45. "Cień anioła" – Iwona Czarkowska


Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 2012r
Oprawa: miękka
Ilość stron: 320
ISBN: 978-83-259-0489-0
Przeczytana: 24.06.2012r

Z twórczością pani Iwony Czarkowskiej jak dotąd nie miałam żadnej styczności. Owszem, jej nazwisko nie było mi obce, aczkolwiek nie sięgałam po książki jej autorstwa, gdyż miałam ją za pisarkę, która pisze głównie książki skierowane do najmłodszych czytelników. Zanim jednak zaczęła pisać dla dzieci, zajmowała się problematyką radia i telewizji kablowej. Któregoś dnia jej pracodawca poprosił ją, aby stworzyła bajkę… Wówczas odnalazła swoją właściwą ścieżkę życiową i od tamtej pory spod jej pióra wyszło całkiem sporo książeczek dla najmłodszych. Na swoim koncie ma m.in. serię książeczek o nowych przygodach Bolka, Lolka oraz Toli; ekologiczną sagę „Ekoludki z Zielonej Planety”, a także zbiór opowieści o przygodach trzech kotków detektywów pt „Kocia Odkrywalnia Tajemnic”. Autorka spróbowała również swoich sił w napisaniu książek dla dorosłych odbiorców i tak powstały książki „Słomiana wdowa” czy też „Kobieta do zadań specjalnych”. Ostatnio postanowiła napisać coś dla młodzieży, a jej debiutem dla tej grupy czytelników jest książka, którą miałam okazję ostatnio przeczytać – „Cień anioła”.

Głównym bohaterem książki jest szesnastoletni chłopak – Karol Sobota. Niczym szczególnym się nie wyróżnia wśród swoich rówieśników. Jego matka po śmierci pierwszego męża wyszła ponownie za mąż. Niestety stosunki Karola z ojczymem są przez cały czas napięte, czego głównym powodem są twarde zasady panujące w domu, które wymyślił pan Piotr, jak chociażby fakt, że nie posiadają odbiornika telewizyjnego, gdyż ojczym Karola uważa telewizję za absolutne zło, które jedynie odmóżdża człowieka. Humor chłopaka niejednokrotnie poprawia jego młodsza siostrzyczka nazywana przez wszystkich domowników Karaluchem. Wszystko się zmienia, kiedy któregoś dnia Karol zauważa na ulicy anioła… widzi człowieka, z którego pleców wystaje jedno skrzydło. Od tego momentu zdarza mu się widywać anielskie istoty wszędzie wokół siebie. Chłopak nie rozumie, dlaczego tylko on widzi anioły i czemu akurat teraz go to spotkało. Dodatkowo życie Karola komplikuje się w dniu, w którym do jego klasy dołącza nowa dziewczyna, która prosi, aby nazywać ją Magiką. Karol za wszelką cenę stara się rozwikłać tę niecodzienną sytuację i dowiedzieć się, o co tu właściwie chodzi? Czyżby anioły czegoś od niego chciały? Czy wszystkie anielskie istoty są aby dobre? A może są też takie, które pragną jedynie czynić zło? Tego wszystkiego będzie musiał dociec nasz bohater. Tylko do czego go to doprowadzi?

„Może anioły przemykają się chyłkiem za naszymi plecami i gdybyśmy tylko potrafili się dostatecznie szybko odwrócić, moglibyśmy dostrzec je albo przynajmniej cień ich skrzydła?” [str.100]

Anioły to główny motyw przewijający się w najnowszej powieści pani Czarkowskiej. Jak sobie wyobrażacie anioła? Wierzycie w ogóle w te niebiańskie istoty? Od dziecka mam w głowie utarty schemat wynikający z opowieści mojej rodziny, a także z nauk nabytych podczas szkolnych zajęć religii, że anioły są to istoty przebywające w niebie u boku naszego Stwórcy. Jeśli ktoś spytałby mnie o wygląd anioła, to bez namysłu odpowiedziałabym, że z pewnością mają duże, śnieżnobiałe skrzydła utkane z piór, aureolę nad głową, a do tego piękne oblicza. Zgodnie z naukami dodatkowo wierzę w to, że każdy z nas ma swojego Anioła Stróża, który ochrania każdą osobę przed nieszczęściami. Jestem przekonana, że w podobny sposób każdy z nas wyobraża sobie te istoty – to wynika z naszej religii i rodzicielskich opowiastek.
„Cień anioła” autorstwa pani Iwony przedstawia zupełnie inny obraz tych postaci i to jakże odmienny od tego, który się nam wpaja od dziecka…
„Tak naprawdę nie pilnujemy was przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Pojawiamy się, gdy nas potrzebujecie. A poza pracą mamy własne życie.” [str. 40]
 
W powieści anioły nie mają pięknych skrzydeł o śnieżnobiałym kolorze. Ba! Mają tylko jedno skrzydło, które na domiar wszystkiego może być w różnych kolorach – białe, siwe, srebrne… a nawet czarne. Dlaczego jedne anioły mają taki odcień swego skrzydła, a drugie zupełnie inny – tego zdradzić Wam nie mogę bez ujawniania treści. Te nadzwyczajne istoty w książce pani Czarkowskiej są bardziej ludzkie, niż je sobie wyobrażamy – mają reumatyzm, astmę, grzybicę, bywają przeziębione, a niektóre mają nawet alergię na pióra! Do tego nie wyrażają się w nabożny sposób – posługują się współczesnym językiem, często młodzieżowym slangiem i gdyby nie te skrzydło, nikt nie domyśliłby się, że ma do czynienia z aniołami. To wszystko sprawia, że „Cień anioła” jest zupełnie inną książką, niż wszystkie dotąd przeze mnie przeczytane, które w swej treści również traktowały o tych istotach.
„Wszędzie można pewnego dnia stracić dom, więc wszędzie są bezdomni.” [str. 229]
 
Książka nie jest tylko kolejną opowiastką o bohaterze, który na swej drodze spotkał kogoś niezwykłego, kogo zwykły śmiertelnik spotkać nie powinien. W swej treści autorka porusza również ważne tematy życia codziennego, które mogą spotkać każdego z nas. Znajdziemy tu wzmianki o ludzkiej bezdomności i wynikających z tego problemach; będzie o rasizmie, a także o szkolnej fali. Poza tym doszukamy się treści o zwykłej ludzkiej zawiści, która może popchnąć niejednego człowieka do strasznych czynów, za które kiedyś będzie musiał ponieść odpowiedzialność. Przeczytamy także o rodzinnych problemach, z którymi borykają się jej członkowie, a także o sile przyjaźni i miłości.
Język w powieści jest bardzo współczesny, używany przez obecną młodzież. W tekście odnajdziemy całe mnóstwo znanych każdemu zwrotów typu: miszczu, fejs, stary, wyluzuj, porypało cię i wiele innych. Nie wiem, może jestem już zbyt dorosła, ale dla mnie było tego nieco za dużo w książce. Co rusz napotykałam się z czystym slangiem, którego przecież nie wszyscy powinni używać. A najbardziej denerwowało mnie chyba to, że takim językiem posługiwały się również co niektóre anioły. Ale jak już wspominałam, być może stałam się zbytnio dojrzałą osobą i nadmiar młodzieżowych odzywek zwyczajnie mnie drażnił. Możliwe że młodszy odbiorca zupełnie inaczej odniesie się do tej książki i nie będzie na tego typu zwroty w ogóle zwracał uwagi, gdyż dla niego jest to przecież chleb powszedni, w takim a nie innym świecie dorasta i dla niego jest to absolutnie normalne. Poza slangiem wyłapałam jeszcze kilka błędów w postaci literówek, czy też niepoprawnych odmian wyrazów. Jednak nie ma tego znów tak dużo, więc można przymknąć akurat na to oko.
Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na okładkę i nie napisała o niej choć kilku słów. Kiedy wzięłam książkę do ręki, pierwszym co rzuciło mi się w oczy był sam tytuł – ładnie pogrubione litery z widocznym za nimi cieniem. Sama okładka jest przyjemna w dotyku – nie przypomina zwykłego papieru, ma się wrażenie, jakby trzymało się książkę oprawioną w jakiś miękki materiał. Jednak zauważyłam jeden karygodny minus, a mianowicie książka właściwie samoistnie zbyt mocno się otwierała, mimo że zawsze czytam książki nie rozchylając ich zbyt mocno. Efekt końcowy był tego taki, że po zakończonej lekturze na grzbiecie książki pojawiły się mocno widoczne zagięcia, co dla mnie jest już absolutnie nie do przyjęcia. Przez fakt, że książka tak mocno się otwierała jestem święcie przekonana, że po kilku podejściach do tej pozycji zacznie ona zwyczajnie gubić kartki, które po prostu będą odpadać od grzbietu… Mimo, że uważałam podczas czytania zauważyłam również, że same rogi okładki zaczęły się rozwarstwiać. Teraz żałuję, że przed lekturą nie obłożyłam sobie książeczki w okładkę, co mam często w zwyczaju robić. Może wówczas oprawa książki wyglądała by zupełnie inaczej po zakończonej lekturze.
Zbliżając się ku końcowi, czy zawiodłam się na lekturze? Absolutnie nie. Opisana historia przez panią Czarkowską jest bardzo ciekawa. Momentami jest tak zagmatwana, że wraz z głównym bohaterem nie mamy pojęcia, co się właściwie dzieje, co jest prawdą, a co fikcją – w naszej głowie pojawia się mętlik. Jednak autorka z kolejno czytanymi stronami wszystko powoli nam wyjaśnia i cała historia staje się w pełni zrozumiała. Polecam ją każdemu, kto lubi niezobowiązujące lektury, takie w sam raz na jedno czy też dwa popołudnia. Obecnie mamy na rynku wydawniczym mnóstwo książek traktujących o wampirach, czy wilkołakach, więc może dla odmiany warto sięgnąć po książkę, w której tym razem motywem przewodnim są anioły? Zwłaszcza, że są one tak odmienne od tych, które utarły się w naszej wyobraźni. Mimo lekkich mankamentów językowych, oraz niedopracowania wytrzymałości szaty graficznej, oceniam książkę jako dobrą lekturę.
Moja ocena: 4/6
 
Za książkę do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu

0Shares