98. "Tymczasowa" – Małgorzata Hayles


Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 28.08.2012r
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 288
ISBN: 978-83-7674-192-5

 

Po raz kolejny zdecydowałam się dać szansę debiutującemu autorowi – w tym wypadku autorce – i sięgnęłam po książkę, która nie tak dawno ukazała się nakładem wydawnictwa Replika. Mówię tu o „Tymczasowej” Małgorzaty Hayles. Wspomniana pani od zawsze lubiła pisać, choć pierwotnie udzielała się jedynie na Portalu Literackim [www.portalliteracki.pl]. Postanowiła jednak spróbować swych sił jako pisarka powieści i tym sposobem do rąk czytelników trafiła wspomniana powyżej książka. Pani Hayles jest absolwentką filologii angielskiej. Dane jej było mieszkać w Londynie, jednak powróciła do Polski i wraz z rodziną mieszka w Poznaniu.

„Jesteś żoną, matką, córką, siostrą, przyjaciółką, synową. Jesteś kobietą.” [1]

 

Główną bohaterką powieści pani Hayles jest dobiegająca czterdziestki Marta – żona Tomka oraz matka dwójki nastolatków: Leny i Antka, która wraz z rodziną mieszka w Poznaniu. Poznajemy ją oraz jej bliskich w dniu 16 kwietnia. To zdawałoby się typowa, szczęśliwa rodzina, gdzie mąż wychodzi do pracy, aby zarobić na dom, żona opiekuje się dziećmi dorabiając sobie pisaniem monologów, skeczy kabaretowych czy tłumaczeniami z angielskiego; a dzieci jak to dzieci – dorastający nastolatkowie powoli poszukujący własnej ścieżki życiowej. Jednak jeśli przyjrzeć się im bliżej, to zauważymy, że już nie jest tak kolorowo. Marta jest zmęczona obecnym życiem i coraz bardziej się z niego wycofuje, powoli zamykając się na otaczający ją świat i ludzi. Od dawna bowiem Tomek przestał ją zauważać, ich rozmowy stały się zdawkowe i ograniczają się do typowego „jak minął Ci dzień” oraz „co słychać u dzieciaków”. Seks? A co to? To, na co dotychczas zgadzała się nasza bohaterka, przestało jej już wystarczać. Jakby tego było mało, Tomek któregoś dnia oświadcza żonie, że od niej odchodzi do dużo młodszej kobiety – po czym bez słowa pakuje się i opuszcza ich dotychczasowe wspólne gniazdo. Opuszczona, samotna, zrozpaczona kobieta musi odnaleźć się w nowej roli – samotnej matki starającej się pogodzić z obecną sytuacją i jakoś wiążącej koniec z końcem, aby móc utrzymać zarówno dom, jak i nastoletnie dzieci. Czy sobie poradzi? Czy przyjmie na siebie kolejną rolę, którą na siłę narzuciło jej życie? A może się podda i nie będzie walczyć o nową siebie?

„Byłam kobietą, która za wszelką cenę unika konfrontacji, żeby nie naruszyć osiągniętego status quo. Byłam kobietą. Przypominałam pączek z dziurką, czyli tak zwaną oponkę. Bez Tomasza nie czułam się kompletna ani bezpieczna.” [2]

 

Powieść pani Małgorzaty to zastanowienie się nad rolą kobiety w naszym społeczeństwie. Każda z nas przychodząc na świat w niektóre życiowe role wchodzi automatycznie. Stajemy się czyimiś córkami, siostrami, bądź też wnuczkami. Na tego typu role nie mamy żadnego wpływu. Są jednak role, które wybieramy sobie w pełni świadomie – bycie czyjąś przyjaciółką, żoną, później matką swoich dzieci, a być może i czyjąś kochanką. Każda z tych ról jest inna i do każdej z nich należy podejść w inny, właściwy dla niej sposób. Zdarza się jednak tak, że gdy już przyzwyczaimy się do pewnych rzeczy nagle dzieje się coś, co wytrąca nas zupełnie z obranej drogi, sprawia, że czujemy się zagubione w tej nowej dla nas sytuacji i absolutnie nie potrafimy sobie na nowo poukładać życia. Wszelkie początkowe próby kończą się fiaskiem, a dążenie do celu wymaga sporych nakładów pracy nad własną osobą. Dokładnie taki proces ukazała nam autorka na przykładzie bohaterki „Tymczasowej” – Marty.

„W tym momencie chcę być nieszczęśliwa, byle tylko móc znowu do kogoś należeć.” [3]

 

Na całe szczęście Marta nie jest zupełnie sama w tym trudnym dla siebie okresie. Ma u swego boku wierne przyjaciółki – Emki – czyli Magdę i Monikę, które za wszelką cenę starają się wyciągnąć kobietę znów na prostą. Oprócz tego przyjeżdża do niej dawno nie widziana siostra Dagny ze Stanów wraz ze swym amerykańskim chłopakiem Johnem. Może również liczyć na wsparcie swej matki, która w młodości większą uwagę poświęcała jej młodszej siostrze, jednak w obecnej sytuacji stara się być oparciem dla starszej córki. Nie można zapomnieć o jej dzieciach, które również dają kobiecie sporo sił do walki o własne życie, pragnienia, spełnienie swoich marzeń.

„Zanim zaczęłyśmy metamorfozę dużego pokoju, Dagny powiedziała, że trzeba wszystko wynieść i pozdejmować ze ścian, bo przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji o meblach, dodatkach i kolorach, należy przez jakiś czas pokontemplować gładką przestrzeń pustego pokoju. Taka faza tymczasowa w urządzaniu wnętrz.” [4]

 

Historię bohaterki poznajemy głównie dzięki narracji pierwszoosobowej. Jej obecną sytuację uzupełniają przemyślenia pochodzące od Tomasza, Leny bądź Johna, które przytaczane są wprost, bądź w formie listów, czy też pamiętnika. Wszystko tworzy jedną spójną całość. Bohaterka opowiada nam nie tylko swoje obecne życie, ale też wielokrotnie cofa się w przeszłość, aby przywołać z niej ważne dla niej chwile, zarówno radosne, jak i te smutne. Wszystko zamyka się w okresie jednego roku, podczas którego Marta przechodzi zauważalną metamorfozę.

Wielkim plusem dla tej powieści jest z całą pewnością piękna okładka. Przyznam, że to ona w pierwszej kolejności zwróciła moją uwagę na tę książkę. Delikatna, zmysłowa, niosąca za sobą pewną tajemnicę. Oprawa graficzna na pewno zwróci uwagę nie jednego czytelnika i sprawi, że szybciej sięgnie po książkę pani Hayles. W kwestii językowej nie mam do czego się przyczepić. Korektorzy wykazali się dbałością w każdym szczególe – w zasadzie nie znalazłam ani jednego błędu, choćby małej literówki. A to kolejny plus dla tej powieści. Sama historia Marty jest ciekawa, choć przyznać się muszę, iż bywały momenty, podczas których zdarzało mi się nudzić. Na całe szczęście nie ma ich znów tak wiele, a poza tym nie jeden raz spotkamy się z wieloma zabawnymi sytuacjami z życia Marty i jej rodziny, które sprawią, że na naszej twarzy pojawi się uśmiech.

„Są też książki, w których kartek nikt nigdzie nie goni, dryfują jak majestatyczne statki ku sobie tylko znanym portom. Są to książki serwowane w szampankach, a w nich musujące zdania i uderzające do głowy akapity.”[5]

Swoje debiutanckie spotkanie z twórczością pani Hayles uważam za udane. Być może nie jest to wybitne dzieło zapadające głęboko w pamięci, jednak z całą pewnością jest to dobra książka, której warto poświęcić swój czas. Możliwe, że po przeczytaniu tego dzieła każda z nas, kobiet, zastanowi się głębiej nad własnym życiem i nad rolami, które już w tej chwili dane nam jest pełnić.

[1] „Tymczasowa”, Małgorzata Hayles, wyd. Replika, 2012 r, okładka
[2] Tamże, s. 199
[3] Tamże, s. 62
[4] Tamże, s. 173
[5] Tamże, s. 30

Moja ocena: 4/6
Za książkę dziękuję wortalowi
na którym również ukazała się ta recenzja

0Shares