125. "Uniwersum Metro 2033: W mrok" – Andriej Diakow

Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: listopad 2012
Cykl: Uniwersum Metro 2033, tom 3
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Oprawa: miękka
Ilość stron: 432
ISBN: 978-83-61428-89-3

Dmitry Glukhovsky z pewnością znany jest wszystkim miłośnikom książek z gatunku fantastyki. Jest on autorem bestsellerowego „Metra 2033” oraz „Metra 2034”, które przedstawiają czytelnikom świat post-nuklearny, w którym ludzie kryjąc się w podziemiach metra za wszelką cenę starają się dalej żyć. Na kanwie tej historii powstał międzynarodowy projekt o nazwie „Uniwersum Metro 2033”, do którego przyłączają się kolejni pisarze z całego świata tworząc własne historie osadzone w realiach post-apokaliptycznego świata znanego z „Metra 2033”. Jednym z nich jest Andriej Diakow – od najmłodszych lat zainteresowany fantastyką we wszystkich jej aspektach. Zadebiutował powieścią „Uniwersum Metro 2033: Do światła” opublikowaną w 2010 roku, która została uznana za najlepszą książkę w ramach projektu „Uniwersum Metro 2033”. Warto wspomnieć, że powstała ona w ekspresowym tempie, gdyż pisarzowi na jej napisanie wystarczyły zaledwie dwa miesiące! Już w 2011 roku na rynku pojawiła się kontynuacja przygód bohaterów poznanych w „Do światła”, pt „Uniwersum Metro 2033: W mrok”. I znów powieść powstała w krótkim czasie – pisarzowi wystarczyło sześć miesięcy na jej napisanie. Jak sam autor przyznaje, początkowo miała to być dylogia. Jednak zakończenie „W mrok” jasno wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec opowieści. Chodzą słuchy, że Diakow cały czas pracuje nad ostatnim tomem trylogii, której roboczy tytuł póki co brzmi „Za horyzont”. Kiedy się ukarze? Tego jeszcze nie wiadomo. Pozostaje nam z niecierpliwością wyczekiwać zakończenia historii stworzonej przez autora.

W poprzedniej części poznaliśmy stalkera o przezwisku Taran oraz Gleba, chłopca, którego przygarnął. Ta dwójka wraz z grupą zwiadowczą miała wówczas za zadanie wyjaśnienie zagadki tajemniczego światła pochodzącego najprawdopodobniej z odległego Kronsztadu. Podróż nie była łatwa. Po drodze czyhało wiele niebezpiecznych stworzeń oraz innych śmiercionośnych pułapek. Większość członków ekspedycji straciła życie, a ci, co przeżyli, po dotarciu na miejsce poznali prawdę, której żadne z nich się nie spodziewało. Cudem ocalali z śmiertelnej rozgrywki Taran i Gleb docierają na odległą Wyspę Moszczny, która jawi się im niczym raj – miejsce to bowiem ocalało po nuklearnym wybuchu i ludzie mogą żyć tu zupełnie normalnie. Taran i Gleb postanowili wrócić do petersburskiego metra, aby zanieść jego mieszkańcom wieść, że istnieje nadzieja na normalne życie.

„Straciliśmy niemal wszystko! Nie mamy już gdzie wrócić. Ale nikt nie jest w stanie pozbawić nas najważniejszego: hartu ducha. Dzisiaj, jak nigdy, powinniśmy pozostać silni. Dlatego że przed nami ostatnie, być może najistotniejsze wyzwanie. Cokolwiek się stanie, trzeba odszukać sprawców wybuchu i rozliczyć się z nimi za śmierć naszych bliskich.”. [1]

Historia rozpoczyna się około miesiąca później po wydarzeniach z pierwszego tomu. Marynarze, przebywający na platformie wiertniczej o nazwie Babel, są świadkami nuklearnego wybuchu. Ich dom – Wyspa Moszczny – w jednej chwili przestała istnieć. Wszelkie nadzieje na lepszą przyszłość w jednej chwili zostały zniszczone. Kto mógł dokonać takiego zamachu? I dlaczego? Tego nie wiedzą. Podejrzewają, że jedynie mieszkańcy petersburskiego metra mogą być za to odpowiedzialni. Po przybyciu na miejsce zajmują jedną z wolnych stacji, a na zebranie Rady, składającej się z przedstawicieli wszystkich zamieszkałych stacji metra, przybywa wysłannik ocalałych z Babela z ultimatum – mają tydzień na wskazanie winnych wybuchu, albo wpuszczą systemem wentylacyjnym śmiercionośny gaz, który zgładzi wszelkie życie w petersburskim metrze. Do śledztwa zostaje wyznaczony Taran, który choć niechętnie, w końcu zgadza się podjąć tego zadania. Kiedy Taran przebywa na zebraniu Rady, do bunkra, który zamieszkuje wraz z Glebem, włamuje się banda Ogryzków, która plądruje ich miejsce zamieszkania oraz zabiera ze sobą chłopca. Kto ich nasłał? Po co zabrali ze sobą Gleba? Przed Taranem nie lada wyzwanie. Za wszelką cenę musi odnaleźć winnych ataku na Wyspę Moszczny, a dodatkowo odnaleźć chłopca zanim będzie za późno i ten straci życie. Czy mu się to uda? Czy zdoła ocalić mieszkańców metra oraz Gleba? I czym tak na prawdę jest tytułowy mrok?

„Los jest jak rączy rumak. Nigdy nie wiesz, kiedy okaże się narowisty i zacznie wierzgać. Jedni wolą się z nim nie spierać i puścić mu wodze, inni przeciwnie – starają się go okiełznać. Osiodłać go udaje się nielicznym. Zostać panem losu – jednostkom.” [2]

Z niecierpliwością wyczekiwałam kontynuacji „Uniwersum Metro 2033: Do światła”. Chciałam jak najszybciej poznać dalsze losy głównych bohaterów, których zdążyłam polubić i z którymi razem przeżyłam tyle przygód. Kiedy w końcu w me ręce trafiła kontynuacja, nie mogłam się doczekać, aby móc zasiąść do lektury. Wiedziałam już, czego mogę spodziewać się po autorze. Poznałam uprzednio jego styl oraz wchłonęłam w siebie zatęchłe powietrze petersburskiego metra współczując jednocześnie ludziom, którzy zmuszeni zostali żyć w tak nieludzkich warunkach. Kontynuacja historii Tarana i Gleba okazała się o wiele lepsza, niż uprzednio. W pierwszym tomie autor postawił sobie wysoką poprzeczkę, a teraz udało mu się napisać jeszcze lepszą, ciekawszą, bardziej dojrzałą i mroczniejszą powieść. Podzielił ją na trzy części. Pierwsza poświęcona jest losom Tarana, który stara się wykonywać powierzone mu zadanie. Kolejna część opowiada nam o przygodach Gleba od momentu porwania go przez bandę Ogryzków. Natomiast ostatnia łączy ich losy i prowadzi do rozwiązania zagadki. Zakończenie zaś jasno wskazuje na to, że z bohaterami spotkamy się przynajmniej jeszcze raz przy okazji wydania trzeciego tomu trylogii.

Bohaterowie powieści to żywi ludzie, z krwi i kości, którym nie brakuje zarówno zalet, jak i słabszych stron. Autor każdego z nich doskonale przedstawia czytelnikowi, ukazując przy tym wszelkie motywy ich zachowań oraz podejmowanych kroków. Otaczający ich świat nie jednego by podłamał, jednak oni muszą starać się wykrzesać z siebie tyle sił, aby dać radę żyć dalej, mając nadzieję na lepszą przyszłość. Świat zewnętrzny, oprócz radiacji po wybuchu, pełen jest niebezpiecznych stworzeń, mutantów, które trudno sobie nawet wyobrazić. Pisarz jednak zadbał o podanie tylu szczegółów, aby wyobraźnia czytelnika zdołała zrobić swoje, ukazując nam w głowach wizerunki przerażających bestii rodem z sennych koszmarów. Do tego wszystkiego dochodzi wartka akcja, która rozpoczyna się już od pierwszych stron i kończy dopiero z ostatnią kartą powieści. Nie dane nam jest spokojnie odetchnąć podczas czytania. Ciągle czuć napięcie zagrożenia czyhającego tuż za rogiem. To wszystko sprawia, że książki się nie czyta – ją się pochłania z wypiekami na twarzy!

Po raz kolejny Andriej Diakow nie zawiódł mnie. Oczekiwałam ciekawej przygody, najeżonej niebezpieczeństwami i taką też otrzymałam. Wykreowany przez autora świat jest niesamowity i trudny do ogarnięcia przez jego ogrom i wszystko to, co dane jest nam napotykać podczas jego eksploracji razem z bohaterami powieści. Ci, co jeszcze nie czytali pierwszej części przygód Tarana i Gleba, niech szybko nadrabiają zaległości. Wszystkich gorąco zachęcam do sięgnięcia po „Uniwersum Metro 2033: W mrok”. Daję Wam gwarancję, że się nie zawiedziecie!

[1] „Uniwersum Metro 2033: W mrok”, Andriej Diakow, wyd. Insignis, tłum. Paweł Podmiotko, 2012 r, tylna okładka
[2] Tamże, s. 216

Moja ocena: 6/6
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję

0Shares