„13 minut” – Sarah Pinborough

„Bądź moją najlepszą przyjaciółką na zawsze.”

„Na zawsze jest tylko śmierć.”

Podczas porannego spaceru z psem Jamie McMahon wyciąga z lodowatej wody młodą dziewczynę, Natashę Howland. Wezwanym na miejsce służbom ratowniczym udaje się przywrócić jej puls. Przez trzynaście minut była jednak martwa…

Gdy odzyskuje przytomność, okazuje się, że nie pamięta, jak trafiła nocą do rzeki, ani co robiła w ciągu całego poprzedniego dnia. Czy był to wypadek? Zamierzone działanie? A może wypadek z udziałem osób trzecich? Sprawą zajmuje się miejscowa policja, jednak Natasha zaczyna prowadzić własne śledztwo. 

Wkrótce okaże się, czym tak naprawdę jest przyjaźń i jak prawdziwe jest powiedzenie, że przyjaciół trzeba mieć blisko siebie, a wrogów jeszcze bliżej. Pozostaje tylko pytanie: jak ich od siebie odróżnić…?

Gdyby nie to, że czytałam prędzej „Co kryją jej oczy”, pewnie nie sięgnęłabym po „13 minut” Sarah Pinborough. Ostatnio bowiem rzadko zabieram się za historie dotyczące nastoletnich bohaterów i ich życiowych problemów. Przyznać jednak muszę, iż lektura „13 minut” miło mnie zaskoczyła. Autorka nie siliła się bowiem na jakieś fantastyczne udziwnienia, jak to miało miejsce w przypadku „Co kryją jej oczy”, ale opowiedziała historię, która mogłaby wydarzyć się naprawdę.

„13 minut” okazało się być interesującym, wciągającym już od pierwszej strony i dobrze przemyślanym thrillerem psychologicznym, z barwnymi, wielowymiarowymi, dobrze wykreowanymi bohaterami, który zabiera czytelnika do świata pełnego intryg i manipulacji. Do rzeczywistości, w której kultywuje się piękno i gdzie o czyjejś popularności, a wręcz istnieniu (!) świadczy liczba znajomych i uzyskanych lajków na platformach społecznościowych. Gdzie liczy się to, skąd pochodzisz i jaką zasobnością portfela możesz się pochwalić. Do świata nastolatków, w którym słowa potrafią kaleczyć niczym drut kolczasty stopniowo rozdzierający czyjeś ciało i gdzie wzajemna rywalizacja oraz potrzeba dominacji jest na porządku dziennym.

Przyznać muszę, iż świat nastolatków przedstawiony przez Sarah Pinborough na kartach jej powieści po prostu przeraża. Swym autentyzmem. To co stanowi bowiem główny problem dla jej bohaterów nie obce jest wielu młodym osobom, które spotykamy na co dzień. I to nie tylko nastolatkom, licealistom, ale również starszym, a nawet dzieciom, już w szkole podstawowej.

Ale przede wszystkim jest to opowieść o trudach wkraczania w dorosłość, potrzebie akceptacji i bliskości drugiego człowieka, niepewności jutra i nietrwałości wszystkiego, co nas otacza. O tym, do czego doprowadzić może chorobliwa potrzeba bycia popularnym za wszelką cenę.

Na koniec wspomnieć muszę też o samej konstrukcji książki. Nie jest ona bowiem jednolita. Składają się na nią nie tylko opowiadane w narracji pierwszo bądź trzecioosobowej teraźniejsze wydarzenia, ale też fragmenty raportów policyjnych, wycinków z gazet, rozmów ze szpitalnym psychiatrą, dziennika prowadzonego przez jedną z bohaterek, a także sms-y wymieniane pomiędzy nimi. Dzięki temu całość wiele zyskuje, staje się bardziej urozmaicona, nie tak szablonowa jak większość powieści, a przez to po prostu ciekawsza. I godna polecenia.

Zatem nie zastanawiajcie się dłużej, tylko sięgnijcie po „13 minut” Sarah Pinborough, bo naprawdę warto.

Moja ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: 13 minutes
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2018
Oprawa: miękka
Liczba stron: 424
ISBN: 978-83-8123-099-5


1Shares