej korespondencji już nie chciało 😉 Co to były za czasy… Człowiek listy pisał, a potem wyczekiwał na odpowiedź. I te emocje, kiedy w końcu listonosz przyniósł upragnioną pocztę! Dziś już tego tak nie czuć… Młodzi nie wiedzą, co tracą.
A jak to wygląda u Was? Pisywaliście listy? A może nadal utrzymujecie z kimś w ten sposób kontakt?
Na koniec, aż się prosi, aby dodać 🙂