154. "Metro 2033" Dmitry Glukhovsky

Tytuł oryginalny: Метро 2033
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2010
Oprawa: miękka
Ilość stron: 592
ISBN: 978-83-61428-17-6
Dodatki: „Ewangelia według Artema”
Tytuł oryginalny: Eбангелие от Aртема
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Data wydania: 2012
Ilość stron: 16
ISBN: 978-83-61428-80-0


Mrok. Wszędzie dookoła panujący mrok. Gęsty, lepki, opatula Cię niczym pajęcza sieć. Powolutku zaciska się wokół Ciebie, coraz mocniej… i mocniej… aż w końcu czujesz, że brakuje Ci tchu. Nie masz czym oddychać. Dusisz się. Nie sposób się z niego wydostać, gdyż świat, którym niegdyś rządzili ludzie przestał istnieć. Wszystko to, co znajdowało się na jej powierzchni, zostało zrównane z ziemią. Gdzieniegdzie sterczą opuszczone szkielety dawnych budynków, fabryk… pamiątki minionych lat, dzieła ludzkich rąk. Nie sposób wyjść na powierzchnię bez narażenia własnego życia. Zasnute szaroburymi chmurami niebo, skażone powietrze, oślepiające światło słoneczne oraz zmutowane nowe istoty pałętające się na powierzchni skutecznie odstraszają wszelkich śmiałków. Pozostał im mrok. Mrok metra, w którym znaleźli schronienie podczas ataku na ich miasto. To ono stało się ich domem. Tylko co to za życie… Ludzie osiedlili się na stacjach nieczynnego już metra. To tu stworzyli namiastkę dawnego życia. Żyjąc w prowizorycznych domostwach, jedząc szczurze mięso oraz przetwarzając grzyby i mech na pokarm, jakoś starają się przeżyć kolejny dzień. Światła dostarczają im tlące się tu i ówdzie ogniska oraz zapalane światła awaryjne, które rzucają jednak nikłe światło na ich obecne miejsca zamieszkania. Życie w metrze nie jest spokojne. To nieustająca walka o każdy dzień. Sytuacja zmusza ludzi do wystawiania posterunków, gdyż nigdy nie wiadomo, co może skrywać się w mrokach rozciągających się dookoła tuneli.

„… tym razem ludzkość przesadziła. Nie ma już ani raju, ani piekła. Nie ma już czyśćca. (…) Ile potrzeba megaton, gigaton, żeby wyparowała noosfera? Przecież była tak samo realna, jak ten czajnik. Jakkolwiek to się stało, nie ograniczaliśmy się. Unicestwiliśmy i niebo, i piekło. Wypadło nam żyć w przedziwnym świecie, w świecie, w którym dusza po śmierci musi zostać.”(s. 146)

Na jednej ze stacji, zwanej WOGN, mieszka młody chłopak o imieniu Artem. Dorastał u boku mężczyzny zwanego Saszą, który uratował go lata temu, kiedy był jeszcze małym chłopcem. Artem przyszedł na świat jeszcze na powierzchni, gdzie mieszkał wraz z matką, zanim zaczęło się to wszystko, co zmusiło ludzi do wycofania się do tuneli metra. Jego rodzicielka zginęła podczas ataku zmutowanych szczurów na stację, na której mieszkali. Ojca w ogóle nie dane mu było poznać. Chłopak zawsze był ciekawy świata i starał dowiadywać się jak najwięcej o innych stacjach oddalonych od WOGN-u oraz jej mieszkańcach.

Wkrótce na stację, na której mieszka Artem, spada prawdziwe zagrożenie. Z mroków tunelu prowadzącego do dawnego Ogrodu Botanicznego do WOGN-u podchodzą dziwne istoty. Mają czarną skórę i białka zamiast oczu. Nie są zdolne komunikować się z ludźmi, a zamiast tego z ich ust wydobywa się przerażające wycie, które skutecznie miesza w ludzkich umysłach doprowadzając do prawdziwego szaleństwa. Trudno ich zabić, zupełnie jakby nie czuli bólu brną dalej, mimo że zostali ostrzelani z posterunku zapewniającego ochronę stacji. Mieszkańcy WOGN-u zdają sobie sprawę, że wkrótce mogą ulec naporowi tych dziwnych stworzeń, a to stanowić będzie zagrożenie dla wszystkich mieszkańców metra.

Pod wpływem wydarzeń to właśnie Artem zostaje wybrany jako ten, który podąży do serca metra, Polis, gdzie ma odnaleźć człowieka zwanego Młynarzem, któremu przekaże informacje o grożącym wszystkim niebezpieczeństwie ze strony czarnych. Rozpoczyna się prawdziwy wyścig z czasem. Czy Artem dotrze do celu? Czy zdoła przekazać na czas wiadomości z WOGN-u? Czy uratuje swoich bliskich? Czym, bądź kim są czarni? I jakie niebezpieczeństwa czyhają na niego po drodze? Jedno jest pewne. Pozna co to znaczy „strach tuneli” oraz na własnej skórze odczuje mroczną siłę otaczającego go mroku.

Dmitry Glukhovsky to znany i ceniony na całym świecie rosyjski pisarz, ale również dziennikarz oraz korespondent wojenny. Na swoim koncie ma wiele dzieł, jednakże największą sławę przyniosła mu wydana w 2005 roku książka „Metro 2033”, która była debiutem literackim autora. Do tej pory miałam jedynie okazję przekonać się, jak to jest żyć pod ziemią w zatęchłych tunelach moskiewskiego metra dzięki dwóm powieściom napisanym przez Andrieja Diakowa w ramach ogólnoświatowego projektu o nazwie „Uniwersum Metro 2033”. Mowa tu oczywiście o „Uniwersum Metro 2033: Do światła” oraz „Uniwersum Metro 2033: W mrok”. Jednak zawsze chciałam przeczytać książkę, od której się to wszystko zaczęło, na kanwie której pisarze z całego świata postanowili osadzić swoje post-apokaliptyczne historie rozgrywające się w podziemiach metra. I w końcu dane mi było zapoznać się z tym dziełem. Czy „Metro 2033” sprostało moim oczekiwaniom?

Całą historię poznajemy dzięki narracji trzecioosobowej. Wszechogarniająca groza i poczucie niebezpieczeństwa to pierwsze, co rzuciło mi się w oczy podczas lektury książki. Autor doskonale poradził sobie z budowaniem napięcia, dzięki czemu momentami wstrzymywałam powietrze zastanawiając się, co też czeka głównego bohatera za rogiem, na jakie kolejne niebezpieczeństwo zostanie on wystawiony. A trzeba przyznać, że sytuacji zagrażających życiu Artema było zaskakująco dużo podczas jego podróży. I nie chodzi tu jedynie o strach przed zmutowanymi istotami, które skutecznie mogą pozbawić człowieka życia. Bać się należy również ludzi, gdyż życie w obecnych warunkach niejednokrotnie pozbawiło ich resztek człowieczeństwa, upodabniając ich całkowicie do zwierząt instynktownie walczących o przeżycie. Niebezpieczeństwo czai się też we własnym umyśle, który pod wpływem zagrożenia, otaczającej człowieka ciemności, zagadkowych odgłosów może doprowadzić do utraty zmysłów. To wszystko sprawia, że zagłębiając się w historię Artema pojawia się u nas gęsia skórka oraz przysłowiowy włos jeży się nam na głowie podczas lektury.

Autor w niezwykle szczegółowy sposób przedstawia zarówno otoczenie, kolejne sytuacje, jak i napotykanych bohaterów. Drobiazgowość szczegółów ułatwia czytelnikowi dokładne wyobrażenie sobie wszystkiego, o czym w danym momencie czyta. Do tego dochodzi dogłębna kreacja ludzkiej psychiki, niesamowita wnikliwość i umiejętność przedstawienia wszelkich uczuć targających bohaterami.

„(…) najważniejsze jest to, co się dzieje w środku, a nie na zewnątrz. Najważniejsze to w sercu być tym samym człowiekiem, nie upaść, a okoliczności – czort, za przeproszeniem z okolicznościami!” (s. 211)

Mimo tego, że ludzie zostali pozbawieni swych domów na ziemi i zmuszeni byli osiedlić się w tunelach metra, to nadal starają się żyć w taki sposób, aby nie zapomnieć o tym kim są i skąd pochodzą. W tych iście trudnych warunkach rodzą się dzieci, a dorośli za wszelką cenę starają się przekazać im wiedzę przodków, jak najbardziej ukulturalnić młode pokolenie mając nadzieję, że być może dane im będzie w przyszłości powrócić na powierzchnię, gdzie zdołają się osiedlić. Nadzieja to niesamowita siła, która pozwala przetrwać w na pierwszy rzut oka niemożliwych warunkach. To ona staje się motorem ludzkich działań. Bo gdyby upadła nadzieja, to jaki byłby sens dalszego życia? Do tego w takich nieludzkich warunkach? Dlatego tak ważne jest, aby ją krzewić, zapalać jej ogień w sercach kolejnych ludzi, bo być może istnieje jeszcze ratunek dla rodzaju ludzkiego na lepszą przyszłość. Jednak oprócz dobra zawsze rodzi się zło, które nie ominęło naszego metra. Walka o władzę, powstające organizacje i ruchy polityczne to chleb powszedni. Na każdym kroku należy uważać dokąd się idzie i gdzie o czym się mówi, aby nie napytać sobie dodatkowych kłopotów. Człowiek w nawet najbardziej skrajnych warunkach potrafi sobie jeszcze bardziej skomplikować życie. Widać taka już nasza natura…

Mało brakowało, a zapomniałabym wspomnieć o dodatku do tej powieści, tj „Ewangelii według Artema”.  Książka pana Glukhovsky’ego kończy się w dość zaskakujący sposób, którego nawet ja nie byłam w stanie przewidzieć. Dodatek w postaci „Ewangelii…” jest niczym innym, tylko kolejnym rozdziałem dopisanym przez samego autora, opublikowanym w 2012 roku, który ukazuje alternatywne zakończenie tej historii. Jest to opowieść samego Artema o wydarzeniach, jakie miały miejsce później. I wiecie co? O wiele bardziej podoba mi się zakończenie tej historii w taki sposób, niż w ten przedstawiony w powieści. Daje nadzieję…

Jestem pod niesamowitym wrażeniem tej powieści, zwłaszcza że jest to przecież literacki debiut autora. Z całą pewnością sięgnę po kolejne jego dzieła, a zwłaszcza po „Metro 2034”, aby ponownie zejść pod ziemię i wraz z bohaterami przeżywać ich historie. Komu mogę polecić tę powieść? Na pewno osobom, które chętnie zaczytują się w historiach osadzonych w świecie post-apokaliptycznym. Ten stworzony przez Glukhovsky’ego jest niepowtarzalny i wart poznania. Dlatego też zachęcam do lektury!

Moja ocena: 6/6

0Shares