„Czarny Wygon. Bisy” – Stefan Darda

Jak to dobrze, że miałam pod ręką kolejny tom cyklu „Czarny Wygon” Stefana Dardy zaraz po zakończeniu lektury „Starzyzny”. Zakończenie drugiego tomu urwało bowiem całą historię w TAKIM momencie, że nie wiem, jak dałabym radę wytrzymać tę niepewność związaną z losami głównego bohatera – Witka Uchmanna, gdybym nie miała już na półce kolejnej części – „Bisów” i zmuszona byłabym wyglądać dnia, w którym dane byłoby mi rozpocząć ich lekturę. Oj byłoby to naprawdę trudne. Istna tortura dla kogoś, kto zupełnie przepadł w opowiadanej przez autora historii i kto zżył się z jej bohaterami. Na całe szczęście ominęła mnie ta męka, książkę miałam bowiem na wyciągnięcie ręki.

„Bisy” wyraźnie różnią się od poprzednich dwóch tomów cyklu. Akcja bowiem nie rozgrywa się, tak jak uprzednio, w przeklętej wiosce Starzyźnie, ale w normalnym świecie – chciałoby się w tym miejscu rzec, że po właściwej stronie lustra, gdzie czas nie stanął w miejscu, a życie toczy się tak jak powinno. Zmianie uległa również narracja, która w „Bisach” jest pierwszoosobowa, od czasu do czasu przerywana opisem wydarzeń związanych z pewną bliską głównemu bohaterowi osobą.

Warto w tym miejscu wspomnieć, że główna oś fabuły rozgrywa się kilkadziesiąt kilometrów od Lubyczy Królewskiej – miejscowości, w której znajduje się rodzinny dom Stefana Dardy, zaś akcja pierwszego rozdziału powieści rozpoczyna się w Wielkanoc 2007 roku. Właściwą historię poprzedza opowiadanie „Słowo Czarnego”, które nierozerwalnie wiąże się z późniejszą opowieścią o Witoldzie Uchmannie.

Witkowi, choć nadal trudno mu w to uwierzyć, udało się opuścić Starzyznę. Fakt ten ściśle związany był z pewnym przykrym incydentem, o czym Uchmann już niedługo miał się boleśnie przekonać i który cieniem położy się na jego dalszym losie oraz podejmowanych przez niego wyborach. Szybko dociera do niego, że mylił się sądząc, że Zło zostawił za sobą, w Starzyźnie. Okazuje się bowiem, że istnieje ktoś znacznie gorszy od Dobrowolskiego czyli księdza, przez którego rozpoczął się cały ten koszmar związany z klątwą zapomnienia, i że ten ktoś ma wobec Witka plany, od realizacji których zależeć będzie życie nie jednej osoby…

Wydawać by się mogło też, że po opuszczeniu Starzyzny główny bohater w końcu odetchnie pełną piersią, że nareszcie opuści go uczucie duszności i osamotnienia, które tam towarzyszyło mu każdego dnia. Jednakże wypadki, które następują po sobie w krótkich odstępach czasu, wydarzenia, których Witek staje się mimowolnym uczestnikiem, albo jedynie świadkiem, sprawiają, że po tej stronie czuje się jeszcze gorzej, niż podczas swego pobytu w przeklętej wsi.

„Przez dwa lata błąkałem się w dusznej, na wpół martwej przestrzeni pozbawionej słonecznego światła i nie poddawałem się tylko dlatego, że wciąż wierzyłem w możliwość powrotu. Teraz czułem się tak jak w Starzyźnie. Mój oddech tłumiła wszechogarniająca duszność, serce było ściśnięte przerażeniem i poczuciem własnej kruchości wobec tego, co mnie spotkało. Jak widać, niekoniecznie trzeba trafić do przeklętej wioski, by stać na krawędzi świata. Swojego własnego świata.”

Choć akcja powieści rozgrywa się w ciągu zaledwie kilku dni, to dzieje się w tym czasie tak dużo różnych rzeczy, że trudno było mi oderwać się od książki. Darda świetnie pisze, naprawdę. Ma lekkie pióro i potrafi autentycznie zaciekawić czytelnika opowiadaną przez siebie historią. Przy czym czyni to w sposób tak sugestywny, że ma się wrażenie, iż samemu jest się uczestnikiem opisywanych przez niego wydarzeń. Nie dziwię się więc, że ta część cyklu uhonorowana została Nagrodą Nautilus za najlepszą powieść fantastyczną 2012 roku.

Mimo tego, że podczas lektury nie czułam już tego specyficznego klimatu, który towarzyszył mi podczas czytania poprzednich dwóch tomów cyklu, to nadal wyraźnie odczuwałam niepokój oraz grozę towarzyszącą głównemu bohaterowi. Teraz weszła ona na inną płaszczyznę. Przeniosła się ze świata mniej realnego, któremu bliżej było do snu niż jawy, do tego rzeczywistego i obejmować zaczęła swym zasięgiem zupełnie nowe osoby, które w sposób celowy, bądź też zupełnie przypadkowy zostały wplątane w całą tę starzyźnianą historię. Darda umiejętnie stopniuje napięcie w swej powieści, dzięki czemu im bliżej końca historii jesteśmy, z tym większym zaangażowaniem i zaciekawieniem śledzimy poczynania głównego bohatera zastanawiając się, z czym jeszcze przyjdzie mu się zmierzyć i co też czeka go na finiszu. A tam autor przygotował dla nas coś, co zapowiada naprawdę niezłą jazdę w ostatnim tomie Czarnego Wygonu – „Bisach II”. Jedno jest pewne – będzie się działo! Dzięki niebiosom za to, że mogę z miejsca rozpocząć lekturę finałowego tomu, co też uczynię już za momencik.

Was tym czasem gorąco namawiam do tego, abyście sięgnęli po pierwszy tom tego cyklu, bo naprawdę warto. Stefan Darda, jako pisarz powieści grozy, nie zawodzi czytelnika. Oddaje w jego ręce książki, które naprawdę napawają grozą i przy lekturze których lepiej siedzieć przy zapalonym świetle. Chociaż i ono nie uchroni was przed zastanawianiem się, czy słyszane przez was lekkie skrzypnięcia tuż za drzwiami domu, albo postukiwania w szybę przypadkiem nie mają nic wspólnego z Nimi…

Moja ocena: 5/6

Czarny Wygon. Bisy [Stefan Darda] - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Wydawnictwo: Videograf II
Rok wydania: 2012
Cykl: Czarny Wygon, tom 3
Oprawa: miękka
Liczba stron: 280
Dodatki: opowiadanie „Słowo Czarnego”
ISBN: 978-83-7835-040-8

Videograf

51Shares