„52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca” – Jessica Brody [recenzja 271, przedpremierowa]

Kim jest Jessica Brody? Do tej pory to nazwisko było mi zupełnie obce. I pewnie nadal by było, gdyby w moje ręce nie trafiła książka pt „52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca”. Przyznaję, że z miejsca zaintrygował mnie ten tytuł. Pomyślałam sobie, że wspomniany ojciec musi być faktycznie jakimś skończonym draniem, skoro istnieje aż tyle powodów, dla których można by go było znienawidzić. Drugim czynnikiem skupiającym moją uwagę była okładka książki. Młoda, elegancka kobieta, wyraźnie dbająca o swój wygląd kuca obok wiadra w ręku trzymając brudną ścierkę. Hmm… o co tu może chodzić, pomyślałam sobie. Nie było innej możliwości, aby uzyskać odpowiedzi na moje pytania, jak rozpocząć lekturę „52 powodów…”. Jak zaczęłam, tak przepadłam…

Lexington to córka Richarda Larrabee dyrektora generalnego firmy Larrabee Media. Dziewczyna opiewa w luksusy, a już niedługo ma być całkowicie niezależna finansowo. Dlaczego? Każde z dzieci Richarda w dniu swoich osiemnastych urodzin otrzymuje czek opiewający na 25 mln dolarów. A przynajmniej tak było do momentu, aż przyszła kolej Lexi. Kiedy nadszedł TEN dzień, dziewczyna spotyka się z prawnikiem rodziny, aby otrzymać obiecane jej pieniądze. Jednakże nic nie wygląda tak, jak powinno. Prawnik informuje ją, iż jej ojciec dokonał pewnej zmiany dotyczącej warunków otrzymania upragnionego przez Lexi czeku. Dokładniej rzecz biorąc odroczył całą sprawę o rok, podczas którego jego córka ma podjąć się 52 różnych prac, z której każda trwałaby tydzień i dotyczyła innego zawodu. Nad przebiegiem projektu ma czuwać nijaki Luke Carver. Jeśli panna Larrabee odmówi, zostanie odcięta od świata, w którym dorastała. Krótko mówiąc straci wszystko, co posiada, zostając z niczym. Nie mając w zasadzie żadnej alternatywy, Lexi przystaje na warunki ojca. Co z tego wyniknie? Jakich prac będzie zmuszona się podjąć? Czy podoła wyzwaniu?

Kiedy rozpoczęłam lekturę, z miejsca historia skojarzyła mi się z takim filmem jak „Córka prezydenta” (w reżyserii Foresta Whitakera z 2004 roku) czy też książką „Kto się śmieje ostatni” autorstwa Trish Wylie, którą całkiem niedawno miałam przyjemność czytać i recenzować. Każda z tych historii opowiada o dziewczynie będącej córką osoby będącej medialną sławą, czy to z powodów politycznych, czy jak tym razem – gospodarczych. Każda z bohaterek dorastała w złotej klatce i mimo tego, iż miała praktycznie wszystko, czego dusza zapragnie, pragnęła urwać się ze smyczy rodzinnych zobowiązań i poznać smak wolności.

Lexi będąc małą dziewczynką straciła matkę. Ojciec po śmierci żony rzucił się w wir pracy, przez co nie za bardzo brał udział w wychowaniu swoich dzieci. Najgorzej miała jego córka. Wiecznie samotna i opuszczona, pragnąca rodzicielskiej czułości i uwagi. Opiekę nad nią sprawowali służący zatrudnieni w posiadłości Larrabee’ch, albo ludzie, którym za to zapłacono. Na wszelkie przedstawienia, czy innego rodzaju warte zapamiętania wydarzenia z życia córki zjawiały się opłacone osoby z kamerą w ręku, aby wszystko zarejestrować dla jej ojca, który nigdy żadnego z tych nagrań jednak nie obejrzał. Dla mnie, jako matki, najgorsze było jednak to, że małą dziewczynkę do snu tuliły i całowały zupełnie obce jej osoby (którym oczywiście za to zapłacono), a nie własny ojciec, który nie miał czasu, ani chęci na tego typu rzeczy. Natomiast kiedy Lexi wracała ze szkoły, wyruszała do pokoju bibliotecznego, gdzie na ścianie wisiał obraz jej ojca. Patrząc na niego opowiadała o wszystkim, co też jej się przydarzyło w danym dniu. Dla mnie coś takiego jest nie do przyjęcia.

Odkąd Lexi sięga pamięcią, wszystko w jej dotychczasowym życiu było czynione na pokaz, starannie prędzej przygotowane i przećwiczone. Tylko po to, by zadowolić opinię publiczną; by w oczach społeczności świecić przykładem. W żaden sposób nie wolno było popsuć wizerunku medialnego wielkiego Richarda Larrabee, gdyż to mogłoby popsuć jego stosunki z obecnymi i przyszłymi kontrahentami. Lexi w którymś momencie wspomina, że przez całe swoje życie tylko czterokrotnie usłyszała od swojego ojca słowa „kocham cię” i za każdym razem były one wypowiedziane przed kamerami. Całą sytuację najlepiej oddają słowa głównej bohaterki „Jesteśmy tak szczerzy i prawdziwi, jak każde reality show.” (s. 37)

Nic więc dziwnego, że żyjąc w „takiej” rodzinie z „takim” ojcem nowinę o tym, że w ciągu najbliższego roku ma się podjąć 52 różnych zawodów Lexi przyjęła w taki a nie inny sposób. Ona? Dziewczyna z pierwszych stron gazet? Rozpoznawana na ulicy celebrytka, o której autograf inni zdolni są zabić? Przecież jest za dobra, aby wykonywać te wszystkie prace. Uznała, że ojciec ją karze. Że to jest najbardziej perfidna rzecz, jaką mógł dla niej wymyślić. I do tego miał czelność postawić ją pod murem informując, że albo się tego podejmie, albo wszystko straci. Richard Larrabee wybrał zawody z kategorii minimalnej stawki wynagrodzenia, a wszystko po to, by uświadomić córce to, jak wygląda życie po drugiej stronie – zwyczajnego zjadacza chleba, nie opiewającego w takie luksusy, jakie ona otrzymała z urodzenia. Zwłaszcza że on sam urodził się biedny, a do wszystkiego doszedł ciężko na to pracując. I tak wśród narzuconych jej zajęć pojawiła się praca sprzątaczki, grabarza, wizażystki osób zmarłych, kierującej ruchem ulicznym, czy też w barze szybkiej obsługi. Można zarzucić autorce, że nijako potraktowała ten temat po macoszemu, gdyż nie rozwijała szerzej tego, co w danym czasie miała do wykonania główna bohaterka, jak sobie z tym radziła i jakie perypetie po drodze ją spotkały. Ale ja to rozumiem. To wszystko stanowi jedynie tło dla metamorfozy, którą z czasem przechodzi Lexi. Wszystko to, co wykonuje, otwiera jej powoli oczy na to, jak dotąd żyła, co sama posiada, a co inni muszą zrobić, aby cokolwiek w swym życiu osiągnąć. Dużą rolę w jej przemianie odegra Luke Carver, który pochodzi właśnie z „tych biednych”, którzy muszą w pocie czoła pracować na każdy grosz i własną przyszłość.

„52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca” może się wydawać nic nie wartym czytadłem, jakich wiele – przecież bazuje na oklepanym już temacie dziedziczki pragnącej urwać się z rodzinnej smyczy i zasmakować życia takim, jakie ona je widzi. Jednakże nic bardziej mylnego. Pod tą niepozorną historią, kryje się prawdziwy dramat młodej dziewczyny, która nigdy dotąd nie zaznała domowego ciepła i która całym swym jestestwem pragnie zwrócić na siebie uwagę tego, który nigdy nie chciał jej zauważyć – ojca. Książka porusza temat bliski większości z nas – że bez ciężkiej pracy nigdy się do niczego nie dojdzie, a życie dla zabawy jest tak naprawdę puste i nic nieznaczące. Lektura powieści Jessici Brody jak najbardziej przypadła mi do gustu, gdyż właśnie nie okazała się typowo mdłą i bezmyślną historyjką dla kobiet, jaką wielu autorów raczy czytelniczki. Oprócz dostarczenia rozrywki ma drugie dno, a dla mnie to bardzo ważne. Dlatego też mogę powiedzieć: polecam!

 Moja ocena: 5/6

52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca [Jessica Brody] - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Tytuł oryginalny: 52 Reasons to hate my Father
Tłumaczenie: Joanna Kamrowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: premiera 19.07.2013
Oprawa: miękka
Liczba stron: 420
ISBN: 978-83-7574-894-9

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Fabryka Słów

 

 

(PS. Czasem nie ładuje się za pierwszym razem filmik -> wystarczy odświeżyć stronę i jest ok)

0Shares