36. "I nie było już nikogo" – Agatha Christie


Tytuł oryginalny: And Then There Were None
Tłumaczenie: Roman Chrząstowski
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2009r
Oprawa: miękka
Ilość stron: 216
ISBN: 978-83-245-8899-2

Któż z nas nie zna Agathy Christie? Jest choć jedna osoba, której to nazwisko nie obiło się nawet o uszy? Osobiście w to nie wierzę! Tę kobietę zna cały świat! Czym sobie zasłużyła na taką sławę powiecie? Otóż tym, że spod jej pióra wyszło ponad 90 powieści i sztuk teatralnych! Jest uznawana za najbardziej znaną autorkę kryminałów oraz najlepiej sprzedającą się autorką wszech czasów! Nie wierzycie? To może liczby rozwieją Wasze wątpliwości. Wydano ponad miliard egzemplarzy jej powieści tylko w języku angielskim. Drugie tyle przetłumaczono na 45 języków obcych. To właśnie ona stworzyła znane wszystkim postaci literackie jakimi są detektywi: Hercules Poirot oraz panna Marple. Większość jej powieści doczekała się ekranizacji i jeśli nie czytaliście do tej pory jej książek, to z całą pewnością w swoim życiu obejrzeliście nie jeden film nakręcony na ich podstawie – choć może sami nie zdawaliście sobie z tego sprawy. Mimo iż autorka nie żyje od 1976r, nadal zajmuje czołowe miejsce wśród autorów powieści kryminalnych – jest ikoną kryminału i chyba już na zawsze to miano będzie jej towarzyszyło. Osobiście bardzo lubię powieści kryminalne i aż wstyd się przyznać, ale do tej pory nie czytałam ani jednej książki autorstwa pani Christie… Jednakże ostatnio powiedziałam sobie, że stanowczo muszę coś z tym zrobić! I tak oto w moje ręce trafiła książka, która początkowo nosiła tytuł „Dziesięciu małych Murzynków”, a której tytuł ze względów społecznych i politycznych zmieniono na „I nie było już nikogo.”

U brzegów Devonu znajduje się wyspa owiana prawdziwą tajemnicą, na której temat krążą niezliczone opowieści i większe, bądź mniejsze ploteczki. Tym osławionym miejscem jest Wyspa Żołnierzyków. W dniu 8 sierpnia na wyspę przybywa ośmioro zaproszonych gości, których wita małżeństwo służących mających za zadanie należycie ugościć przybyłe towarzystwo. Właściciel nowoczesnej willi, do której zostali zaproszeni, pan Owen ma ponoć dotrzeć na miejsce następnego dnia. Póki co goście zostają rozlokowani w swoich pokojach, gdzie mogą rozpakować swoje rzeczy oraz odświeżyć się po podróży. Tym, co od razu rzuca się w oczy każdemu z zaproszonych gości, jest tajemniczy wierszyk oprawiony i zawieszony na ścianie w każdym z pokoi. Wiersz traktuje o dziesięciu żołnierzykach i większość z nich zna ten tekst z czasów swojego dzieciństwa. Niczego nie podejrzewające towarzystwo zbiera się podczas wspólnego posiłku. Kolejnym elementem przykuwającym ich uwagę jest umieszczona na stole tacka, na której ustawiono dziesięć porcelanowych figurek przedstawiających żołnierzyków. Czyżby to był przypadek, że w każdym z pokoi wisi tekst wiersza o żołnierzykach i nagle na stole podczas obiadu zauważają te figurki? I czy zbiegiem okoliczności zaproszeni goście wraz z dwójką służących to dokładnie dziesięć osób? Być może. Póki co goście nie zwracają na to większej uwagi. Wydawałoby się, że zaproszone towarzystwo nie ma ze sobą zupełnie nic wspólnego… bo co niby może łączyć ze sobą osobę sędziego, kapitana, nauczycielki, byłego policjanta czy świątobliwej starszej pani? Na pozór nic… pozory jednak często mylą prawda? Po zakończonym obiedzie nagle rozlega się tajemniczy głos, dochodzący z puszczonej płyty gramofonowej, który zwraca się do nich słowami: „Panie i panowie! Proszę o ciszę! […] Wszyscy jesteście postawieni w stan oskarżenia”, po czym następuje odczytanie zarzutów w kierunku każdej zaproszonej osoby – każda z nich dopuściła się w przeszłości morderstwa! Goście są zszokowani i totalnie zdezorientowani. Krótko po odsłuchaniu nagrania, jeden z zaproszonych gości pada martwy… Co dziwne? Umiera zgodnie z pierwszą zwrotką znanego im wiersza… a na podstawce, na której uprzednio stało dziesięć figurek, obecnie jest ich już tylko dziewięć… Kto i w jakim celu zaprosił ich na tę wyspę? Kim właściwie jest pan Owen? Czy doprawdy każda z zaproszonych osób ma na swoim koncie zabójstwo? Rozpoczyna się prawdziwa gra na śmierć i życie. Kto będzie następny? Kto okaże się mordercą? I czy komukolwiek uda się ujść żywo z tej rozgrywki, którą z całą pewnością toczy z nimi jakiś psychopatyczny zwyrodnialec?

„[…] jeden ciekawy fakt. Nie ulega mianowicie wątpliwości, że osoba, która nas tu zaprosiła,  bez względu na to, kim jest, znała albo też zadała sobie nie mało trudu, aby zapoznać się z wieloma szczegółami z naszego życia.”

 
Akcja powieści toczy się w niesamowitym tempie. Czytelnik ani na moment nie jest w stanie oderwać się od lektury, gdyż chce jak najszybciej rozwikłać zagadkę i odpowiedzieć sobie na pytanie, które dręczy wszystkich zebranych gości – kto za tym wszystkim stoi i najważniejsze – dlaczego w ogóle to robi? Podczas lektury co rusz sama zmieniałam zdanie, co do osoby, którą o to wszystko podejrzewam. Jednak kiedy już byłam pewna swojej decyzji i motywów, dlaczego dana osoba to robi… zdarzało się coś, co znów wymuszało na mnie zmianę zdania… Do samego końca czytelnik pozostaje w kropce i ciągle wpuszczany jest na manowce. Taki zabieg sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem i nieukrywaną przyjemnością, a kolejne strony przewraca z zawrotną prędkością nawet nie zdając sobie sprawy, że lektura dobiega już końca.
„Wszyscy tkwimy w tym śnie! I od tej chwili jeszcze bardziej musimy się mieć na baczności.”
 
Bohaterowie w książce są niesamowici. Doskonale wykreowani i przedstawieni. To prawdziwa mieszanka wybuchowa charakterów i osobliwości. Każda z zaproszonych osób jest prawdziwą indywidualnością. Wszystko to sprawia, że czytelnik ma nie lada kłopot ze śledzeniem wypadków oraz nadążaniem za historią z życia samych bohaterów, która niejednokrotnie daje nam podstawy, aby sądzić, że na dobrą sprawę każda z zaproszonych osób stanowi idealny materiał na mordercę – mimo, że na pierwszy rzut oka sprawia zgoła inne wrażenie. Niby przypadkiem zebrana dziesiątka obcych sobie ludzi zebrana w jednym miejscu znajduje się nagle w sytuacji, która wymusza na nich niejednokrotnie trudne decyzje i ukazuje ciemne zakamarki ludzkiego umysłu, podważając sens słowa: człowieczeństwo.
„Zaczęli nagle tracić cechy ludzkie, a przybierać zwierzęce.”
 
Język, jakim posługuje się autorka, jest bardzo prosty, wyrazisty, zrozumiały dla każdego, kto tylko zechce sięgnąć po tę książkę. Nie znajdziemy tu żadnych zbędnych opisów otoczenia czy przyrody. Prawie cała książka składa się z dialogów prowadzonych pomiędzy bohaterami, co jest kolejnym powodem tego, że powieść pochłania się w błyskawicznym tempie. Książka jest niewielkiego formatu i wydaje się być zupełnie niepozorną pozycją. Ale jak już wspominałam… pozory niejednokrotnie są mylące i tak jest i tym razem. Czy książkę polecam innym czytelnikom? Ależ oczywiście że tak i to przez duże T! Moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Christie uważam za jak najbardziej udane i z przyjemnością sięgnę po kolejną jej powieść. Zatem jeśli nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z tym tytułem, to nie czekajcie i odłóżcie wszystko, co tam macie w kolejce i sięgnijcie po tę pozycję, gdyż zapewni Wam ona przyjemnie spędzony czas przy niebanalnej lekturze. Polecam!
Moja ocena: 5/6

I nie było już nikogo [Agata Christie]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

 
„I nie było już nikogo”
 
Raz dziesięciu żołnierzyków
Pyszny obiad zajadało, 
Nagle jeden się zakrztusił – 
I dziewięciu pozostało.
 
Tych dziewięciu żołnierzyków
Tak wieczorem balowało,
Że aż jeden rano zaspał –
Ośmiu tylko pozostało.
 

Ośmiu dziarskich żołnierzyków

 

Po Devonie wędrowało,
Jeden zostać chciał na zawsze…
No i właśnie tak się stało.
 
Siedmiu żołnierzyków zimą
Do kominka drwa rąbało,
Jeden zaciął się siekierą – 
Sześciu tylko pozostało.
 

Sześciu wkrótce znęcił miodek; 

 

Gdy go z ula podbierali,

Pszczoła ukłuła jednego
I tylko w piątkę zostali.
 
Pięciu sprytnych żołnierzyków
W prawie robić chce karierę;
Jeden już przymierzył togę…
I zostało tylko czterech.
 
Czterech dzielnych żołnierzyków
Raz po morzu żeglowało;
Wtem wychynął śledź czerwony,
Zjadł jednego, trzech zostało.
 
Trójka miłych żołnierzyków
Zoo sobie raz zwiedzała;
Gdy jednego ścisnął niedźwiedź – 
Dwójka tylko pozostała.

Dwóch się w słonku wygrzewało

 

Pod błękitnym, czystym niebem,
Ale słońce tak przypiekło,
Że pozostał tylko jeden.
 
A ten jeden, ten ostatni
Tak się przejął dolą srogą,
Że aż z żalu się powiesił,
I nie było już nikogo.
 
Przełożyła: Anna Bańkowska

Baza recenzji Syndykatu ZwB
 
 

0Shares