11. "Bez mojej zgody" Jodi Picoult



Tytuł oryginalny: My sister’s keeper
Wydawnictwo: Prószyński i Spółka
Data wydania: 2004
Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
Stron: 392
ISBN: 978-83-7469-565-7
Oprawa: miękka
Półka: pożyczone
Moja ocena: 6/6

Przeczytana: 31.03.2012r

 

Nigdy dotąd nie spotkałam się z twórczością pani Jodi Picoult. Mało tego – właściwie o niej nie słyszałam! Dziwne? Może i tak. A może po prostu mój krąg zainteresowania literaturą zacieśniał się wokół książek o zupełnie odmiennej tematyce. Przeglądając wiele różnych blogów poświęconych recenzjom książek, wielokrotnie trafiałam na takie poświęcone twórczości autorki – w tym książce „Bez mojej zgody”. Postanowiłam więc osobiście przekonać się, co takiego kryje się w tej powieści, że zbiera tak pochlebne recenzje. Będąc w bibliotece samo z moich ust wyrwało się pytanie, skierowane do bibliotekarki, czy mają jakąś powieść pani Picoult. Bibliotekarka wyjęła spod biurka książkę „Bez mojej zgody” dodając, że nawet nie zdąży odstawiać powieści autorki na półkę – ciągle ktoś o nią pyta i książki stale są wypożyczane. Przyznam… zaciekawiło mnie to po raz kolejny…

Spoglądam na okładkę książki i czytam:

„Annie nic nie dolega, a mimo to żyje tak, jakby była obłożnie chora. W wieku trzynastu lat ma już za sobą niejedną operację, wielokrotnie oddawała krew, żeby utrzymać swoją starszą siostrę Kate, która we wczesnym dzieciństwie zapadła na białaczkę. Anna została poczęta w sztuczny sposób, tak aby jej tkanki wykazywały pełną zgodność z tkankami siostry. Aż do tej pory akceptowała tę życiową rolę. Teraz Annie, wzorem większości nastolatków, zadaje sobie pytania dotyczące tego, kim jest naprawdę. Różnica pomiędzy nią a większością nastolatków polega na tym, że przez całe życie postrzegano ją wyłącznie przez pryzmat siostry i tego, co dla niej robi. Annie dojrzewa do podjęcia decyzji, która dla wielu osób byłaby nie do pomyślenia, decyzji, która podzieli jej rodzinę, a dla ukochanej siostry będzie oznaczać śmierć.”

Rozpoczęłam lekturę… a przewracając kartkę za kartką nie mogłam oderwać się od czytania. Musiałam natychmiast dowiedzieć się, jakie konsekwencje pociągnie za sobą decyzja Anny? Co stanie się z Kate, kiedy Anna odmówi dalszego bycia dawczynią narządów dla swojej siostry? Lektura pochłonęła mnie całkowicie.

Książka traktuje o poważnym problemie, prawdziwym nieszczęściu, jakie dotknęło rodzinę Fitzgeraldów. Jednego dnia wali się cały świat szczęśliwego dotąd małżeństwa Sary i Briana. Informacja o chorobie ich dwuletniej wówczas córeczki kładzie cień na całą przyszłość ich rodziny. Odtąd nic nie ma znaczenia, oprócz tego, aby utrzymać Kate przy życiu. Rodzice dla swojego chorego dziecka decydują się nawet na poczęcie trzeciego dziecka… ale nie znów takie zwykłe poczęcie… Było to poczęcie zaplanowane – zapłodnienie in vitro – z wykorzystaniem embrionu wykazującego pełną zgodność tkanek z tkankami chorej córeczki. Narodziła się Anna… której życiowym celem było odtąd ratowanie życia siostry…

„Bez mojej zgody” to psychologiczny obraz ukazujący targające nami uczucia w niemożliwej do wyobrażenia sobie sytuacji. Nikt nie chce, aby jego dzieci były chore. A jeśli już coś takiego zdarza się w rodzinie, jej członkowie muszą się odnaleźć w nowej sytuacji. Książka dokładnie opisuje uczucia, maluje wszelkie wątpliwości, jakie mają poszczególni członkowie rodziny Fitzgeraldów, jak również osób związanych ze sprawą Kate. I tak mamy możliwość bliższego poznania sióstr – Anny i Kate, ich starszego brata – Jesse’go, rodziców – Sary i Briana, a także osób związanych z prawniczym światkiem – adwokata Campbella Aleksandra oraz kuratorki Julii Romano.

„Dorastałyśmy razem, ale mnie tak naprawdę nigdy nie było. Istniałam tylko jako dodatek do niej”

Anna nie ma lekkiego życia. Od momentu swoich narodzin żyje z pełną świadomością tego, że przyszła na świat tylko i wyłącznie po to, aby stanowić dawcę idealnego dla swojej starszej siostry. Jest właściwie pozbawiona dzieciństwa i związanych z tym przyjemności. Nie wolno jej nigdzie wyjeżdżać – a co jeśli u Kate pogorszy się stan zdrowia i będzie potrzebna natychmiastowa transfuzja krwi od jej młodszej siostrzyczki? Anna jest rozdarta pomiędzy miłością do Kate, którą kocha i bez której nie wyobraża sobie siebie samej w przyszłości, a miłością do rodziców. Zatrudniając adwokata i wytaczając proces przeciwko swoim rodzicom w sprawie o odzyskanie prawa do decydowania o własnym ciele zdaje sobie doskonale sprawę, jakie mogą być konsekwencje jej czynów. Jednakże mimo, że dziewczynka ma dopiero trzynaście lat, widać determinację w jej działaniu. Pragnie, żeby w końcu rodzice, a zwłaszcza jej matka, zauważyli ją, jako osobę, córkę, żeby jej wysłuchali, a nie żeby była jedynie dawczynią narządów, która nie ma prawa do własnego głosu.

Starszy brat – Jesse przez rodziców jest również zaniedbywany. Gdzie Annę postrzega się jeszcze jako osobę ratującą życie Kate, tak Jesse staje się zupełnie niezauważanym członkiem rodziny. Jego przeprowadzkę do mieszkania nad garażem rodzice przyjmują z wyraźną ulgą – nie będą musieli tak zawracać sobie nim głowy. Odkąd Kate zachorowała, pragnienia ich pierworodnego synka, jego marzenia, prośby kierowane w kierunku rodziców były zawsze ignorowane. Od własnej matki usłyszał pewnego dnia, że „jego problemy nie są wcale na szczycie hierarchii rodzinnych problemów”. Przybiła go również informacja, że nie może zostać dawcą dla swojej młodszej siostrzyczki, nie wykazuje bowiem z nią zgodności na tyle, żeby mógł przyczyniać się do ratowania jej życia. Nic więc dziwnego, że chłopak zadziera z wymiarem prawa, łamie wszelkie zakazy, a nawet zabawia się w piromana. Wszystko to jest usilnym krzykiem skierowanym do jego rodziców… zauważcie mnie!! ja też tutaj jestem!! też jestem waszym dzieckiem!! i też mam problemy!!

Sara Fitzgerald… Od początku lektury nie polubiłam tej postaci i właściwie do samego końca nie zmieniłam swojego zdania. Zwłaszcza dotknęły mnie jej słowa:

„Kiedy myślałam o mojej młodszej córce, brałam pod uwagę wyłącznie to, co będzie mogła zrobić dla starszej siostry […] postanowiłam, że uratuje życie swojej siostrze.”
Też jestem matką i może dlatego nie potrafię zrozumieć takiego rozumowania. Owszem rozumiem, że w obliczu choroby dziecka zrobi się wszystko, aby to dziecko móc uratować. Jednakże postępowanie Sary… sposób traktowania Anny… to ciągłe przypominanie jej, że jeśli nie pomoże, to jej siostra umrze… Dla mnie to świadome wywieranie nacisku na młodszą córkę, która  przez własną matkę musiała ciągle żyć w poczuciu obowiązku wobec Kate. Przyznaję, życie Sary nie było zbyt kolorowe… chore dziecko… zatracająca się więź pomiędzy nią a jej mężem Brianem, z którym z czasem łączyła ją jedynie choroba Kate – która zresztą stanowiła jedyny temat ich rozmów… Ta kobieta z całą pewnością nie miała lekkiego życia. Bynajmniej nie zmieniało to moich uczuć, które względem niej żywiłam. Mimo, że pod koniec książki, jak to się mówi, przyszła po rozum do głowy… przemyślała pewne sprawy jeszcze raz i zaczęła wyciągać prawidłowe wnioski…
„Dzieci nie można „mieć”. Dzieci się otrzymuje, czasem na czas krótszy, niż można się było spodziewać, krótszy niż wszelkie nadzieje i oczekiwania. Ale to i tak jest lepsze, niż nigdy nie mieć dzieci.”
 
Historia opisana w „Bez mojej zgody” wywarła na mnie ogromne wrażenie. Nie spodziewałam się tego. A już zapewne nie byłam gotowa na to, że pod koniec powieści z moich oczu popłyną łzy… Koniec książki jest bowiem zaskakujący. W ogóle nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, tak nieoczekiwanego zakończenia całej historii. Wplecenie postaci adwokata Campbella oraz Julii idealnie dopełniało całość. Obie te postaci bardzo polubiłam w trakcie czytania. Teraz, kiedy jestem już po zakończeniu lektury, wiem jedno – z całą pewnością będą wyszukiwała na półkach biblioteki innych powieści tej autorki wiedząc już, jak świetnie pisze, jak potrafi mnie wzruszyć swoją opowieścią. „Bez mojej zgody” to książka, która w skali moich ocen zasługuje na maksymalną ocenę. To nie jest pozycja, obok której można przejść obojętnie. To książka zapadająca głęboko w pamięci po przeczytaniu. Takich powieści jak ta się nie zapomina.
CYTATY
 
„Kimkolwiek się jest, zawsze gdzieś w głębi duszy tli się pragnienie, żeby być kimś innym. A kiedy, choćby na ułamek sekundy, to pragnienie się spełnia, dzieje się cud.”
„Miłość jest równie piękna i równie trwała jak tęcza. Zachwyca od pierwszego wejrzenia, ale wystarczy mrugnąć i już po niej.”
„Przyszłość jest jak glina, którą w każdej chwili można ugniatać i nadać jej inny kształt; da się to jednak zrobić wyłącznie z własną przyszłością, bo na los innych wpływu mieć nie można. Ale niektórym ludziom to nie wystarczy.”
„Ludzie, których kochamy, każdego dnia w każdym momencie potrafią nas zadziwić. […] o naszej wartości nie stanowią być może nasze uczynki, ale nasz potencjał: to, do czego jesteśmy zdolni w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach.”
„Ciemność kryje równie wiele historii co kręgi światła.”

0Shares