3. "Dziecko lodu" Elizabeth McGregor

Tytuł oryginalny: The Ice Child
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2001
Tłumaczenie: Janina Iwanicka
Stron: 383
ISBN: 83-7311-160-3
Oprawa: twarda
Półka: posiadam
Moja ocena: 5/6

Przeczytana: 12.03.2012r

Do tej pory nie miałam okazji czytać żadnej książki napisanej ręką Elizabeth McGregor. Sięgając po „Dziecko lodu” oprócz opisu książki znalazłam na tylnej okładce krótką wzmiankę o autorce. Wg niej jest ona laureatką wielu nagród literackich, które otrzymała za krótkie formy narracyjne. Dalej jest wzmianka o tym, że jest ona autorką docenionych już przez świat czytelniczy sześciu thrillerów psychologicznych a także, że pod pseudonimem Holly Fox wydaje ona powieści humorystyczne. Jednakże najbardziej zaintrygowało mnie ostatnie zdanie dotyczące jej twórczości. Wspomniano bowiem, iż „Dziecko lodu” jest jej największym i najambitniejszym dziełem. Te kilka słów wystarczyło, żebym sięgnęła po książkę z zamiarem przeczytania jej i przekonania się na własnej skórze, czy faktycznie powieść ta jest tak doskonała, jak ją opisują.

I nie zawiodłam się.
Książka opowiada nam trzy zupełnie inne historie, dziejące się w różnych miejscach a także czasie. Jednakże te trzy historie wzajemnie się zapętlają, uzupełniają i razem tworzą jedną, spójną całość. Przedstawiony świat widzimy oczami trojga głównych bohaterów – Jo Harper, Augustusa Petermana oraz wielkiej, białej niedźwiedzicy – zwanej Pływaczką. Całą trójkę łączy jedno – historia wielkiej wyprawy Franklina na Arktykę, w poszukiwaniu Przejścia Północno – Zachodniego.

I tak poznajemy młodą, ambitną dziennikarkę – Jo Harper, która po splocie różnych wypadków walczy o życie jej ukochanego dwuletniego synka – Sama. Ratunkiem dla niego może być jedynie przeszczep szpiku kostnego od jego przyrodniego brata – Johna. Problem w tym, że nie doszły pasierb Jo wyruszył śladami ekspedycji Franklina, aby uciszyć zarówno wyrzuty sumienia po śmierci ojca, jak też żeby udowodnić zmarłemu, iż osiągnie to, czego jemu za życia nie udało się osiągnąć – znajdzie ślady zaginionej załogi, która wyruszyła w rejs w 1845r dwoma najlepiej wyposażonymi na tamte czasy statkami – Erebusem i Terrorem – a po której ślad zaginął w 1847r. Jo musi walczyć z czasem, „aby ocalić zarówno życie swojego dziecka, jak i spokój sumienia niedoszłego pasierba”.

Autorka przenosi nas niejednokrotnie w czasie, do lat 1845-1848 ukazując nam oczami młodego Augustusa Petermana przebieg całej franklinowskiej wyprawy, od samego początku do tragicznego zakończenia. Ukazuje nam trudy morskiej przeprawy a także traktowanie poszczególnych klas społecznych na statkach. Najlepiej mogą świadczyć o tym słowa opisu zastępcy Franklina – Francisa Croziera, :
„Nie urodził się w bogatej angielskiej rodzinie – wyjaśnił – Jest, tak jak my wszyscy, tylko balastem. Ale to najlepszy marynarz, jakiego kiedykolwiek znałem. Przeżył na statku sztormy, pożary, widział potwory; dotarł nawet na Wschód. Nie nadadzą mu jednak szlachectwa, jak Rossowi. Nie zaprowadzą go do Jej Wysokości. Nie jego.”. A także jakże okrutne podsumowanie „Balast jest na statku potrzebny”.  Świadectwo wyprawy Franklina zostało pokazane oczami Gusa jako świadomy zabieg autorki. Jak sama wspomina: „Chciałam przedstawić tragedię widzianą oczami dziecka”. Każdy z nas wie, że dzieci, również te nastoletnie, są bardziej wrażliwe na otaczającą je krzywdę i nieszczęście. Historia przedstawiona z ich punktu widzenia jest wrażliwsza, prawdziwsza, przesiąknięta większym dramatyzmem. Gdyby historię tę opowiedział ktoś dorosły, zaprawiony w życiu, wyglądałaby ona zapewne zupełnie inaczej. Dorosły nie zwraca bowiem już uwagi na niektóre szczegóły, zobojętnia się w wielu przypadkach. Zatem rozumiem zabieg autorki. Miał ukazać nam prawdziwy tragizm ludzi z załóg Erebusa i Terrora.

Pomiędzy historią Jo i Augustusa przyglądamy się wędrówce białej niedźwiedzicy, którą badacze nazwali Pływaczką. Obserwujemy jej zmagania podczas podążania w wyznaczonym sobie celu. Zachowania wynikające z czystej natury i instynktu zwierzęcia. Co ją jednak łączy z historią Jo i młodego chłopaka ze statku? Wg badaczy obserwujących zwierzę podąża ona dokładnie tropem statków Franklina…

„Dziecko lodu” to książka, którą mogę z całym sercem polecić każdemu, bowiem każdy znajdzie w niej coś, co lubi – dramat, przygodę, historię. Napisana jest przystępnym językiem, nawet w momencie ukazania historii z perspektywy Augustusa – kiedy to cofamy się do lat 1845-48 – nie stanowi on problemu, aby każdy mógł dokładnie zrozumieć, o czym jest w danej chwili mowa. Jest to barwnie ukazana historia walki o życie, miłość, zrozumienie, przebaczenie, pogodzenie się z losem.

Naprawdę polecam.

Elizabeth McGregor
0Shares